Ponad 8 tys. zł brutto. Przeciętna pensja nie jest „przeciętna” i to zakłóca obraz

Ponad 8 tys. zł brutto. Przeciętna pensja nie jest „przeciętna” i to zakłóca obraz

Praca w biurze
Praca w biurze Źródło:Pixabay
Przeciętne wynagrodzenie w marcu przekroczyło 8 tys. zł brutto. - Zdecydowanie lepszą wiadomością byłoby, gdybyśmy mówili o wzroście zatrudnienia czy zatrzymaniu planowanych zwolnień grupowych. To w gospodarce jest czas na stabilizowanie inflacji, wzrostów cen, ale także kosztów pracowniczych, a nie na bicie rekordów w średniej krajowej i płacy minimalnej – uważa Hanna Mojsiuk, prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie. Tym bardziej że przeciętna pensja w rzeczywistości mówi niewiele o zarobkach.

W marcu przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wzrosło o 12 proc. rok do roku, do 8409 zł brutto, po zwyżce o 12,9 proc. w lutym i 12,8 proc. w styczniu – poinformował w poniedziałek Główny Urząd Statystyczny. Do tego inflacja jest na rekordowo niskim poziomie – a porównując to z rokiem 2023 widzimy spadek wręcz gigantyczny. Zatrzymał się także wzrost cen produktów spożywczych oraz surowców. W porównaniu z rokiem 2023 więcej płacimy za paliwo.

Bezrobocie nie rośnie, mamy rynek pracownika, ale…

To wszystko powinno cieszyć, ale akurat informacja o przeciętnej pensji zbliżającej się do 9 tys. zł brutto wywołuje mieszane uczucia.

– Radość z wysokości średniej krajowej w sektorze przedsiębiorstw to uczucie niejednoznaczne. Mamy bardzo rozedrgany rynek pracy, a wiele sektorów gospodarki, szczególnie przemysł i IT, ma bardzo płytki oddech. Widzimy, że bezrobocie nie rośnie, wciąż mamy rynek pracownika, ale wciąż wisi nad nami widmo niepokojących zwolnień grupowych – przyznaje Hanna Mojsiuk, prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie. – Generowanie wyższych kosztów pracowniczych w obecnym czasie budzi w firmach więcej niepokoju niż przed rokiem.

Pensje najszybciej rosną w przemyśle

Co na ten temat uważają eksperci rynku pracy zrzeszeni w Północnej Izbie Gospodarczej w Szczecinie? Tutaj obaw jest sporo.

Galopujący wzrost kosztów prowadzenia biznesu w Polsce, spowodowany miedzy innymi rosnącymi kosztami pracy, stanowi duże zagrożenie dla ciągłości prowadzenia biznesów oraz atrakcyjności Polski jako kraju docelowego do lokowania inwestycji. Wynagrodzenie minimalne jest wprawdzie w dalszym ciągu jednym z najniższych w Europie, ale dwuipółkrotny wzrost w ciągu ostatnich ośmiu lat nie pozostaje niezauważalny. Ostatnia fala zwolnień grupowych i zapowiedzi relokacji produkcji do takich krajów jak Turcja czy Rumunia powinna zapalić lampkę ostrzegawczą – mówi Maria Skowrońska, Menadżer Operacyjny LSJ HR Group.

– Pensje rosną najszybciej w tych sektorach, gdzie widzimy wyraźne braki kadrowe. Obecnie najbardziej poszukiwani są pracownicy gotowi do pracy w przemyśle, ale mowa nie tylko o pracownikach „blue collar”, ale także o monterach, elektrykach i menadżerach obsługi technicznej. Szybko rosną pensje także w budownictwie czy transporcie, ale tutaj wzrosty pensji mogą być hamowane przez słabszą koniunkturę gospodarczą – dodaje Dorota Siedziniewska – Brzeźniak, ekspertka rynku pracy.

Przeciętne wynagrodzenia. Sprawa jest niejednoznaczna

Problemem przeciętnego wynagrodzenia jest to, że nie jest ono „przeciętne” w takim sensie, w jakim zwyczajowo rozumiemy to słowo. GUS w swoich analizach bierze pod uwagę wyłącznie wynagrodzenia brutto w sektorze przedsiębiorstw. Wyłącza firmy zatrudniające do 9 pracowników, samozatrudnionych oraz jednostki samorządowe i instytucje publiczne. W zestawieniu nie ma więc nisko opłacanych bibliotekarzy, nauczycieli przedszkolnych czy programistów na działalności gospodarczej. Zestawienie obejmuje zaledwie około 40 proc. wykonujących pracę, a więc nie jest szczególnie reprezentatywne.

Na jednym końcu mamy więc zarabiających ponad 8 tys. zł brutto pracowników korporacji, a na drugim – armię blisko 3,6 mln zatrudnionych, którzy na koniec miesiąca otrzymują wyłącznie pensję minimalną (przynajmniej oficjalnie, bo nie można wykluczyć, że towarzyszy temu także jakaś wypłata „pod stołem”).

Coraz więcej osób zarabia ustawowe minimum

Zarabiających najmniej przybywa z każdym rokiem, co jest powiązane z idącym nieustannie do góry minimalnym wynagrodzeniem. W ostatnich dwóch latach rosło ono dwa razy do roku, co miało związek z wysoką inflacją w roku poprzedzającym. I tak od 1 stycznia 2024 roku płaca minimalna wynosi 4242 złote brutto, a stawka godzinowa to 27,70 złotego brutto. W lipcu najniższe wynagrodzenie wzrośnie do 4300 złotych brutto, a minimalna stawka godzinowa do 28,10 złotego brutto.

Z punktu widzenia pracowników na najniższych szczeblach dwie podwyżki to dobra wiadomość, bo ich pensja wyraźnie rośnie i goni inflację – takiej gwarancji nie mają inni zatrudnieni. Kij ma jednak dwa końce: nie wszyscy pracodawcy są w stanie regularnie podnosić pensje minimalne, tym bardziej że w ich obliczu pozostali pracownicy również oczekują poprawienia ich sytuacji finansowej. W efekcie część firm podnosi minimalne wynagrodzenie zgodnie z ustawowymi wymogami – ale ani o złotówkę więcej. Drugim problemem jest rosnąca niebezpiecznie szybko grupa osób zarabiających wyłącznie ustawowe minimum.

Czytaj też:
Przekłamania przeciętnego wynagrodzenia. Mniejszość zniekształca wynik
Czytaj też:
Stajemy się narodem na pensji minimalnej. To los co czwartego pracownika

Źródło: Wprost