Chłopacy azowiacy

3 tygodni temu

Ta informacja, podawana przez rozmaite polskie media, z komentarzem lub bez, narobiła dużo zamieszania. Poszło o zaproszenie żołnierzy 12. Brygady Specjalnego Przeznaczenia AZOW do Wrocławia, by w ten sposób uczcić trzecią rocznicę rozpoczęcia wojny rosyjsko-ukraińskiej. Organizatorem przyjazdu ukraińskich żołnierzy był Konsulat Generalny Ukrainy we Wrocławiu.

Wszystko od początku poszło nie tak. We Wrocławiu mieszka pokaźna diaspora ukraińska, dobrze widoczna i słyszalna na co dzień przez polskich mieszkańców. I tak, nie da się ukryć, we Wrocławiu właśnie szczególnie mocno wyczuwalne są napięcia polsko-ukraińskie, radykalizujące się z obu stron w ostatnim czasie. Wrzucenie w ten kociołek wyznawców ideologii Azowa nie pomogło. Po drugie, organizatorem był, jak wspomniałem, Konsulat Generalny Ukrainy we Wrocławiu. Nie popisał się ani wrażliwością, ani rozumieniem kontekstu tego zaproszenia. o ile tego zabrakło, to oczywiście można użalać się nad deficytami intelektualnymi ukraińskich dyplomatów, ale o ile nie, to można też szukać w tym działaniu zwykłej, głupiej prowokacji.

Po trzecie wreszcie sam pułk Azow… Próba obrony tej formacji z jakiejkolwiek strony są, delikatnie rzecz ujmując, obarczone gigantycznym ryzykiem porażki.

Korzenie Azowa sięgają najskrajniejszych formacji nacjonalistycznych, faszystowskich i nazistowskich, a ideologicznie czerpią z integralnego nacjonalizmu Dmytrija Doncowa, który jest bratem bliźniakiem niemieckiego nazizmu. Pewnie, w miarę upływu czasu to wszystko ewoluowało, zmieniało się, nie traciło jednak swej nazistowskiej istoty.

Wystarczy popatrzeć się na jednego z pierwszych dowódców – Andrija Biłeckiego, zadeklarowanego nazisty, wcześniej lidera grupy Patrioci Ukrainy. Czytając jego deklaracje ideowe Rosenberg i Hitler mlaskaliby z rozkoszy.

Azow z batalionu przekształcił się pułk, potem w brygadę. Ruch azowski, razem z jego politycznymi i biznesowymi koneksjami jest dziś wpływowym nurtem na Ukrainie. I groźnym. Jego niełaska, gdy dotknie którego z polityków, wywołuje co najmniej niepokój u dotkniętego.

Ideowe zaangażowanie Azowa i jego przybudówek zostały ocenione adekwatnie przez ONZ, władze USA i Kanady. Do czasu oczywiście, bo nie takie wolty wykonywały amerykańskie specsłużby, ale niesmak pozostał.

Dziś Azow chodzi w glorii nieugiętych obrońców Mariupola. Bardziej dociekliwi mogliby sięgnąć głębiej do historii tego rosyjskojęzycznego miasta, gdy azowcy wprowadzali w nim swój porządek, ale kto by się tym przejmował.

Konsul generalny we Wrocławiu był uprzejmy powiedzieć:

„Dziwi fakt, iż w 2025 roku wciąż trzeba tłumaczyć to, co oczywiste: rosyjska propaganda systematycznie manipuluje, aby zdyskredytować ukraińską walkę o wolność. (…) absurdalne jest atakowanie ludzi, którzy walczyli w piekle Azowstalu (…) jeżeli ktoś przez cały czas karmi się zatęchłymi kremlowskimi bajkami o Azowie – najwyższa pora się ocknąć. Azow buduje swoją tożsamość na tradycji Kozaków zaporoskich. Od 2014 r. ta jednostka przeszła ogromną transformację i jest dziś jedną z najbardziej profesjonalnych formacji w ukraińskiej armii. To nie ‘kontrowersyjna’ grupa, jak teraz próbuje przedstawiać ją rosyjska propaganda, ale elita, która broni Ukrainy przed rosyjskim barbarzyństwem”.

Wykorzystał pan konsul wszystkie kalki, używane w wojnie informacyjnej. Sęk w tym, iż akurat w tym konkretnym przypadku słabo działają.

I w charakterze stalowych bojowników z ruską agresją bawili właśnie we Wrocławiu żołnierze pułku Azow.

Nie spotkali się w mieście z ciepłym przyjęciem, przynajmniej jeżeli chodzi o niektóre polskie środowiska. Pierwszy sprzeciw był, jak się zdaje, ze strony Grzegorza Brauna i jego Konfederacja Korony Polskiej. Braun złożył doniesienie do prokuratury na zezwolenie na pobyt żołnierzy Azowa we Wrocławiu. Uznał, iż swoim wyglądem wyczerpują oni znamiona art. 256 i 257 kk. Potem, w nocy, ktoś obrzucił jajkami i farba siedzibę konsulatu ukraińskiego we Wrocławiu. Policja szuka sprawców.

Kolejnym wydarzeniem był protest, organizowany przez środowiska patriotyczne 23 lutego.

