Kontynuujemy prezentację monografii Roberta Makensona zatytułowanej „Działalność opozycyjna kolejarzy na terenie Wschodniego Okręgu Kolei Państwowych w Lublinie w latach 1980 – 1989” W bieżącym numerze część trzynasta.
Rozmowa ze Zbigniewem Figlem, brygadzistą elektromonterem Lokomotywowni Pozaklasowej PKP w Lublinie, działaczem NSZZ „Solidarność” na różnych szczeblach.
Robert Makenson: Panie Zbigniewie, jak Pana zdaniem doszło do rozpoczęcia strajku w Lokomotywowni Lublin?
Zbigniew Figiel: W maju na oddziale lokomotyw elektrycznych, na którym pracowałem, nie otrzymaliśmy premii, bo rzekomo nie wykonaliśmy planu napraw. Wobec braku części zamiennych należało wymontowywać części z jednej lokomotywy, by uruchomić drugą. Ten sposób znacznie wydłużał łączny czas naprawy w porównaniu do montażu nowej części. Nie udało się więc naprawić wszystkich objętych planem lokomotyw i nie dostaliśmy premii za kwiecień 1980 roku. Wówczas moi koledzy z oddziału napraw lokomotyw elektrycznych postanowili po 10. maja około godz. 7.00 przerwać pracę. Żądaliśmy wyjaśnienia sprawy i uregulowania premii. Około 10.00 delegacja protestujących została wezwana do naczelnika Lokomotywowni Jerzego Lulka. W trakcie rozmów naczelnik przyznał nam rację i zobowiązał się, iż tę sprawę wyjaśni i ureguluje. Po tej obietnicy podjęliśmy pracę. Sytuacja ta zapoczątkowała proces jednoczenia się robotników. Moim zdaniem był to prapoczątek Lubelskiego Lipca. Już następnego dnia pracownicy na terenie całej Lokomotywowni dowiedzieli się, iż po raz pierwszy pojawiło się wystąpienie pracowników walczących o swoje prawa. Wówczas nawiązaliśmy kontakt z Czesławem Niezgodą. Miał do nas pretensję, iż wystąpiliśmy sami bez wsparcia ze strony pozostałych pracowników Lokomotywowni. Tak jednak wyszło. Zaczęliśmy się spotykać częściej w celu ewentualnej wspólnej organizacji podobnego protestu, ze wsparciem wszystkich pracowników Lokomotywowni. To był początek działalności opozycyjnej wobec władzy.
Czy te wydarzenia zaowocowały skutecznością działań w trakcie strajku w lipcu 1980 roku?
Strajk rozpoczął się 15 lipca 1980 roku w Lokomotywowni Lublin. Następnego dnia dołączyły inne jednostki węzła PKP Lublin tj.: służba drogowa, łączność, samochodówka i jednostka sieci i zasilania. 16 lipca po dołączeniu do strajku Oddziału Sieci i Zasilania wyłączona została sieć trakcyjna. Drużyny trakcyjne czyli maszyniści dołączyły do strajku prawdopodobnie 16 lipca 1980 roku. W tym też dniu nastąpiły blokady torów i rozjazdów przez ustawione tam lokomotywy i wagony.
Czy należy przyjąć, iż protesty strajkowe zaczęły się w warsztacie Lokomotywowni?
Tak, zdecydowanie tak. Był to warsztat lokomotyw elektrycznych, spalinowych oraz dział obrządzania. Czesław Niezgoda był wówczas majstrem na obrządzaniu.
Co może Pan powiedzieć o pogłoskach medialnych, iż doszło także do przyspawania lokomotyw?
Słyszałem doniesienia medialne o przyspawaniu jednej lokomotywy. Nie jest to jednak prawdą.
Czy mogła to być prowokacja Służby Bezpieczeństwa, by zdyskredytować strajkujących?
Jest to możliwe, bo tych ubeków na terenie Lokomotywowni było sporo nie tylko w czasie strajku, ale i później np. w stanie wojennym, niektórzy z nich byli na etatach kolejowych.
