Absurdalna polityka Unii Europejskiej, która w ostatnich paru latach gwałtownie przyśpieszyła, ma na celu eliminację całej grupy społecznej, jaką są rolnicy – alarmuje w rozmowie z Biznes Alert były minister rolnictwa RP (2018-2020), a w tej chwili poseł klubu Wolni Republikanie, Jan Krzysztof Ardanowski.
„W ostatnich latach byliśmy świadkami otwierania na oścież unijnego rynku towarów rolnych na produkty z Ukrainy i innych części świata, przy jednoczesnym nakładaniu na naszych rolników kolejnych uciążliwych i drogich zobowiązań, podnoszących koszty produkcji. Oprócz tego od lat widzimy presję, żeby przechodzić na tzw. rolnictwo ekologiczne, które może być traktowane jako hobby dla pasjonatów, ew. bardzo niszowa specjalizacja, ale nie sensowna alternatywa będąca w stanie wyżywić ludność Europy” – wylicza Ardanowski.
Nie pasują do wizji elit?
„Konsekwencją tych działań – nie potrzeba do tego szczególnie przenikliwej wyobraźni – będzie upadek bardzo wielu gospodarstw w Polsce i Europie. Ten proces już się zaczął. Ratując się przed upadkiem gospodarstwa zadłużają się, starają się powiększać, sądząc, iż to zapewni im przetrwanie. Nie zapewni. Polityka, którą teraz obserwujemy – jeżeli będzie kontynuowana i doprowadzona do swojego logicznego końca – zniszczy znaczną część gospodarstw, eliminując grupę społeczną, jaką są rolnicy w Europie” – prognozuje były minister.
Pytany dlaczego tak się dzieje zwraca uwagę, iż rolnicy w skali Europy są – co do zasady – grupą bardziej konserwatywną i nie pasują do wizji świata brukselskich elit.
„Rolnicy są ludźmi bardziej konserwatywnymi, o silnym przywiązaniu do tradycyjnych wartości, do rodziny, naturalnych relacji między mężczyzną a kobietą; to są rodziny liczniejsze, przywiązane do religii chrześcijańskiej, więc nie pasują do tego modelu społeczeństwa europejskiego narzucanego przez liberalno-lewicowe środowiska decydujące de facto o tym, co się w Europie dzieje. Rolnicy ze swoim zdrowym rozsądkiem, twardym stąpaniem po ziemi, logicznym myśleniem zawadzają. Dlatego przyszła na nich czarna godzina” – ocenia poseł.
Transformacja rynku pracy
Inny powód – bardziej przyziemny, ale korelujący z celami Brukseli – to, zdaniem Ardanowskiego, potrzeby rynku pracy największej europejskiej gospodarki.
„Skoro okazało się, iż niemiecki eksperyment z importem ludzi z innych kręgów kulturowych nie wypalił – zamiast zasilić gospodarkę imigranci pobierają socjal – pewnie niektórym szefom koncernów roi się, iż likwidując gospodarstwa chłopskie zmuszą rodziny rolnicze do pracy w ich zakładach. I pewnie się nie mylą. Rolnictwo przestaje być działalnością opłacalną w każdym typie gospodarstw. Czy to zajmujących się produkcją roślinną, czy też zwierzęcą. Mniejsze gospodarstwa nie radzą sobie z konkurencją z tanią produkcją z importu, większe – z rosnącymi kosztami. Może nadejść taki dzień, iż ludzie porzucą te gospodarstwa i będą szukać pracy w fabryce i supermarkecie” – ostrzega.
Zwraca też uwagę, iż europejskie rolnictwo od lat jest atakowane za rzekomą „nieekologiczność” i oskarżane o odpowiedzialność za zmiany klimatu.
