Starsi czytelnicy pewnie pamiętają (lub przeżyli na własnej skórze), iż jeszcze ponad pół wieku temu choćby soboty były pracujące. Przez ten czas wiele się zmieniło, a postęp technologiczny sprawił, iż można wiele zadań robić efektywniej i krócej.
Dlatego w wielu branżach czy firmach choćby obecny tydzień roboczy (5 dni po 8 godzin pracy) wydaje się za długi. Idea skrócenia czasu pracy będzie realizowana w prawie 2 tysiącach firm i instytucji już w przyszłym roku.
Pilotaż krótszego tygodnia pracy w 2026 roku. Tylu chętnych nikt się nie spodziewał
Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej zakończyło 15 września nabór wniosków od firm, które chcą wziąć udział w pilotażu. choćby sami autorzy nie spodziewali się tylu chętnych. Do programu zgłosiły się aż 1994 przedsiębiorstwa i instytucje.
Specjalnie powołana w ministerstwie komisja oceni teraz wszystkie złożone wnioski, a ostateczną listę firm zakwalifikowanych do programu poznamy do 15 października 2025 roku.
Jak 4-dniowy tydzień pracy ma wyglądać w praktyce? Firmy muszą trzymać się tych zasad
Wybrane przedsiębiorstwa będą miały czas do końca roku, by przygotować się organizacyjnie na zmiany. Testowanie nowych rozwiązań rozpocznie się oficjalnie 1 stycznia 2026 roku i potrwa rok.
Najważniejsze założenie jest takie: pracownicy będą pracować krócej, ale ich wynagrodzenie nie może ulec zmianie. Pracodawcy ponadto nie będą też mogli pogorszyć warunków zatrudnienia i zostaną zobowiązani do utrzymania co najmniej 90 proc. załogi.
Czterodniowy tydzień pracy to tylko jedna z możliwości. Firmy biorące udział w pilotażu mogą testować różne modele. Dostępne warianty skrócenia czasu pracy to między innymi:
Klasyczny 4-dniowy tydzień pracy przy zachowaniu 100 proc. wynagrodzenia.
Skrócenie każdego dnia pracy, np. do 7 godzin zamiast 8.
Udzielenie pracownikom dodatkowych, płatnych dni wolnych w miesiącu lub w skali roku.
Wprowadzenie własnego, autorskiego modelu, który będzie najlepiej dopasowany do specyfiki danej firmy.
Firmy biorące udział w programie mogą liczyć na wsparcie finansowe od rządu: choćby do 1 miliona złotych na realizację projektu, ale nie więcej niż 20 tys. zł na jednego pracownika. Ta zachęta z pewnością wpłynęła na zainteresowanie pilotażem, ale nie tylko.
Krótszy tydzień pracy w Polsce. Niektórzy testowali to wcześniej i są zadowoleni z efektów
Rządowy pilotaż to przełom w skali ogólnopolskiej, ale idea skracania czasu pracy nie jest zupełną nowością. I to choćby w naszym kraju. Doskonałym przykładem jest Szczecinek, gdzie burmistrz Jerzy Hardie-Douglas z sukcesem wprowadził 35-godzinny tydzień pracy w urzędzie miasta.
Jak to możliwe, iż urzędnicy pracują krócej, a urząd jest otwarty dla mieszkańców przez 5 dni w tygodniu? Rozwiązanie okazało się genialne w swojej prostocie. Pracownicy pracują tam cztery dni w tygodniu, ale mają wolne w różne dni: raz jest to piątek, a w kolejnym miesiącu poniedziałek.
Dzięki systemowi rotacyjnemu urząd jest stale dostępny dla petentów, a urzędnicy cieszą się regularnie przedłużonym weekendem. Jak przyznał sam burmistrz, ta zmiana okazała się tak atrakcyjna, iż problem z brakiem chętnych do pracy w ratuszu zniknął niemal z dnia na dzień.
Przykład Szczecinka, a także podobne rozwiązania we Włocławku czy Lesznie, pokazują, iż krótszy czas pracy przynosi wiele korzyści. Pracownicy są bardziej wypoczęci, zmotywowani i efektywni, a pracodawcy zyskują wizerunek nowoczesnej i atrakcyjnej firmy. Za nieco ponad rok przekonamy się, jakie są efekty przy wprowadzeniu tego na szerszą skalę.