Czy przed wybuchem strajku w dniu 16 lipca 1980 r. poczynione zostały wcześniej przygotowania organizacyjne tj. np. wyżywienie czy zakwaterowanie strajkujących?
Były rozmowy na ten temat, ale nie pamiętam, by zostały wdrożone w życie.
Jak rozpoczął się strajk i w jaki sposób powiadomiono o nim kierownictwo?
Strajk na kolei był dla nas nowością. Zgromadziliśmy się na placu przed budynkiem administracji Lokomotywowni. Z dwóch wózków akumulatorowych zbudowaliśmy coś na kształt podium. Wówczas Czesław Niezgoda i prawdopodobnie Szpakowski powiadomili naczelnika Lokomotywowni, iż pracownicy nie przystąpili do pracy.
Z dokumentów wynika, iż w czasie strajku i po nim Zdzisław Szpakowski był aktywnym TW? Czy mieliście wówczas podejrzenia wobec jego osoby?
Tego wtedy nie wiedzieliśmy.
Czy w związku z tym można podejrzewać, iż jego aktywność podczas strajku była próbą prowokacji ze strony Służby Bezpieczeństwa?
Mogła, ale chyba raczej nie. Z Czesławem Niezgodą, Tadeuszem Majchrzakiem, Markiem Kowalskim, Tadeuszem Kaszowskim ze „spalinówek” spotykaliśmy się często, natomiast ze Szpakowskim spotykaliśmy się rzadko. W czasie strajku występował komitet strajkowy. Był w nim np. Janusz Iwaszko, Czesław Niezgoda, Stanisław Dobosz, Tadeusz Majchrzak, Marek Kowalski, Tadeusz Kaszowski, ja i Piotr Osiak. Czesław Niezgoda i Zdzisław Szpakowski rozmawiali z naczelnikiem Jerzym Lulkiem. Sformułowaliśmy postulaty strajkowe. Pisał je Waldemar Baranowski. Przedstawione zostały naczelnikowi. Z Warszawy przyjechał wiceminister komunikacji Janusz Kamiński. Przybył też dyrektor Wschodniej Dyrekcji Okręgowej Kolei Państwowych w Lublinie Antoni Gzula. Prosił nas o uruchomienie wszystkich pociągów pasażerskich. Wówczas pociągi nie dojeżdżały do Lublina i nie wyjeżdżały z Lublina. Gzuli szczególnie na tym zależało.
Gdzie doszło do spotkania z min. Kamińskim?
Nie pamiętam, czy doszło do spotkania strajkujących z min. Kamińskim. jeżeli do niego w ogóle doszło to raczej w hali napraw niż na podium na placu.
Czy w czasie aktywnego strajku były jakieś próby prowokacji ze strony Służby Bezpieczeństwa?
Ja się nie spotkałem z takimi próbami. Były wyznaczone takie grupy 2-3 osobowe spośród pracowników Lokomotywowni i one patrolowały teren objęty strajkiem. Ja do takiej grupy nie należałem.
Czy podczas strajku na tym terenie przebywali funkcjonariusze Służby Ochrony Kolei (SOK)?
Nie pamiętam, nie chcę wprowadzać w błąd.
Co było sygnałem do zakończenia strajku?
Podpisanie postulatów, które przedstawiliśmy dyr. Gzuli. Najważniejszym z nich było uprawnienie do wyboru nowej Rady Zakładowej bezpośrednio przez pracowników Lokomotywowni.
Kto jeszcze był w zespole negocjacyjnym ze strony administracji?
Ja pamiętam tylko dyr. Gzulę i nacz. Lulka. Nie pamiętam czy w zespole tym był także dyr. Władysław Główczyk.
Czy wszystkie postulaty strajkujących zostały przyjęte przez administrację?
Przyjęte zostały wszystkie, ale nie wszystkie zostały zrealizowane. Dodam, iż w czasie strajku na terenie Lokomotywowni nie było żadnych wybryków, żadnego pijaństwa. Moim zdaniem było to bardzo poważne potraktowanie strajku przez wszystkich pracowników. Była zachowana powaga przez cały czas.
