

CHIEF PLACEBO OFFICER
Dostałem CV, które rozwaliło mnie jak CRASH przy S8. Obyło się bez ofiar, ale wiesz jak jest. Nie chcesz patrzeć, ale musisz. Z tym CV było podobnie. Dzieło sztuki post-ironicznej, które powinno mieć własną gablotę w muzeum absurdów rynku pracy :XD.
Wyglądało jak z innej planety, jakby ktoś tworzył je w sztucznym pośpiechu. Nie wiem jak to nazwać? Surowy, twórczy szał, wygenerowany przy użyciu Worda 97 z CHOMIKUJ (na własny użytek) :XDTen kto to tworzył, słuchał równolegle TECHNO, Mozarta i Cejrowskiego, a w tle na starym TV śnieżył niemo KLAN.To było ciepłe lato w mieście, Sadyba, cytrynówka w naszych kubkach i Pani Stanislawa, zachwala ciasto z rabarbaru. Rysiek kończy kurs, zgłodniał. I to CV. CZERSTWY BUBEL. Źle to wyszło…Zdjęcie MOCARZ. Selfie z łazienki, siwa broda, doyebane RAY BANY z promki. Niby znany, ale z twarzy podobny zupełnie do nikogo. W tle fragment obdrapanej kabiny prysznicowej i ręcznik z logo hotelu w którym byłem. Pod tą fotograficzną IKONĄ, tytuł wybity fontem Comic Sans, 24, BOLD, kursywa:KOWAL WŁASNEGO LOSU & CEO WŁASNEGO ŻYCIAZrobiłem popcorn w mikrofali, bo to CV dopiero się rozkręcało. Jak wieczorny set na OPENerze. !Doświadczenie zawodowe – KOTAJL stanowisk, których nie wymyśliłby David Lynch czy szef baru z PAPARAZZI. W rolach głównych: CHIEF PLACEBO OFFICER w startupie sprzedającym SUPLE czyli drogie powietrze w słoikach. LIDER TRANSFORMACJI CHAOSU w firmie, której jedynym dowodem istnienia jest fp z 12 lajkami i jednym memem z kotem. No i mój faworyt: VP DS. RELACJI MIĘDZYGALAKTYCZNYCH – najwyraźniej z roczną przerwą na misję, bo daty się nie zgadzały. No i nie był to SPACEX.Teleportacja? Trzeba będzie dopytać :XD.Niżej kompetencje przyszłości. Klasyka + umiejętności jutra. Obok nieśmiertelnej STRATEGII i LIDERSHIPU, takie perełki jak: ZARZĄDZANIE KWANTOWE, ODPORNOŚĆ NA KRYTYKĘ ZE STRONY ISTOT NIŻSZYCH i NEGOCJACJE Z MATERIĄ NIEOŻYWIONĄ :XD.Brakowało tylko MBA kupionego na OLX.Pierwszy odruch – DELETE. Wywalić, spalić, zakopać, zapomnieć, ale wtedy przyszła myśl z dreszczem. Zimna i szorstka jak ten suchy ręcznik i poranek 1 stycznia. Kiedy boli głowa, Orłoś pokazuje MORSY w Teleexpresie, a ty nie wiesz gdzie jesteś i po co.Przecież ten dum(R)ny człowiek, ten CEO WŁASNEGO ŻYCIA, jest tylko ostatecznym produktem rynku.To cyfrowy GOLEM, zlepiony z porad szurskich GURU LinkedIn, motywacyjnych cytatów z Insta i bladych resztek godności, obserwowanych o 6 AM w LUZZTRach. To chodzący pomnik IDEI, iż wystarczy coś tam sobie napisać w profilu, żeby stało się prawdą. ON po prostu pociągnął ten wózek z absurdem o jeden most za daleko. Stąd już nie ma odwrotu.Najlepsze jest to, iż jak przeglądam ten festiwal wzajemnej adoracji, zwany portalem dla profesjonalistów to mam nieodparte wrażenie, iż CV tego gościa jest tym najbardziej szczerym. Bo on nie jest w 2D.ps. MUSISZ BYĆ KIMŚ
