Bałtyk stał się linią frontu. Gdyby nie sabotaże, NATO nie wysłałoby tam okrętów

19 godzin temu

Doniesienia „Washington Post”, który, powołując się na anonimowe źródła wywiadowcze, podał, iż przerwanie podmorskich kabli w Zatoce Fińskiej było „wypadkiem, a nie aktem sabotażu”, są wątpliwe – uważają zgodnie estońscy i fińscy eksperci w dziedzinie bezpieczeństwa i zagrożeń hybrydowych.

– Znaczyłoby to, iż działamy zgodnie z planem, który wyraźnie leży w interesie Rosji – skomentował szef departamentu w Europejskim Centrum ds. Zwalczania Zagrożeń Hybrydowych (Hybrid CoE) Jukka Savolainen. Według niego trzech incydentów z uszkodzeniem kabli, do jakich doszło w ciągu półtora roku, nie można uznać za „przypadki”. „To niedorzeczne; w każdym scenariuszu” – stwierdził na łamach „Ilta-Sanomat” („IS”).

„Washington Post” podał w niedzielę, powołując się na anonimowe źródła, iż według europejskich i amerykańskich służb wywiadowczych uszkodzenie kabla elektroenergetycznego EstLink 2 oraz kilku kabli telekomunikacyjnych, do czego doszło w Boże Narodzenie, 25 grudnia ubiegłego roku, było „wypadkiem” wynikającym z niedoświadczenia załogi, pływającej na wysłużonym i źle utrzymanym statku. Podkreślono przy tym, iż żadnych dowodów potwierdzających udział Rosji, tj. wydania załodze rozkazu zniszczenia podmorskiej infrastruktury, nie znaleziono.

O ostatnie uszkodzenie podmorskich kabli w Zatoce Fińskiej, podejrzany jest tankowiec Eagle S, pływający pod banderą Wysp Cooka, który płynął z Petersburga z ładunkiem rosyjskiej benzyny. Jego celem podróży był egipski Port Said. Statek wraz z ponad 20-osobową załogą (obywatelami Indii i Gruzji) został zatrzymany przez fińskie służby. Śledczy z Helsinek podejrzewają, iż do uszkodzenia kabli doszło w wyniku przeciągnięcia po dnie, na odcinku ok. 100 km, kotwicy statku.

– Informacje zachodnich gazet pomijam milczeniem – skomentował dla publicznego radia Yle, kierujący dochodzeniem komisarz Sami Liimatainen.

– Sednem operacji hybrydowej jest to, aby trudno było udowodnić, kto lub jakie siły za tym stoją – zauważył badacz Fińskiego Instytutu Spraw Zagranicznych (UPI), Joel Linnainmaki. Według niego do informacji „WP” należy podchodzić z „ostrożnością”.
– W każdym razie, Rosja kieruje swoje działania w stronę Zachodu poprzez m.in. sabotaże i szpiegostwo, które są prowadzone np. przy użyciu dronów lub poprzez rekrutację przestępców, co miało miejsce w Estonii – stwierdził w komentarzu opublikowanym we wtorkowym wydaniu „Helsingin Sanomat”.

Jeśli nie chodziłoby o sabotaż, to przywódcy państw Morza Bałtyckiego nie włączyliby się tak w tę sprawę, a NATO nie wysłałoby więcej okrętów – przyznał dyrektor wydziału nauk o bezpieczeństwie Estońskiej Akademii Obrony (Sisekaitseakadeemia) Erkki Koort, cytowany przez nadawcę ERR. Na szczycie w Helsinkach 13 stycznia liderzy Danii, Niemiec, Szwecji, Finlandii, Estonii, Litwy, Łotwy i Polski oraz szef NATO ogłosili powołanie nowej misji Baltic Sentry (Bałtycka Straż), w ramach której na Bałtyku oraz wodach Zatoki Fińskiej, rozmieszczono sojusznicze okręty wojenne. Operację patrolowania i ochrony morskiej infrastruktury mają wspomagać także samoloty rozpoznawcze oraz drony morskie.

Bałtyk stał się „linią frontu”. Rosja chce zabezpieczyć swoje ważne szlaki transportowe między Królewcem i Petersburgiem oraz mocarstwową obecność na morzu, mimo tego iż po wejściu Finlandii i Szwecji do NATO, ogłoszono, iż Bałtyk stał się de facto wewnętrznym akwenem Sojuszu – skomentował na łamach „IS” gen. Kim Mattsson, oficer rezerwy, zaangażowany w działalność Fińskiej Agencji Rezerw Strategicznych (HVK).

PAP / BiznesAlert.pl

Szef MON: misja nad Bałtykiem jest ważna, bo infrastruktura krytyczna musi być chroniona

Idź do oryginalnego materiału