Kup subskrypcję
Zaloguj się

Połowa młodych szuka zarobku bez pracy. Miliardy w nielegalnym hazardzie internetowym

Zostać youtuberem to jedno z najczęściej podawanych przez starsze dzieci z podstawówki marzeń odnośnie do przyszłego życia zawodowego. Wielu tych nieco starszych, gdy zauważy już, że liczba dobrze zarabiających youtuberów jest na rynku ograniczona, próbuje swojego szczęścia w hazardzie i to głównie internetowym – wynika z badań EY i CXstream. Aż 48 proc. osób w wielu 18-24 lat korzysta już z zakładów online. I to w niemałej części z nielegalnych zakładów.

Wzorcowy hazardzista w Polsce to młody mężczyzna do 24. roku życia. Przeważnie przegrywa.
Wzorcowy hazardzista w Polsce to młody mężczyzna do 24. roku życia. Przeważnie przegrywa. | Foto: Pixel-Shot / Shutterstock

Patrząc na liczbę reklam bukmacherów w telewizji, ich nazwy pojawiające się na koszulkach największych zespołów sportowych oraz na ich wyniki finansowe widać, że branża się szybko rozwija. Internet to znacząco ułatwił.

Szacunki EY Polska, które przygotowało raport na zlecenie Stowarzyszenia Graj Legalnie, wskazują, że w okresie 2018-2021 udział rynku online w całkowitym legalnym rynku zakładów wzajemnych w Polsce wzrósł z 69,7 proc. do 82,0 proc. Nie jest jednak tak, że ludzie nie wchodzą już do kasyn czy stacjonarnych przybytków hazardu. Chodzi o to, że hazardzistów przybyło, a wielu z tych "nowych" wcale nie potrzebuje wychodzenia z domu, żeby zagrać. Wszystko ułatwiają zakłady online.

Polska w czołówce hazardu online

Polska jest przy tym w europejskiej czołówce w hazardzie internetowym. Średnio w Unii Europejskiej udział internetu w zakładach ogółem zwiększył się z 42,8 proc. do 61,4 proc., czyli do poziomu o ponad 20 pkt proc. niższego niż w Polsce. W 2021 r. większy udział rynku online odnotowano tylko w: Bułgarii, na Łotwie, w Rumunii, Czechach i na Litwie – wynika z badań EY w 40 krajach świata.

Agencja badawcza CXstream na zlecenie tegoż samego Stowarzyszenia Graj Legalnie, opracowała raport dotyczący internetowego rynku hazardu. Według tych badań aż 5,5 mln internautów przyznaje, że typuje zakłady wzajemne online. To 24 proc. wszystkich internautów w 2022 r. W ciągu dwóch lat udział graczy wzrósł o 1 pkt proc. Reklama i wizja łatwego zarobku działają.

| CXstream / CXstream

Działa przy tym bardziej na mężczyzn niż na kobiety i prawdopodobnie dlatego w reklamach jest taka, a nie inna proporcja płci. Wśród mężczyzn internautów gra aż 33 proc., a kobiet zaledwie 16 proc. Wizyta na spotkaniach Anonimowych Hazardzistów właściwie potwierdza te proporcje.

Przy czym wizja wygranej najbardziej działa na najmłodszych z tych, którzy już mogą uprawiać hazard, czyli na grupę wiekową 18-24 lata. Tutaj aż 48 proc. ankietowanych przyznało, że zawiera zakłady online.

Im starsi ankietowani, tym mniej chętnie to robili. Najmniej chętnie osoby 55+, wśród których tylko 9 proc. oznajmiło, że gra hazardowo online. Być może to efekt lat przegranych i finalnego trafienia na terapie uzależnieniowe, do grup wsparcia, lub po prostu stwierdzenia oczywistego faktu, że z rachunkiem prawdopodobieństwa się nie wygra i stali gracze na zyski nie mają większych szans. To znaczy, może niektórzy czasem wygrają, ale tym więcej przegrają pozostali.

Żyła złota dla bukmacherów

Internet stał się zresztą dla hazardu żyłą złota. Jedna z największych firm bukmacherskich w Polsce, STS Holding podawała niedawno, że wartość zawartych w ub.r. zakładów, pomniejszona o wypłacone wygrane i podatek od gier, czyli tzw. net gaming revenue (NGR, przychody z gier netto) wzrosła do 663 mln zł z 565 mln zł rok wcześniej. Z czego w czwartym kwartale padł historyczny rekord dla spółki, czyli 200 mln zł.

Wartość zakładów STS wyniosła w 2022 r. aż 4 mld 679 mln zł, a do graczy w postaci wygranych wróciło 4 mld 14 mln zł. To oznacza, że przeciętnie każde wpłacone u bukmachera 100 zł oznacza stratę 14 zł i 17 gr i to nie licząc podatku. W 2021 r. taka przeciętna strata ze 100 zł zakładów w STS wynosiła 12 zł 58 gr.

Dalszy ciąg tekstu pod materiałem wideo

W STS zakłady zawierało w 2022 r. aż 783 tys. osób w porównaniu do 693 tys. rok wcześniej. – Zgodnie z naszymi wcześniejszymi zapowiedziami czwarty kwartał ubiegłego roku okazał się rekordowy. Kalendarz wydarzeń sportowych oraz mistrzostwa świata rozgrywane w Katarze przyczyniły się do wysokiej aktywności klientów. Nasza oferta przyciągnęła aż 200 tys. nowych graczy w ostatnich trzech miesiącach roku. W trakcie samego mundialu mieliśmy blisko pół miliona aktywnych klientów – powiedział prezes STS Holding Mateusz Juroszek.

