Bootstrapping — z czym wiąże się ciągnięcie za pętelkę od buta?

1 rok temu

Czy da się podnieść samego siebie za pętelkę w bucie? Zadanie karkołomne. Niemożliwe nawet, mogliby powiedzieć ci, którzy rozumieją podstawy fizyki. Z tego powodu stało się ono popularnym w XIX wieku angielskim przysłowiem. Podnieść się za pętelkę w bucie oznacza bowiem zrealizować niewykonalne zadanie. Na przykład stworzyć coś… z niczego.

A stworzyć coś z niczego udało się już niejednemu. Firmy takie jak Uber, Patagonia, MailChimp, GoPro, GitHub, Mojang czy Meta (Facebook) zrodziły się z pomysłu i dokładnie zerowej ilości linijek kodu. Finalnie stały się one jednak potentatami w swoich sektorach, deklasując choćby istniejące od lat zawody, takie jak zawód taksówkarza.

Samo słowo Bootstrapping nie występuje jedynie w biznesie. Pojawia się również w psychologii i w uproszczeniu wiąże się z procesem nabywania przez dzieci języka. Po przyswojeniu zasad gramatyki mogą one stopniowo zdobywać całą resztę wiedzy o świecie. Schemat jest więc podobny — jednostka, korzystając jedynie ze swoich umiejętności i zasobów, jest w stanie osiągnąć spektakularne rezultaty.

No dobrze, ale czym konkretnie jest ten bootstrapping? Jakie są jego cechy?

Podstawową kwestią jest styl finansowania firmy. W ramach bootstrappingu źródłem utrzymania firmy są prywatne środki przedsiębiorcy. Mogą to być oszczędności, pieniądze pożyczone od znajomych czy kredyty wzięte na osobę prywatną. Taka firma nie korzysta ze środków wnoszonych przez inwestorów. Przedsiębiorstwa korzystające z tej metody koncentrują się więc raczej na celach krótkoterminowych. Ciężko bowiem tworzyć odległe plany, jeżeli sytuacja finansowa firmy jest zależna jedynie od środków własnych i sprzedaży.

Bywa oczywiście tak, iż firma, by finansować projektowanie swoich głównych produktów, oferuje także usługi. Tak na przykład działa to w Expansio. Rozwijamy własne pomysły, ale jesteśmy również software housem — tworzymy programy na zamówienie.

Takie działanie pozwala na przedłużenie żywotności startupu. Jest to bardzo ważne, bo niezrealizowanie celów sprzedażowych w ustalonym czasie może skutkować zamknięciem startupu. choćby jeżeli jest on dobrze oceniany przez pierwszych klientów.

Z tego powodu etap startupu, w którym produkt jest wdrażany, ale nie przynosi zysków, często określany jest jako Dolina Śmierci (Valley of Death). Jest to również moment, w którym firmy, w obawie przed porażką, często łapią się pomocy inwestorskiej.

Co jednak, jeżeli uda im się przez niego przebrnąć samodzielnie? Cóż, wtedy firma ma sporą szansę osiągnięcia spektakularnego sukcesu finansowego i posiadania silniejszej pozycji podczas przyszłych negocjacji.

Kto bootstrappuje?

Dla wielu osób bardzo istotne jest, iż w przypadku bootstrappingu osoba, która założyła firmę, ma pełną kontrolę nad jej działaniami. Nie musi przejmować się tym, by zadowolić inwestorów. Nie musi kontrolować finansów ani pomysłów, by minimalizować ryzyko swoich decyzji.

Tworzenie własnego boostrapowanego startupu może więc wydawać się kuszące przez bardzo niski próg wejścia (głównie finansowego). Wg raportu z 2019 „Startupy w Polsce” 92% startupów korzysta ze środków własnych. Na drugim miejscu są środki z banków, które wykorzystywane są prawie 3 razy rzadziej.

W badaniu stworzono również personę typowego założyciela startupu. Jest to 38-letni mężczyzna z wyższym wykształceniem, z czteroosobowej rodziny, który chce wykorzystać doświadczenie zdobyte w dotychczasowej pracy. Jego główną motywacją jest chęć uzyskania niezależności i uzyskania dochodów.

