Góry śmieci zalegają w Birmingham. Władze angielskiego miasta ogłosiły stan wyjątkowy - "poważnego incydentu" - w związku z trwającym od 11 marca strajkiem pracowników wywozu odpadów. Protest doprowadził do tego, że na ulicach zalega 17 000 ton śmieci.
Sytuacja jest kryzysowa. Rada miasta ogłosiła stan "poważnego incydentu" z powodu obaw o zdrowie publiczne.
Strajk pracowników zakładów oczyszczania miasta trwa od 11 marca.
Chodzi o podwyżki i planowaną restrukturyzację służb. Mieszkańcy skarżą się na góry śmieci i obecność szczurów.
Nie mieliśmy żadnych szczurów, dopóki te sterty się nie pojawiły. Teraz szczury urządzają sobie imprezy na trawie przed naszym domem - mówi jedna z mieszkanek Birmingham.
Działania rady miasta nie przyniosły jak dotąd rezultatów - zarówno w zakresie negocjacji ze związkami zawodowymi, jak i podejmowania awaryjnych działań.
Mimo że zwiększana jest liczba operacji sprzątania ulic i usuwania nielegalnych wysypisk - przy zaangażowaniu dodatkowych pojazdów i załóg - na ulicach wciąż zalegają góry czarnych worków z odpadami. Związki zawodowe oskarżają radę o narzucanie obniżek płac.
Twierdzą, że planowana restrukturyzacja spowoduje, że niektórzy pracownicy stracą do 8000 funtów rocznie. Negocjacje pomiędzy radą miasta a związkiem zawodowym Unite zakończyły się niepowodzeniem.
Rząd monitoruje sytuację i deklaruje gotowość do udzielenia wsparcia, jeśli lokalne władze tego zażądają.
Sytuacja staje się coraz gorsza. Opozycja parlamentarna wezwała rząd premiera Keira Starmera do podjęcia pilnej interwencji, w tym do wysłania do Birmingham prywatnych firm wywożących śmieci. Mieszkańcy skarżą się na wszechobecny smród i niewyobrażalny bałagan.