„Elity brukselskie, które nie podlegają demokratycznej ocenie i pilnują interesów wielkich koncernów kosztem swoich obywateli, jak mantrę powtarzają chorą i nieprawdziwą tezę o antropogenicznym charakterze zmian klimatycznych. To jest bzdura niepoparta żadnymi wiarygodnymi danymi. Owszem, obserwujemy zmiany klimatyczne, które zachodzą w sposób, na który nie mamy żadnego wpływu. W historii Ziemi zmiany klimatyczne zachodziły wielokrotnie, a nie było na nie żadnego wpływu człowieka. Były zlodowacenia, były wysokie temperatury – człowiek nie ma na to żadnego wpływu” – podkreśla Jan Krzysztof Ardanowski.
„Te same elity, które chcą sprowadzać żywność z terenów, gdzie wycięto amazońską puszczę, wykorzystują strach niektórych ludzi o zdrowie, o Ziemię i grając na emocjach proponują diabelską alternatywę, czyli taką, która nie jest wcale alternatywą. Trąbią, iż trzeba zmienić funkcjonowanie człowieka i jego gospodarki, a w rolnictwie iść w kierunku tzw. ekologii” – zaznacza były minister.
Rolnictwo ekologiczne
„W największym uproszczeniu, rolnictwo +ekologiczne+ w myśl unijnych regulacji to takie, które nie stosuje sztucznych nawozów, pestycydów i antybiotyków. Przeciętnemu konsumentowi wydaje się, iż żywność z takich surowców jest lepsza, taka trochę staroświecka, +jak dawniej+. Należy ten mit rozwiać. Środki ochrony roślin stosowane odpowiednio i mądrze są lekarstwami dla roślin. Chronią je przed patogenami, zapobiegają np. mykotoksynom, które mają adekwatności rakotwórcze. Poza tym, żywność produkowana +ekologicznie+ ze względu na niższe plony i o wiele większy wkład pracy manualnej, bądź konieczność wprowadzenia robotyzacji – mechanizacja nie wystarcza – jest wielokrotnie droższa. Ta żywność powinna być może 200-300 proc. droższa od żywności konwencjonalnej, żeby rolnikom opłacało się w ten sposób produkować. Ilu konsumentów chciałoby się zgodzić na takie podwyżki?” – pyta retorycznie Ardanowski.
Na tym jednak nie koniec. Zwraca uwagę, iż produkcja ekologiczna jest tak niszowa, niestabilna i podatna na różnego rodzaju plagi, iż nie jest i nie będzie w stanie wyżywić rosnącej populacji świata, czy choćby obecnej populacji Europy.
„To jest utopia. Ludzie musieliby migrować z miast z powrotem na wieś, żeby uprawiać dla siebie pola i się w ten sposób wyżywić. Na początku 20. wieku jeden rolnik mógł wyżywić 2,5 osoby. w tej chwili – ponad 100. Dzięki temu ludzie nie muszą produkować żywności na własny użytek, mogą migrować do miast, zostawać mechanikami, naukowcami, prawnikami. Nastąpiła nieznana w historii specjalizacja i zróżnicowanie zawodowe. Postęp. Warto jednak pamiętać, iż u podstaw tego postępu są rolnicy, którzy zapewniają wszystkim innym zaspokojenie najbardziej podstawowej potrzeby człowieka, jaką jest jedzenie” – apeluje poseł Wolnych Republikanów.
Zastrzega jednocześnie, iż nie jest przeciwko sposobom gospodarowania, które zwiększają zawartość próchnicy w glebie i poprawiają jej strukturę.
„Tak, trzeba mocno działać i pracować na rzecz biologizacji gleby. Pojawiło się określenie +rolnictwo regeneratywne+, czyli takie, które uzyskując wysokie plony pozostawiają glebę w dobrym, może choćby lepszym stanie. Trzeba o tym mówić. Ale to nie znaczy, iż trzeba zmuszać rolników do tzw. rolnictwa ekologicznego, bo to żadne wyjście dla świata” – podsumowuje Jan Krzysztof Ardanowski.