Ponad 100 mld dolarów – taką wartość ma pakiet uzbrojenia, który Donald Trump chce osobiście zaoferować Arabii Saudyjskiej podczas majowej wizyty. Problem w tym, iż jedna z zawartych w nim propozycji sprzętowych jest co najmniej kontrowersyjna – chodzi o dron rozpoznawczo-bojowy MQ-9B Reaper, strącany ostatnio przez bojowników Houti, z którymi Arabia Saudyjska toczyła już wojnę.
Oferowany przez prezydenta USA pakiet jest niejako w kontrze do szerszej umowy dotyczącej zakupów uzbrojenia w USA przez Saudyjczyków, którą usiłowała zawrzeć jeszcze administracja Bidena w ramach paktu obronnego z Rijadem, jako części szerokiego porozumienia, które przewidywało normalizację stosunków Arabii Saudyjskiej z Izraelem.
Propozycja Bidena przedstawiona w 2024 roku przewidywała dostęp do zaawansowanej technologicznie broni amerykańskiej w zamian za wstrzymanie chińskich zakupów broni i ograniczenie inwestycji Pekinu w Królestwie. w tej chwili znane są jedynie kategorie sprzętu jakie mieliby nabyć Saudyjczycy, ale bez określenia co zawiera szerszy pakiet uzbrojenia.
Jak powiedział wysoki urzędnik Departamentu Obrony USA, obecnie, w czasie prezydentury Trumpa, „stosunki obronne z Królestwem Arabii Saudyjskiej są silniejsze niż kiedykolwiek”.
„Utrzymanie naszej współpracy w zakresie bezpieczeństwa pozostaje ważnym elementem tego partnerstwa i będziemy przez cały czas współpracować z Arabią Saudyjską, aby zaspokoić ich potrzeby obronne” – dodał.
Stany Zjednoczone od dawna dostarczają Arabii Saudyjskiej broń. Za swojej pierwszej kadencji Trump też zaproponował Saudyjczykom ogromny pakiet sprzętu wojskowego wartości 110 mld dolarów, jednak do 2018 sprzedaż wyniosła tylko 14,8 mld dolarów, a po morderstwie saudyjskiego dziennikarza Jamala Khashoggiego Kongres w ogóle zaczął kwestionować umowy z Arabią Saudyjską. W 2021 roku, za rządów administracji Bidena, Kongres wręcz nałożył zakaz sprzedaży broni ofensywnej Arabii Saudyjskiej w związku z zabójstwem Khashoggiego. USA zaczęły też wywierać presję na Królestwo, aby zakończyło wojnę w Jemenie, która pochłonęła wiele ofiar wśród ludności cywilnej.
Donald Trump zawsze twierdził, iż sprzedaż broni Arabii Saudyjskiej jest korzystna dla USA z racji „tworzenia miejsc pracy sektorze zbrojeniowym”. Ale aby ostatecznie zrealizować wartą 8 mld dolarów transakcję, musiał w czasie swojej pierwszej kadencji ominąć Kongres ogłaszając „stan zagrożenia z powodu wydarzeń na Bliskim Wschodzie”, tak by sprzeciwiający się wtedy sprzedaży broni do Królestwa Kongres nie zablokował tej transakcji. Zgodnie bowiem z prawem USA międzynarodowe umowy dotyczące broni muszą zostać zaakceptowane przez członków Kongresu przed ich sfinalizowaniem.
Według analityków francuskich przyczyna obecnej ofensywy dyplomatycznej USA po kłopotach poprzedniej administracji z Arabią Saudyjską jest dość prosta. Joe Biden, poprzedni prezydent USA, był znienawidzony przez następcę tronu, księcia Mohammeda bin Salmana, którego oskarżał o wydanie rozkazu zabójstwa Khashoggiego. Donald Trump zaś ujął księcia tym, iż wyraził podziw dla jego osiągnięć.
Warto wspomnieć, iż administracja Bidena zaczęła łagodzić swoje stanowisko wobec Arabii Saudyjskiej w 2022 roku, kiedy nastąpił „mały kryzys energetyczny”, po inwazji Rosji na Ukrainę i wzrosły ceny ropy. Zakaz sprzedaży broni ofensywnej został zniesiony w 2024 roku, ponieważ Waszyngton ściśle współpracował z Rijadem po ataku Hamasu z 7 października, aby opracować plan rozejmu w Strefie Gazy.
Obecnie w umowę sprzętową proponowaną przez administrację Trumpa zaangażowanych jest kilka największych koncernów zbrojeniowych. Lockheed Martin ma dostarczyć zaawansowane systemy uzbrojenia, w tym pociski przeciwlotnicze i radary oraz maszyny transportowe C-130J Super Hercules.
RTX Corp., dawniej znany jako Raytheon Technologies, ma również odegrać znaczącą rolę w pakiecie, mówi się o systemie przeciwlotniczym opartym na bateriach Patriot oraz radarach LTAMDS. Inni dostawcy to Boeing, Northrop Grumman i General Atomics. Nie jest jasne co dostarczą te firmy z wyjątkiem ostatniego dostawcy, czyli General Atomics.
