Biznes, który wypali

franchising.pl 1 tydzień temu

Kiedy nadchodzi nowy rok, ludzie hucznie świętują i odpalają efektowne fajerwerki. Puszczanie pieniędzy z dymem jest wodą na młyn dla firm, które na strzelaniu chcą zarobić i osiągają pewny zysk.

Polacy lubią strzelać. I nie należy się w tym doszukiwać historycznych podtekstów. Chodzi o fajerwerki. Z danych portalu Worldstopexports.com wynika, iż Polska jest w ścisłej światowej czołówce, jeżeli chodzi o eksport sztucznych ogni. Prowadzą Chiny, dalej są Niemcy i Holandia, a później nasz kraj. W 2022 roku sprzedaliśmy za granicę fajerwerki w sumie za 19,6 mln dolarów.

Pirotechnika stała się modna w Polsce u progu XXI wieku, chociaż strzelano, oczywiście, wcześniej. Z biegiem lat zmianie ulegały trendy – co kupować, co odpalać. W latach 90. królowały petardy oraz kapiszonowce, o których dziś mało kto pamięta i za którymi niespecjalnie tęskni.

Z badań, jakie cztery lata temu opublikowała Fundacja Rozwoju i Edukacji Pirotechnicznej, dowiadujemy się, iż na popularności najbardziej zyskały baterie wielostrzałowe (stanowiły wówczas 60 proc. ogółu sprzedanych produktów pirotechnicznych w skali roku). Polacy kupowali też rakiety, z uwagi na imponujący efekt wizualny i wysoki zasięg lotu. Dużo mniejszym zainteresowaniem cieszyły się fontanny – uwielbiane w Niemczech, a u nas uważane za mało spektakularne. Co kraj, to obyczaj.

Wybuchy latem i zimą

Zdaniem sprzedawców, najliczniejszą w tej chwili grupą są klienci, którzy kupują wielostrzałowe wyrzutnie, „wulkany” oraz rakiety. – Wyrzutnie wielostrzałowe są najpopularniejszym rodzajem fajerwerków, mamy ich największy wybór. Różnią się m.in. kalibrem, liczbą efektów świetlnych, czasem pokazu, układem strzelania. To ponad 60 proc. oferty przeciętnego stoiska z pirotechniką sylwestrową – mówi Konrad Bazgier z hurtowni fajerwerków PiroArt.pl.

Tomasz Matusik ze sklepu z fajerwerkami Odpalaj.pl dzieli sprzedaż pirotechniki w zależności od sezonu. Latem, kiedy realizowane są wesela, dużym wzięciem cieszą się wyrzutnie iskier, którym obserwatorzy zawdzięczają efektowne pokazy świetlne. Dobrze sprzedają się w tym czasie także miny dymne. W sylwestra królują wyrzutnie fajerwerków w postaci gotowych zestawów do odpalania. To duża wygodna – wystarczy odpalić jeden lont i rozkoszować się widokiem całej feerii kolorów na niebie.

Klientów nie brakuje, tak samo firm, które zajmują się sprzedażą pirotechniki użytkowej. – Jest to biznes sezonowy – przyznaje Tomasz Matusik. – Towar schodzi głównie latem i zimą, przy czym zima jest znacznie lepszym okresem pod względem sprzedaży. Między sezonem fajerwerki też schodzą, ale w znikomych ilościach w porównaniu do szczytów sezonów.

Wystrzeliwanie pieniędzy

Przed pandemią średni wydatek na zakup sztucznych ogni w okresie sylwestrowym wynosił około 150 zł – tyle na huczne witanie nowego roku przeznaczały osoby, które nie tylko oglądały, jak wybucha niebo, ale i aktywnie uczestniczyły w tworzeniu efektownej oprawy. Budżet rósł w zależności od rangi wydarzenia – w strzelanie na weselu Polacy inwestowali od 2 do 20 tys. zł, a odpalanie rac przy okazji imprez firmowych czy samorządowych kosztowało choćby 10 tys. zł. Fundacja Rozwoju i Edukacji Pirotechnicznej sprawdziła, iż Polacy w sprzęt do strzelania najchętniej zaopatrują się w supermarketach i sezonowych punktach sprzedaży.