Jak wyglądała Pańska dalsza działalność w związku, od września 1980 roku?
We wrześniu 1980 roku organizowaliśmy struktury związkowe NSZZ „Solidarność” w Lokomotywowni PKP Lublin i na całym węźle lubelskim. Już we wrześniu zorganizowaliśmy też Święto Kolejarza na terenie Lokomotywowni. Wysyłaliśmy zaproszenia do wszystkich Komitetów Założycielskich NSZZ „Solidarność” węzła lubelskiego. Uroczystość odbyła się na hali bieżącej obsługi rewizyjnej parowozów. Mszę Świętą celebrował śp. ks. Stefan Soszka. Na te obchody zjechało się parę delegacji kolejarzy z Polski. Wielu kolejarzy przystępowało do komunii św. Były to więc uroczystości kościelne. Już w 1981 roku zostałem delegowany na 2 tygodnie do budowy pomnika doli kolejarskiej, którą rozpoczęliśmy na pamiątkę strajku lipcowego. Pamiętam jak wykopaliśmy wtedy fundament, a Olek Grabczyński ciął i spawał szyny, z których powstał krzyż. Józio, nie pamiętam nazwiska, majster z działu obrządzania zajmował się budową tego pomnika. Było to realizowane wg projektu, ale nie pamiętam czyjego. Na początku wylewaliśmy fundamenty, następnie konstrukcję żelbetową, do której mocowane były te szyny. Pomnik stoi do dziś. Umieszczono na nim słowa Ojca Świętego Jana Pawła II: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi”. Natomiast w 1981 roku obchody Świętej Katarzyny Aleksandryjskiej Patronki Kolejarzy zorganizowaliśmy już w listopadzie. Wówczas poświęcono ukończony już krzyż-pomnik, natomiast uroczystości I rocznicy strajków lipcowych odbyły się z Mszą św. polową przy nieukończonym pomniku. W czerwcu 1982 roku zostałem internowany. Zabrano mnie z miejsca pracy.
Jaką miał Pan funkcję związkową we wrześniu 1980 roku?
Z.F. W tym okresie byłem przewodniczącym koła NSZZ „Solidarność” w oddziale napraw lokomotyw elektrycznych. Na początku było to w ramach Komitetu Założycielskiego, później od października rozpoczęły się oddolne wybory do nowych struktur NSZZ „Solidarność”. Od lipca 1980 roku w Lokomotywowni funkcjonowała już nowa Rada Zakładowa wybrana przez pracowników. Nie nazywała się jeszcze „Solidarność”, bo nazwa ta powstała dopiero później. Rada Zakładowa w tym okresie przekształciła się w NSZZ „Solidarność”. Ja jako przewodniczący koła napraw lokomotyw elektrycznych wszedłem w skład Komisji Oddziałowej NSZZ „Solidarność” Lokomotywowni Lublin.
Był Pan też członkiem Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” Węzła PKP Lublin.
Tak, byłem choćby w Prezydium tej Komisji. Ale to było w 1981 roku, po rejestracji NSZZ „Solidarność” na jesieni 1980 roku. W skład w/w Komisji wchodzili przewodniczący komisji oddziałowych i wybrani na zebraniu walnym delegatów organizacji zakładowej zorganizowanej na początku 1981 r. w Domu Kolejarza. W trakcie głodówki we Wrocławiu w październiku 1980 roku przysyłano do naszych struktur wiadomości. Przywozili je zaufani ludzie. W Komisji Oddziałowej „S” Lokomotywowni Lublin mieliśmy jedną czy dwie tablice informacyjne. Wieszaliśmy tam wszelkiego rodzaju wiadomości, które do nas docierały. Wówczas to ludzie zaczęli się gremialnie zapisywać się do NSZZ „Solidarność”, zarówno podczas głodówki, jak i po niej. W Lokomotywowni Lublin w tym czasie należało ponad 80 % pracowników. W mojej komórce napraw lokomotyw elektrycznych było to ponad 90 %.
(cdn)
Robert Makenson
(opracował do druku K. Wieczorek)