– Rynek zakładów bukmacherskich ma ogromny potencjał wzrostu. Dzięki temu udział kanału online w rynku legalnych zakładów bukmacherskich stale rośnie. Jest to od lat stałe zjawisko, które będzie postępować – komentuje Paweł Sikora, prezes Stowarzyszenia Graj Legalnie.

Proporcje wygranych i przegranych nie wyglądają jednak dobrze z punktu widzenia gracza. Gdyby ktoś powiedział: daj mi 100 zł, to oddam ci 86 zł minus jeszcze podatek, to każdy postukałby się w głowę. Ale to opłata za marzenia o "wygranej życia" i za wizję życia bez pracy. Zyski organizatorowi takiego hazardu zapewnia rachunek prawdopodobieństwa. Kluczem w przypadku bukmacherów jest ustalenie zakładów tak, żeby zachęcić do grania, ale żeby zarazem wygrał na pewno bukmacher. Podobnie zresztą robią ubezpieczyciele, ustalając wysokość składek i ryzyko przy określonej kwocie wygranej.

Podobne jak w STS proporcje wygranych i przegranych są też w przypadku Totalizatora Sportowego (Lotto, TotalCasino, automaty, wyścigi konne), w którym na wygrane przeznaczało się w 2021 r. 87 proc. wpłaconych przez graczy środków, a rok wcześniej 83 proc. Ale w przypadku gier liczbowych i loterii pieniężnych TS (Lotto, zdrapki) do graczy wracało w wygranych zaledwie 58 proc. wpłaconych środków, czyli na każde wpłacone 100 zł gracze tracili średnio 42 zł – wynika z danych Totalizatora.

Na automatach hazardowych TS zarabiał w 2021 r. średnio 5 proc. wrzuconych w maszyny pieniędzy, po odliczeniu wygranych, ale bez uwzględnienia podatku, a w internetowym kasyno – 4 proc. Źle wyglądają też statystyki XTB graczy rynku kapitałowego, choć ich teoretycznie nie dotyczy rachunek prawdopodobieństwa. 80 proc. z 581 tys. klientów XTB traciło w ub.r. pieniądze na grze instrumentami pochodnymi.

Jak widać, na hazardzie zarabia zwykle jego organizator i państwo, które zgarnia miliardy w podatkach. W ub.r. już do listopada dochody państwa z podatku od gier przekroczyły założenia budżetowe, tj. było ich 3,5 mld zł, choć rząd zakładał 3,3 mld zł. Na bieżący rok zaplanowano już w budżecie 4 mld zł wpływów. Patyk w szprychy takiego mechanizmu wkłada jednak hazard nielegalny.

Nielegalny hazard w odwrocie?

Zgodnie z szacunkami EY wartość obrotów w szarej strefie na rynku zakładów wzajemnych online w Polsce wzrosła z poziomu ok. 2,7-4,1 mld zł w 2018 r. do ok. 6,8-7,6 mld zł w 2021 r.

Według badań CXstream z nielegalnych stron hazardowych korzystało w ub.r. 25 proc. internautów, z czego 18 proc. z usług zarówno legalnych, jak i nielegalnych, a 7 proc. tylko z nielegalnych, czyli 1,16 mln osób (na 22,8 mln internautów). Dwa lata wcześniej było to łącznie 30 proc., w tym 24 proc. z nielegalnych i legalnych, a 6 proc. tylko z nielegalnych.

| CXstream / CXstream

Z tego wynikałoby, że szala przechyla się w stronę hazardu zalegalizowanego. Aż o 5 pkt proc. wyższy był w 2022 r. udział internautów, którzy grają tylko u legalnych bukmacherów w porównaniu do 2020 r. – wynika z badań CXstream.

– Wyniki autorskiego podejścia ekonometrycznego EY Polska do badania wielkości szarej strefy na rynku kasyn i zakładów bukmacherskich online pokazują, że o ile w ostatnich latach udział szarej strefy w internetowym rynku kasyn i zakładów bukmacherskich spada, to poziom szarej strefy w ujęciu nominalnym rośnie – mówi dr Marek Rozkrut, partner i główny ekonomista EY na Unię Europejską i region CESA, współautor raportu EY o szarej strefie na rynku kasyn i zakładów wzajemnych online w Polsce.

– Obserwowany spadek udziału szarej strefy w całkowitej wartości rynku kasyn i bukmacherów online nie wynika zatem z kurczenia się szarej strefy, a z szybszego wzrostu rynku legalnego. Analiza pokazuje, że sektor finansów publicznych, mimo nowelizacji prawa i wprowadzonych wraz z nią narzędzi przeciwdziałania szarej strefie na rynku hazardowym online, traci każdego roku setki milionów złotych z tytułu nieodprowadzonego podatku od gier, do których należałoby jeszcze dodać utracone dochody z CIT czy PIT – podsumowuje Marek Rozkrut.

Do tematu można też podejść jednak inaczej. Gdyby nie cała branża hazardowa, legalna i nielegalna, ludzie zamiast na miraże o wygranej życia więcej pieniędzy przeznaczaliby na towary, usługi, z których do budżetu państwa płynie VAT. A oni sami i ich rodziny żyliby dostatniej, mniej byłoby rozpadów małżeństw i później dzieci z problemami psychicznymi.

Nie chodzi oczywiście o to, żeby hazardu zakazać, bo jest to tożsame z prohibicją na alkohol, która zawsze prowadziła do patologii i wzrostu przestępczości. Chodzi o to, żeby państwo, cieszące się z rozkwitu branży i np. wpływów reklam do państwowych TVP i Polskiego Radio, miało świadomość, że wcale nie zyskuje dzięki temu na podatkach od gier i zakładów, bo więcej traci na np. niezrealizowanych dochodach z VAT i leczeniu problemów.

Autor: Jacek Frączyk, dziennikarz Business Insider Polska