– Osoby, które bardziej interesują się pirotechniką, kupują fajerwerki głównie przez internet. Można wtedy trafić na naprawdę dobre promocje. Ludzie, strzelający tylko raz w roku, czyli większość społeczeństwa, zaopatrują się w wyrzutnie i rakiety w okresie po świętach Bożego Narodzenia, przeważnie w sklepach i na stoiskach. Często jest to zakup impulsywny, więc klienci, które chcą postrzelać, idą po materiały wybuchowe ostatniego dnia, właśnie w sylwestra – tłumaczy Tomasz Matusik.

Sklepy i hurtownie mają jednak przewagę nad marketami. – Oferują znacznie szerszą ofertę pirotechniki oraz produkty, których w markecie nie kupimy. Chodzi o m.in.: drobne fajerwerki, petardy, gotowe zestawy wyrzutni, popularne na zabawach sylwestrowych w hotelach i restauracjach. W internecie znajdziemy największy wybór i najniższe ceny, biorąc pod uwagę zakupy detaliczne. Trzeba jednak robić takie zakupy z dużym wyprzedzeniem – radzi Konrad Bazgier.

Kiedy przyszła inflacja, wszystko podrożało. Fajerwerki naturalnie też. Według Kantara, w 2021 roku Polacy wydali średnio 131 zł na osobę, strzelając na wiwat w Nowy Rok. Ale w 2022 wydatki poszybowały, bo i ceny sztucznych ogni wzrosły o 20-30 proc., na co główny wpływ – jak informował portal Money.pl – miały rosnące (nawet dwukrotnie) koszty sprowadzenia towaru z Chin.

Wyrzutnie przed rakietami

Skoro jest stały popyt, żal nie sprawdzić, jak rynek fajerwerków wygląda od drugiej strony – nie kupującego, tylko sprzedającego. Przeskoczmy więc na drugą stronę lady i pomyślmy o sztucznych ogniach w kategoriach prawdziwego biznesu, który może przynieść nam profity. – Fajerwerki mogą być bardzo dochodowym biznesem – przekonuje Tomasz Matusik. – Sprzedaż na stoisku sezonowym potrafi przynieść dochód od kilku do kilkunastu tysięcy złotych. Sukces oraz rentowność biznesu zależy od kilku czynników.

No właśnie, na początku nie ma co liczyć zysków. Od czegoś tę przygodę trzeba zacząć. Jak sprawdzić, aby pomysł na biznes okazał się przysłowiowym strzałem w środek tarczy, a nie „mokrym kapiszonem”, który okaże się biznesowym niewypałem?

– Bardzo ważne jest, aby towar zakupić u sprawdzonego dostawcy, który jest w stanie zaoferować szeroki oraz sprawdzony asortyment w niskich cenach. Kolejny krok to wybór lokalizacji prowadzonego handlu. Miejsca o dużym natężeniu ruchu, takie jak centra handlowe oraz sklepy wielkopowierzchniowe, zdecydowanie nadają się do prowadzenia tego typu przedsięwzięcia. Nie możemy zapomnieć o wizerunku naszego punktu sprzedaży – oświetlona reklama na pewno przyciągnie więcej klientów. Najlepiej handlować na powierzchniach wolno stojących, bo taki punkt jest łatwo zauważalny dla klientów. Można prowadzić sprzedaż z namiotów albo z kontenerów. Rekomendujemy to drugie rozwiązanie, ponieważ towar jest dużo lepiej zabezpieczony, lepiej wyeksponowany, co zwiększa szansę na wyższy obrót – mówi Tomasz Matusik.

– Najważniejsze jest miejsce z dużą rotacją mieszkańców i klientów, czytelny adres oraz dobrze wyposażone stoisko. Każda hurtownia potrafi ocenić potencjał takiego miejsca i doradzić początkującym asortyment, wielkość zamówienia – dopowiada Konrad Bazgier.