Typowy założyciel startupu jest więc osobą, która ma już odłożone trochę pieniędzy i gotowa jest je zainwestować w rozwój własnego pomysłu.

Liczba 92 nie jest jednak jedyną wysoką liczbą w przypadku statystyk o startupach. Okazuje się bowiem, iż badacze z Uniwersytetu Stanforda i Berkeley przedstawili w raporcie ,,Startup Genome Report Extra on Premature Scaling” z 2019 wyniki wskazujące, iż aż 90 proc. startupów prędzej czy później (raczej później) upada.

W obliczu tych danych trzeba więc pamiętać, iż decyzja o boostrappowaniu firmy ma swoje zarówno pozytywne, jak i negatywne efekty. Duże ryzyko i duża kontrola dają szansę na stworzenie przełomowego produktu, który będzie odpowiadał wizji twórcy. Z drugiej strony jest to bardzo duże obciążenie psychiczne, wynikające z presji finansowej i ciężaru podejmowania decyzji.

Jest to szczególnie ważne w przypadku startupów, wchodzących na rynek z rewolucyjnym produktem, który nie ma jeszcze swojej niszy. Potencjalni klienci nie są często choćby świadomi, iż chcą korzystać z danego produktu, dopóki nie zostanie on im przedstawiony.

Wiele zależy też od tego, jak bardzo wymagający pod względem wdrożenia jest produkt. Przykładowo — stworzenie programu czy napisanie książki praktycznie nie generuje kosztów w porównaniu ze sprzedawaniem urządzenia medycznego, czy kamery.

Kilka ciekawych historii bootstrappowego sukcesu

Github

GitHub to znana strona pozwalająca udostępniać kod programistyczny stworzona przez Toma Prestona- Wernera, Chrisa Wanstratha i PJ Hyetta w 2008 roku. Co interesujące — powstała ona w jeden weekend. Powołując do życia GitHuba, jej twórcy rozwiązali tym samym problem, z którym sami się mierzyli: Potrzebowali platformy, dzięki której mogliby łatwo pracować nad jednym projektem w kilka osób. Wszyscy trzej wyłożyli z własnej kieszeni pieniądze na domenę, hosting i reklamę. A pieniądze te nie były wielkie. Zaledwie kilka tysięcy dolarów.

Założyciele z początku nie posiadali choćby biura. By ograniczyć koszty, pracowali zdalnie i kilka razy w tygodniu spotykali się w kawiarni. Tom pracował zarówno w Githubie, jak i w innej pracy na pełen etat, a Chris i PJ byli jedynie konsultantami.

A jednak dwa lata później GitHub posiadał ponad milion repozytoriów, a w 2011 miał już 3 miliony użytkowników.

Pierwszego inwestora właściciele pozyskali dopiero w 2012 roku, gdy ich firma wyceniana już była na 750 milionów dolarów. Jak sami mówią, wydarzyło się to dopiero w momencie, gdy znaleźli kogoś z identyczną wizją do ich własnej.

Wciąż wierzymy, iż branie zbyt dużej ilości pieniędzy zbyt wcześnie może być niekorzystne dla firmy. Zbyt duży wpływ z zewnątrz może być niebezpieczny. Istniejemy już 4,5 roku, więc mieliśmy czas by naprawdę się zdefiniować

Powiedział Preston Werner w wywiadzie z 2012 roku.

W 2018 roku GitHub został kupiony za 7,5 miliarda dolarów. Dziś z ich usług korzystają takie firmy jak Netflix, Microsoft czy Reddit.

GoPro

Założyciel marki — Nick Woodman wpadł na pomysł drobnej kamerki do nagrywania sportów, gdy obserwował surferów przypinających kamery umieszczone w wodoszczelnych opakowaniach do nadgarstków. Jak sam mówił, zauważył, iż surferzy często je gubili, a potem musieli ich szukać w wodzie. Postanowił więc, również jako surfer, odpowiedzieć na potrzebę, którą dostrzegł. Stworzył więc kamerę wodoodporną, montowalną, wytrzymałą i niewielką. Innymi słowy — kamerę do sportów ekstremalnych.

W 2001 roku, gdy rozpoczynał produkcję, włożył w firmę 265 tysięcy dolarów z rodzinnych funduszy. Następnie finansował ją bez pomocy inwestorów przez kolejne 10 lat.