W przypadku tej firmy chodzi o opiewająca na 20 mld dolarów umowę dotyczącą głównie dronów MQ-9B SeaGuardian służących głównie do rozpoznania i ataków nad morzem. Ostatnio oferowano je Saudyjczykom na targach przemysłu obronnego IDEX w Abu Zabi.
„Jesteśmy jeszcze na bardzo wczesnym etapie, ale mocno na to naciskamy, ponieważ Arabia Saudyjska jest bardzo zainteresowana bezpilotowcem MQ-9B – spodziewamy się, iż mają znaczne wymagania [dotyczące tych dronów], które mogłyby skutkować wieloma dziesiątkami tysięcy miejsc pracy w USA, gdybyśmy sfinalizowali tę sprzedaż” – stwierdził w Abu Zabi Dave Alexander, prezes General Atomics Aeronautical Systems, w wypowiedzi dla Defense News.
Sama oferta pozostawała tajemnicą, wiadomo było jedynie, iż chodzi o co najmniej 18 bezpilotowców i będzie wymagać montażu, serwisu i utrzymania w zakładach samej Arabii Saudyjskiej. Oferta ta była w kontrze do wcześniejszych zamówień Saudyjczyków, którzy wcześniej zwracali się do firm chińskich i tureckich kupując drony rozpoznawczo-bojowe. W 2014 roku po raz pierwszy Królestwo nabyło chińskie CH-4, by później kupić „chińskie Predatory”, czyli drony rozpoznawczo-bojowe Wing Loong II. W 2023 roku Arabia Saudyjska nabyła także drony bojowe Akinci od tureckiego producenta Baykar. Dyrektor generalny firmy Haluk Bayraktar w wywiadzie dla Defense News określił tę transakcję jako największą umowę obronną między Arabią Saudyjską a Turcją.
Te działania w dużej mierze były spowodowane postawą Waszyngtonu, który sprzedaż amerykańskiego sprzętu wojskowego obwarowywał istotnymi zastrzeżeniami, co powodowało frustrację w krajach Zatoki Perskiej przyzwyczajonych do realizacji własnej polityki, niejednokrotnie mocno niezgodnej z amerykańską. Przykładem był los umowy z Katarem o nabyciu MQ-9B, którą Departament Stanu opóźnił o rok nie wyjaśniając powodu. Nieoficjalnie wiadomo było, iż chodzi o zbliżenie Kataru z Chinami i z Rosją, jednak oficjalnie nikt tego nie powiedział. Dodatkowo umowa ta była powiązana z inną umową, w ramach której Emiraty miały otrzymać 50 F-35, ale ją wstrzymano z powodu obaw o wyciek amerykańskich technologii do Chin i Rosji.
„Przyszłość jest świetlana z tą nową administracją, ponieważ myślę, iż [Trump] otworzy się na znacznie więcej pro-biznesu w tym obszarze, co pozwoli nam iść naprzód, traktować naszych partnerów jak równych sobie… i zawierać umowy, a nie doprowadzać wszystkich do szału głupimi warunkami” – powiedział Dave Alexander dodając, iż spodziewa się wznowienia sprzedaży SeaGuardianów do Zjednoczonych Emiratów Arabskich przez USA pod rządami Trumpa.
Jednak to właśnie ta umowa postrzegana jest jako coraz bardziej kontrowersyjna. Houti, z którymi walczy USA a adekwatnie całe NATO, z którymi także prowadziła wojnę Arabia Saudyjska, zestrzelili siedem amerykańskich dronów Reaper w ciągu niecałych sześciu tygodni. Oznacza to straty w wysokości ponad 200 mln dolarów, znaczące już dla Amerykanów. Każdy MQ-9B kosztuje bowiem ponad 30 mln dolarów. zwykle latają one na wysokościach 12 000 metrów, ale są powolne i ze względu na konstrukcję nie mogą wykonywać gwałtownych manewrów unikowych. Przywódcy Houti konsekwentnie nagłaśniali straty amerykańskie w publicznych oświadczeniach. Według agencji AP USA straciły drony Reaper 31 marca oraz 3, 9, 13, 18, 19 i 22 kwietnia, co oznacza, iż trzy ostatnie drony zostały zestrzelone w czasie ostatniego tygodnia. Jak twierdzą analitycy, świadczy to o dostawach systemów rakietowych średniego pułapu dla Houti, najprawdopodobniej z Iranu, choć mogą być to także kupione przez Iran przeciwlotnicze zestawy produkcji rosyjskiej. Warto wspomnieć, iż płk. Wadym Sucharewski, dowódca Sił Bezzałogowych Systemów Ukrainy, stwierdził, iż drony tego typu wobec „wielopiętrowej i wielowarstwowej” obrony przeciwlotniczej nie będą miały większych szans na samodzielnie działanie, czego dowodzi wojenna praktyka wojsk Ukrainy. Saudyjczycy mogą więc mocno zastanawiać się nad sensem amerykańskiej propozycji.