Jaki asortyment wybrać? Eksperci ze sklepu Odpalaj.pl podpowiadają, iż na minimalny zakup fajerwerków do handlu trzeba wyasygnować 10 tys. zł. Za te pieniądze najlepiej zaopatrzyć się przede wszystkim w wyrzutnie, aby stanowiły 60-70 proc. towaru, który mamy na półce. W dalszej kolejności rakiety (20 proc.) i petardy (10 proc.). jeżeli zostanie miejsce na półce, można dostawić drobną pirotechnikę i zimne ognie.

Dobry dorywczy biznes

Koszty trzeba minimalizować, a zyski mnożyć – wie o tym każdy początkujący biznesmen, niezależnie od branży. Ale łatwo się mówi, trudniej tę wiedzę wykorzystuje w praktyce. Wchodząc w nowy biznes, potrzeba wyczucia. – Najlepszym rozwiązaniem jest zacząć handel kilka dni przed Bożym Narodzeniem lub zaraz po świętach. Nie ma potrzeby zaczynać dużo wcześniej, gdyż największa sprzedaż przypada ostatniego dnia roku. W ten sposób oszczędzimy koszty, których dużą częścią jest zatrudnienie pracowników – sugeruje Tomasz Matusik.

Ile możemy zarobić? Nie od razu będą to „kokosy”. – Na początku obrót w takim miejscu będzie mały. Klienci w większości wybiorą najmniejsze fajerwerki, takie jak kolorowe dymy, zimne ognie. Na dużą sprzedaż należy się nastawić w ostatnich dniach grudnia, szczególnie po świętach. jeżeli stoisko od początku będzie bardzo widoczne, klienci zapamiętają lokalizację i odwiedzą takie miejsce w dogodnym dla nich momencie przed samym sylwestrem – zapewnia Konrad Bazgier.

Przeciętnej wielkości stoisko odnotowuje obroty na poziomie 20 tys. zł netto. Od tej kwoty trzeba odjąć marżę dla hurtownika, u którego kupujemy towar (to przy tej skali przychodów około 8 tys. zł). Następnie odliczyć pensję dla pracownika (w granicach 6 tys. zł), czynsz (1 tys. zł) oraz opłaty na paliwo, prąd oraz pozostałe wydatki. Dochód kształtuje się na poziomie średniej krajowej.

Dlatego fajerwerkowy biznes dla wielu przedsiębiorców jest wartością dodaną, zajęciem dorywczym. Po prostu czymś „ekstra” w ich portfelu inwestycyjnym. – W Polsce działa niedużo firm, dla których fajerwerki to jedyna działalność biznesowa. Dla dużej większości są sezonowym dodatkiem. Mamy jednak co najmniej kilkadziesiąt firm profesjonalnie trudniących się fajerwerkami, nie tylko sprzedażą. Ich obszar działania to sprzedaż hurtowa, import, obsługa pirotechniczna wydarzeń takich jak koncerty czy wesela – oznajmia Konrad Bazgier.

Pytam, czy fajerwerkowy biznes jest odporny na presję ze strony lokalnych włodarzy, bo wiele samorządów, zwłaszcza w dużych miastach, apeluje o spokojne obchodzenie sylwestra i o powstrzymanie się od strzelania. Taki trend się nasila. Skoro przybywa zwolenników noworocznej ciszy, jak mają reagować firmy, które żyją ze „sprzedaży odświętnego huku”? Jak przyszłość rysuje się przed tym rynkiem?

– Tradycja świętowania Nowego Roku w Polsce z fajerwerkami jest tak silna, iż sprzedaż pirotechniki w ciągu ostatnich pięciu lat zdecydowanie wzrosła. Z naszych obserwacji wynika, iż w miejscach, w których zrezygnowano np. z miejskiego pokazu fajerwerków, mieszkańcy na własną rękę zakupili fajerwerki i wystrzelili je w sylwestrową noc. Podobna sytuacja miała miejsce podczas pandemii, kiedy nie odbywały się bale i zabawy sylwestrowe, to sprzedaż była rekordowo duża. Dla większości Polaków fajerwerki są nieodłącznym elementem świętowania Nowego Roku – uspokaja Konrad Bazgier. Ten biznes nieprędko się wypali.

Idź do oryginalnego materiału