Na chwile przed godzina 13.00 niewielka uliczka przez konsulatem był zatłoczona. Tak na oko około 300-400 osób. Flagi, transparenty. „Stepan Bandera prostytutka Hitlera. Azow won” „Cała Polska mocno śpi, najpierw Wrocław, potem Wy. Banderowcy nie żartują, rzeź kolejną nam zgotują”, „Polak w Polsce gospodarzem” i jeszcze jeden z przekreślonym portretem Bandery, azowskiego symbolu Wolfsangel i skrótem UPA.

Zgromadzeni przed ukraińską placówką to marzenie każdego politycznego ugrupowania: średnia wieku 30-40, sprawni, silnie zmotywowani i zdyscyplinowani, płci obojga. Ale dzisiaj tylko prawica dysponuje takim materiałem ludzkim. I też tylko prawica, środowiska nacjonalistyczne i tzw. patriotyczne potrafiły zmobilizować swoich aktywistów na ten jeden dzień. Inne uznały widać, iż wyrażenie swojego zdania przekracza ich możliwości intelektualne i organizacyjne.

Jest, jako się rzekło, nieledwie miło. Jeden z organizatorów prosi o unikanie wszelkiego radykalizmu i kulturalne zachowanie, by nie dać pretekstu do zbędnych oskarżeń. Pod budynkiem konsulatu szereg policjantów płci obojga, ale bez rynsztunku bojowego. Po pierwszych 20 minutach wyraźnie się rozluźnili: nic tu dzisiaj dziać się nie będzie. Z okien konsulatu zgromadzenie i ich uczestnicy filmowani są przez pracownice konsulatu.

Gdy rozpoczyna się zgromadzenie, kolejni mówcy przekazują całą paletę postaw tych środowisk wobec Ukraińców. Jest i przypomnienie Rzezi Wołyńskiej, i nierozliczenie jej w historycznych rachunkach, jest nieśmiertelna przypowieść o zabieraniu przez Ukraińców Polakom miejsc pracy, jest prawny instruktaż, jakie przepisy polskiego prawa naruszono zapraszając żołnierzy Azowa, jest apel do zamieszkałych w Polsce Ukraińców, by sami dbali o nie propagowanie banderyzmu, bo zostaną wyrzuceni z Polski na wieki, jest wspomnienie Rzezi Wołyńskiej z ust któregoś z potomków ofiar tej tragedii, jest przypowieść o polskim mundurze, a także pretensja do państwa, iż nazbyt łaskawe dla Ukraińców, którzy nie doceniają, a wykorzystują, a nam Polakom zewsząd wiatr w oczy, jest wreszcie odśpiewanie „Roty”, bo jakżeby inaczej bez tego. Mówiąc krótko, wybrzmiało wszystko, co dziś w arsenale polsko-ukraińskich nieporozumień i chropowatości. A trzeba trafu, dziś jest czas na to, iż one raczej rosną niż znikają.

Zagaduję przechodzącą panią, co o tym myśli, ale wzrusza ramionami:

– Dawno trzeba z tym było zrobić porządek,

Przy czym nie precyzuje czy z ukraińskimi imigrantami, czy z polskimi patriotami. Inni przechodnie oganiają się od pytań jak od naprzykrzonej muchy.

Jednak towarzyszący mi znajomy wrocławski dziennikarz twarz ma zafrasowaną.

– Źle to zaczęliśmy po 2014, źle robiliśmy w 2022 i źle rozgrywamy ten problem teraz. Bo to, iż to jest problem, to ja nie mam wątpliwości. Ten problem nazywa się trudne polsko-ukraińskie relacje i leży na ulicy. Idzie tylko o to, kto go umiejętnie podniesie. Tu na razie widzisz kto.

Kiedy mówię mu, iż ludzie nie chcą gadać, więc może nie widzą tego tak dramatycznie, patrzy na mnie z politowaniem.

– Nie gadają, bo się boją. Naprawdę. Słuchają przecież oficjalnej narracji, widzą co i kto mówi, a czego mówić nie należy. I iż to idzie w poprzek ich myślenia, albo choćby w poprzek ich lęków. To czego się spodziewasz, iż utną sobie pogawędkę z jakimś nieznajomym człowiekiem? Nie ma głupich.

Przemarsz spod konsulatu ukraińskiego zakończył się na wrocławskim rynku. Tu już dotarła niewielka grupka, wysiadło nagłośnienie, łowię tylko więc oddzielne słowa kolejnych mówców: rzeź wołyńska… Ukraińcy… Polska… miejsca pracy… wojna… ruskie… bezrobocie…

Próbuję złowić choćby kilku Ukraińców. Kurier na rowerze, kelnerka, spacerująca młodzież.. Nic z tego. Mówić nie chcą, może za blisko stoję grupy z jednoznacznie antyukraińskimi transparentami, a może po prostu chcą mieć święty spokój i nie chcą być wciągani w sytuacje potencjalnie konfliktowe między miejscowymi a imigrantami. Jeden tylko rzuca przez ramię odpowiedź na moje pytanie, czy trzeba było zapraszać żołnierzy Azowa

– To nie koniec.

Kiedy cofam się, by złapać szerszy kadr, potykam się o grupę wrocławskich krasnoludków: jeden ślepy, drugi głuchy, a trzeci niemowa.

(tekst ukazał się pierwotnie w tygodniku NIE nr 9/2025)

Idź do oryginalnego materiału