Aż 26 organizacji związkowych pracowników Poczty Polskiej, największej państwowej spółki odpowiedzialnej za dostarczanie listów, przesyłek i przekazów dla Polaków, skarży się w liście do premiera na sytuację w firmie. Chodzi o nieterminowe doręczenia, długie kolejki przy okienkach obsługi oraz spadek dostępności do usług pocztowych. Pocztowcy uważają, iż ich pracodawca za nic ma zgłaszane przez nich problemy, a falę goryczy przelewa „ciągła rotacja oraz obsadzanie stanowisk kierowniczych osobami posiadającymi znikome kompetencje”. Związkowcy mówią „dość” i chcą spotkania z Mateuszem Morawieckim.
Organizacje związkowe z całej Polski, które utworzyły Wspólną Reprezentację Związkową w Poczcie Polskiej skarżą się do premiera Mateusza Morawieckiego na druzgocące ich zdaniem łamanie standardów pracowniczych i tych związanych z obsługą klienta. Na wstępie pocztowcy przyznają, iż czują się oszukani przez rząd Zjednoczonej Prawicy, bo osoby odpowiedzialne za zarządzanie Pocztą „zapewniały pracowników, iż ich sytuacja ekonomiczna jak i warunki pracy ulegną znacznej zmianie”. Jednocześnie przypominają, iż już raz obiecano im wzrost wynagrodzeń i rozbudowę liczby placówek operatora pocztowego. Tak się jednak nie stało. Związkowcy alarmują, iż duże cięcia etatowe, zwłaszcza wśród listonoszy czy kierowców, odbijają się „czkawką” na wizerunku całej firmy. Jak piszą „wzrosła liczba skarg zarówno od osób prywatnych, jak i instytucjonalnych”. Chodzi o nieterminowe doręczanie listów czy przekazów, długich kolejek w placówkach pocztowych i zamykaniem tych nierentownych. Pracownicy, którzy zdaniem związkowców w 70 proc. pracują za najniższą krajową, nie mogą liczyć też na urlopy, a swoją pracę wykonują w godzinach nadliczbowych. – Są przypadki, iż listonosz pracuje w kilku rewirach. Mają oni system pracy zadaniowej, czyli wykonują niekiedy podwójną, czy trzykrotną pracę, za te same pieniądze – zauważa w rozmowie z Super Nowościami Piotr Saugut, przewodniczący NSZZ Listonoszy Poczty Polskiej, jeden ze sygnatariuszy listu do premiera. – Poczta Polska jest przecież instytucją finansowaną ze Skarbu Państwa, a dotyka nas taka niesprawiedliwość – dodaje. Saugut zauważa też, iż kiedy pracownicy otrzymują niekiedy tylko najniższą krajową, kadra menedżerska wypłaciła sobie wysokie nagrody pieniężne za zeszły rok.
Listonosze nie dają rady
Słowa autorów listu potwierdza jedna z listonoszek pracująca pod Rzeszowem. Z oczywistych względów nie zgadza się na podanie choćby imienia. – Tak, to prawda. Zdarzają się przypadki, iż robimy dwa rejony, zwłaszcza kiedy któryś z listonoszy zachoruje. Nikt nie liczy się z tym, iż pracujemy niekiedy od 6.30 do późnego popołudnia – żali się. – Narzucają nam choćby sprzedaż kredytów podczas doręczeń listów. Jesteśmy zasypywani ulotkami, paczkami, gazetami. Po prostu nie wyrabiamy, mamy jedną parę rąk! – mówi listonoszka. Absurdalna walka, zdaniem związkowców, toczy się też o paczkomaty, które w części pozwoliłyby odetchnąć listonoszom. – Automaty Poczty Polskiej stoją w magazynach, a urządzenia innej państwowej spółki – Orlenu – montowane są jeden za drugim – zauważa Piotr Saugut. -Jak mamy utrzymać miejsca pracy i rozwijać usługę paczkową, skoro działania spółek skarbu państwa w tym obszarze stanowią dla siebie konkurencję? – pytają retorycznie związkowcy.
Kolesiostwo, wszędzie kolesiostwo
Ostatni fragment listu pocztowców poświęcony jest kompetencjom kadry kierowniczej. Zdaniem związkowców, są one zdecydowanie za niskie. Do tego dochodzi „ciągła rotacja”, co jedynie przysparza kłopotów. Nadawcy listu „patologią” i „konfliktem interesów” nazywają sytuacje, w której wysokie stanowiska dyrektorów pełnią czynni przewodniczący związku zawodowego. „Dochodzi również do ukrywania oraz braku wystarczających działań na zgłaszane przez załogę i związki zawodowe nieprawidłowości” – czytamy dalej.
Związkowcy liczą, iż dojdzie do spotkania z premierem Morawieckim. Na razie zapewniają, iż pracują zgodnie z wyznaczonymi celami i zadaniami. Chociaż ich kolejne decyzje, w tym akcje protestacyjne, są niewykluczone – oczywiście, gdy rząd Zjednoczonej Prawicy zlekceważy ich apel. O komentarz poprosiliśmy wczoraj Pocztę Polską. Pomimo telefonów i e-maila nie udało nam się uzyskać stanowiska firmy. W rozmowie z Interią państwowy operator pocztowy przekazał, iż „spółka w ostatnim czasie musi mierzyć się z dziesiątkami problemów, a „konieczność zmian wymusza sytuacja gospodarcza, a przede wszystkim wzrost ponoszonych przez Pocztę Polską kosztów utrzymania licznej sieci nierentownych placówek. Nasza firma musi liczyć się ze skutkami spadającej liczby przesyłek, szczególnie listowych oraz konkurencją z operatorami alternatywnymi”.
Dominik Bąk