Dzięki temu, iż Nick sam był fanem sportów, wiedział, w jaki sposób powinien promować swoją firmę. Postanowił oprzeć swój marketing na treściach tworzonych przez użytkowników kamery. To wystarczyło, by osiągnąć sukces. prawdopodobnie każdy miał okazję zobaczyć nagrania z ekstremalnych wyczynów downhillowców, skoczków spadochronowych czy snowboardzistów. Fakt, iż GoPro było istotnym elementem takich filmów wystarczył, by stopniowo rozbudzać wyobraźnię kolejnych potencjalnych klientów.

W 2012 Nick przyjął do firmy pierwszych inwestorów. Nie zrobił tego jednak ze względu na finanse, ale raczej na fakt, że, jak sam mówi, chciał wprowadzić do firmy bardziej doświadczonych w biznesie ludzi. Już wtedy marka warta była około 3 miliardy dolarów.

Patagonia

Yvon Chouinard spędził większą część swojego życia na podróżowaniu. Zdarzało mu się znikać w górach na wiele dni, żyć za 50 centów dziennie i unikać wzroku strażników parków narodowych podczas nielegalnych campingów.

Pewnego dnia wybrał się na wysypisko, gdzie znalazł stare kowadło i piec. Nauczył się kowalstwa i zaczął tworzyć potrzebne do wspinaczki materiały. Rozpoczął od tworzenia haków wspinaczkowych ze starych ostrzy do kombajnów w 1957. Niedługo później sprzedawał je z bagażnika własnego samochodu. Patagonia niedługo później stała się rozpoznawalną marką ze sprzętem wspinaczkowym.

Następnie, w trosce o skalny krajobraz Yvon opracował narzędzia wspinaczkowe, które nie niszczyły skał. Patagonia już w latach 80 skierowała uwagę na ekologię. Yvon postanowił drukować katalogi na papierze z odzysku i korzystać jedynie z bawełny ekologicznej. Jedną z najbardziej znanych inicjatyw marki jest Worn Wear, w ramach której klienci mogą nie tylko kupić używane ubrania, ale również zreperować stare.

Yvon wtłoczył swoją filozofię życia w firmę, którą stworzył. Wizja, miłość do natury i serce włożone w firmę sprawiły, iż Patagonia jest dziś znana ze swojego pionierskiego :) podejścia do ekologiczności produkcji.

Tak zaczął się sposób działania firmy, która produkuje dziś ubrania wytrzymałe, ekologiczne, a której wartość wyceniana jest na ok 3 miliardy dolarów. Co najbardziej niesamowite — Patagonia nigdy nie wspomagała się donacjami od zewnętrznych inwestorów, pozostając do końca przedsiębiorstwem w pełni prywatnym.

Dwa miesiące temu Yvon dokonał ostatniego kroku związanego ze swoją firmą. Oddał wszystkie udziały w Patagonii w ręce Patagonia Purpose Trust — kolektywu mającego chronić eko wartości firmy oraz Holdfast Collective — organizacji non profit walczącej ze zmianami klimatycznymi i ochroną natury

Każdy bootstrappowy biznes to inna historia

Wszystkie jednak łączy jedno — wiara ich założycieli w swój produkt i w wartość jaką niesie on dla klienta. Każda wymieniona firma ma swoją idee. Patagonia to szacunek do natury. GoPro to miłość do sportu. GitHub to prostota i wierność własnej wizji.

Jeśli zastanawiasz się właśnie, czy zwrócić się do zewnętrznych inwestorów, pomyśl, co definiuje twój produkt. Czy masz jasno określoną misję? Czy wierzysz w nią na tyle, by następne lata przeznaczać na nią swoje oszczędności i zarobione pieniądze? Czy masz jasny plan na to, jak produkt ma wyglądać i działać? Czy masz na sobie presję czasu?

Jeśli zdecydujesz się ciągnąć się za oczko w bucie, to pamiętaj, iż pozostało (!) trudniejsze, niż wydaje się z początku. Ale… kto wie, może Twoja firma będzie kolejną Patagonią? :)

Idź do oryginalnego materiału