W 2025 roku cyberprzestępczość może kosztować światową gospodarkę choćby 10,5 bln dolarów, co czyni ją jednym z najważniejszych priorytetów biznesu. To napędza zapotrzebowanie na ekspertów w tej dziedzinie, jednak szacuje się, iż na rynku globalnie brakuje 4,8 mln takich specjalistów. Równolegle branża IT przechodzi transformację dzięki technologiom low-code i no-code – w tym roku aż 70% nowych aplikacji ma powstać w oparciu o te rozwiązania, czyli niewymagające specjalistycznej wiedzy progamistycznej. Więcej o trendach rynku pracy IT w opublikowanym dziś raporcie ManpowerGroup „IT World of Work 2025 Outlook”.
Aż 41% dyrektorów IT na świecie wskazuje cyberbezpieczeństwo jako najważniejszy priorytet w 2025 roku. Szacunki mówią, iż straty wynikające z cyberprzestępczości mogą sięgnąć 10,5 bln dolarów, a średni koszt pojedynczego naruszenia danych wynosi już 4,88 mln dolarów, co prowadzi do rosnącej konkurencji o wykwalifikowanych pracowników.
Zdaniem Pawła Łopatki, dyrektora Experis w Polsce, w 2025 roku popyt na ekspertów ds. cyberbezpieczeństwa w Polsce jest na rekordowo wysokim poziomie, wpisując się w globalny trend. – Liczba nowych wakatów dla bezpieczeństwa wzrosła, zwłaszcza w sektorach finansowym, e-commerce, produkcji oraz usługach IT. Do najbardziej poszukiwanych specjalizacji w cybersecurity należy dziś między innymi analityk centrum operacji bezpieczeństwa, który zajmuje się monitorowaniem systemów IT, wykrywaniem incydentów bezpieczeństwa i reagowaniem na nie. Ponadto tester penetracyjny, którego zadaniem jest testowanie odporności systemów na ataki, a także specjalista od bezpieczeństwa chmury – mówi przedstawiciel Experis.
Wynagrodzenia w cyberbezpieczeństwie rosną najszybciej w całym IT
Według eksperta wynagrodzenia w cyberbezpieczeństwie w Polsce rosną najszybciej wśród wszystkich specjalizacji IT. – Z naszych danych wynika, iż młodszy analityk centrum operacji bezpieczeństwa może liczyć na pensję w przedziale od 8 000 do 13 000 zł brutto miesięcznie. Specjalista ze średnim doświadczeniem pracujący jako tester penetracyjny zarabia od 16 000 do 22 000 zł brutto. Ekspert ds. bezpieczeństwa chmury osiąga wynagrodzenie w granicach 20 000 – 30 000 zł brutto. Natomiast manager ds. cybersecurity w sektorach takich jak bankowość, fintech czy w dużych korporacjach otrzymuje miesięcznie od 28 000 do choćby 45 000 zł brutto. Wzrost wynagrodzeń w cyberbezpieczeństwie w ubiegłym roku przekroczył 12%, wyżej niż średnia dla IT. Prognozy na 2026 rok wskazują na jego dalszy postęp, choćby o 14-16% rok do roku, szczególnie w obszarach chmury, AI oraz NIS2/DORA compliance – dodaje Paweł Łopatka.
Coraz większa luka kompetencyjna w cyberbezpieczeństwie
Od 2024 roku luka kompetencyjna w obszarze cyberbezpieczeństwa wzrosła o 8%. Z danych Światowego Forum Ekonomicznego wynika, iż 66% organizacji deklaruje umiarkowane lub poważne braki w kluczowych talentach i umiejętnościach niezbędnych do spełnienia wymagań bezpieczeństwa. Na całym świecie potrzeba dodatkowo 4,8 mln ekspertów, aby sprostać rosnącym zagrożeniom.
Zdaniem przedstawiciela Experis wzrost luki kompetencyjnej w największym stopniu napędza gwałtownie rosnąca liczba zagrożeń i incydentów, a także transformacja cyfrowa firm związana m.in. z wdrożeniami chmury, automatyzacją, szybkim rozwojem technologii, wdrażaniem nowych regulacji.
– Deficyt talentów od cyberbezpieczeństwa będzie postępował, a zatrzymać może go masowa rekwalifikacja i programy szkoleniowe skierowane do studentów oraz pracowników z innych dziedzin. Polska jest dziś uznawana za europejskiego lidera pod względem liczby ekspertów IT, także w cyberbezpieczeństwie. Duże globalne firmy otwierają tu centra kompetencyjne. Eksperci z Polski, zwłaszcza testerzy penetracyjni, specjaliści od bezpieczeństwa chmury, analitycy informatyki śledczej, są rozchwytywani na międzynarodowym rynku, a coraz więcej z nich zasila zespoły firm takich jak Google, Microsoft i innych globalnych graczy na rynku – podkreśla ekspert.
Firmy masowo wdrażają low-code/no-code – zmienia się zapotrzebowanie na programistów
Według prognoz aż 70% nowych aplikacji w 2025 roku powstanie w oparciu o technologie low-code i no-code, czyli narzędzia umożliwiające tworzenie systemu bez zaawansowanej wiedzy programistycznej, co stanowi aż trzykrotny wzrost w porównaniu z 2021 rokiem. Co istotne, choć firmy wdrażają rozwiązania sztucznej inteligencji w coraz szerszym zakresie swojej działalności, 84% liderów technologicznych uważa, iż nie zastąpi ona rozwiązań low-code i no-code. Z kolei ponad trzy czwarte (76%) z nich twierdzi, iż AI uczyni te narzędzia bardziej efektywnymi.
– W 2025 roku technologie low-code i no-code są wdrażane na masową skalę. Najczęściej znajdują one zastosowanie w bankowości i finansach, gdzie służą do przygotowywania pierwszych, pokazowych wersji aplikacji oraz automatyzacji procesów back-office. W handlu i logistyce wspierają automatyzację procesów, integrację systemów i zarządzanie zapasami. W usługach HR umożliwiają digitalizację rekrutacji, tworzenie raportów i usprawnienie procesu pracy. W marketingu i sprzedaży pozwalają budować spersonalizowane narzędzia do kampanii. W sektorze produkcji wykorzystywane są do wizualizacji danych, automatyzacji obsługi zamówień oraz raportowania. Z kolei administracja publiczna używa ich do optymalizacji procesów i obsługi wniosków. Z takich rozwiązań korzystają zarówno działy operacyjne, biznesowe, jak i IT dla szybkiego wdrażania nowych funkcji bez długiego rozwoju produktu – mówi Paweł Łopatka.
W ocenie eksperta rozwój low-code i no-code oraz sztucznej inteligencji w dłuższej perspektywie nie eliminuje zapotrzebowania na programistów, ale zdecydowanie zmienia strukturę rynku. Światowy popyt na doświadczonych programistów wciąż przekracza podaż. – Coraz bardziej rośnie zapotrzebowanie na architektów rozwiązań, integratorów oraz programistów z umiejętnością tworzenia i adaptacji platform low-code/no-code. Zmieniają się również wymagane kompetencje, firmy szukają programistów, którzy łączą techniczne umiejętności z biznesowym podejściem i rozumieniem procesów. Jednocześnie maleje liczba ofert dla typowych frontend/backend developerów na rzecz osób wdrażających kompleksowe rozwiązania, automatyzujące pracę w firmach – podsumowuje Paweł Łopatka.