Zróbmy szybki konkurs: czy przychodzi Wam do głowy jakiś produkt, którego cena nie zmieniła się przez ostatnie trzy dekady, przy czym sam produkt pozostał niezmieniony? Niedawno pokazaliśmy ceny z gazetki Biedronki z 1997 roku. Za ile można było kupić prezentowane artykuły spożywcze? Batonik Princessa kosztował 56 groszy. Produkowany przez E. Wedel batonik Rekord był o 34 grosze droższy. Saszetkę budyniu Dr. Oetker można było kupić za 40 groszy, a popularną niegdyś margarynę Bona (500 g) za 2,29 zł. Piwo EB (0,5 l) kosztowało 1,68 zł, a mydło Palmolive – 1,49 zł.
Kiedyś było taniej?
Ktoś powie: niech te ceny wrócą! To myślenie z dzisiejszej perspektywy, bo w rzeczywistości wszystkie produkty z gazetki sprzed 27 lat były relatywnie dużo droższe niż są dziś. Na początku 1997 roku przeciętne wynagrodzenie wynosiło 1062 zł brutto, w czwartym kwartale wzrosło do 1182,77 zł brutto. Najniższa krajowa to było zaledwie 391 zł brutto. Bezrobocie wynosiło 10,3 proc., a w wielu regionach, i to nie tylko na wschodzie Polski, przekroczyło 20 proc.
Jak ta relacja wygląda dziś? Przeciętna pensja w kwietniu 2024 roku wyniosło 8271,99 zł brutto, a ogłoszona w piątek 9 sierpnia za lipiec nieco spadła – 8147,38 zł. Tak czy inaczej, za dzisiejszą przeciętną pensję można kupić więcej niż to było możliwe w 1997 roku. Dokładniejsze wyliczenia i wyjaśnienia są zawarte w tekście poniżej.
Ikea: popularny stolik praktycznie w tej samej cenie
A wracając do konkursu na produkt, który zachował swoją cenę (nie licząc kilkudziesięciogroszowego wahnięcia): wygrała go użytkowniczka facebookowej grupy związanej z meblami Ikei. Znalazła katalog z 1997 roku i ze zdziwieniem zorientowała się, iż popularny do dziś stolik Lack kosztował wtedy 39 zł, a dziś kosztuje 39,99 zł. To skłoniło komentujących do wspomnień: choć dziś trudno w to uwierzyć, to prawie trzy dekady temu wchodząca do Polski szwedzka Ikea była synonimem zachodniej klasy, luksusu, nowego stylu dla aspirujących. Biorąc pod uwagę przeciętne wynagrodzenia, był to sklep dla ludzi bogatych.
„Mieszkam w małej miejscowości i będąc w tych latach dzieckiem, nie pamiętam żeby ktoś ze znajomych czy rodziny miał cokolwiek z Ikei. Jak już się wymieniało segmenty z PRL-u to bardziej w lokalnych sklepach meblowych”.
„Oglądanie katalogu Ikea było porównywalne z oglądaniem katalogów z Niemiec Otto czy Quelle. Do tego wiele rzeczy zupełnie nie pasowała do polskich wnętrz wtedy” – napisały komentujące zdjęcie internautki.
Katalog Ikei. Koniec 70-letniej tradycji
Katalogi Ikei to jednak przeszłość. Pod koniec pandemicznego 2020 roku sieć zadecydowała, iż katalog nie będzie się ukazywał ani w wersji papierowej, co jeszcze nie byłoby tak dziwne, ani w cyfrowej.
W rekordowym 2016 roku katalog był wydrukowany w 200 mln kopii, trafił do klientów Ikei w 50 krajach, miał 32 edycje językowe i 69 wersji. – Zachowania klientów zmieniły się diametralnie, więc katalog, który ukazał się w sierpniu tego roku, będzie ostatnim. To jest bardzo racjonalna, ale też emocjonalna decyzja – powiedział Konrad Gruss, prezes Inter Ikea Systems.
Gruss dodał, iż „inspirujące zdjęcia produktów przez cały czas będą powstawały”. Ikea zamierza inspirować klientów na Instagramie i w innych mediach społecznościowych. Z kolei w 2021 roku ukaże się specjalna publikacja podsumowująca historyczne i kulturowe znaczenie katalogu.