W gazecie Adama Michnika wiele lat temu padły ze strony red. Ewy Milewicz powszechnie zapamiętane słowa skierowane do byłych działaczy Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (PZPR) wam „wolno mniej, bo po szkarlatynie, ciężkiej chorobie, jaką była PRL, obowiązuje kwarantanna”. Podporządkowali się temu kolejni liderzy lewicy, stojąc ze spuszczonymi głowami w holu prowadzącym na salony III RP. Realizowali politykę narzuconą przez Udecję. Wpuszczano ich po spełnieniu styropianowych oczekiwań.
Po latach kandydat „lewicy” na prezydenta Robert Biedroń oświadczył w Parlamencie Europejskim „Jestem dumny z kraju, który obalał komunizm”, a po kilku tygodniach dodał, iż wyznaje te same wartości co liberalna Platforma Obywatelska. Drugi lider „lewicy”, Włodzimierz Czarzasty, na swoim profilu w mediach społecznościowych oświadczył, iż ma poglądy liberalne. Zresztą Czarzasty tkwi wewnątrz medialnej maskotki lewicy Anny Marii Żukowskiej. (…) Wśród wielu jej kuriozalnych wypowiedzi, najzabawniejsza jest ta mówiąca o rzekomym antysemityzmie gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Śmieszy to bardzo, biorąc pod uwagę z kim negocjował w czasie Okrągłego Stołu. Z koli senator Maciej Kopiec kiedyś stwierdził, iż „mieszkańcy ziem utraconych przez Niemcy po II wojnie światowej powinni domagać się od państwa polskiego reparacji”. To tylko przykłady, które można byłoby przytaczać w nieskończoność.
Taka jest jakość „lewicy” w III RP. (…)
Poststyropianowcy swoją surowością w ocenach PRL-u i późniejszym poklepywaniem po plecach wymusili na zupełnie nieasertywnych liderach „lewicy” w III RP przyjęcie jako swojego narzuconego programu liberalnego. I to zarówno w sferze gospodarczej, jak i obyczajowej. Poddali się temu praktycznie wszyscy z wyjątkiem stającego okoniem Józefa Oleksego. Zresztą zapłacił za swoją uczciwość wysoką cenę. Liderzy neolewicy wmówili elektoratowi lewicy, iż klasa pracownicza nie ma już wspólnych interesów. Narzucili nowe cele zgodne z założeniami różnorakich sorosowców. Nie szło już o poprawę warunków pracy i życia ludzi, ale o wywrócenie wszystkiego tego, co było normalnością. To zbałamucona lewica stała się twarzą realizacji programu Jana Olszewskiego czyli, wepchnięcia nas bez referendum w struktury NATO. Tego konsekwencją było wsparcie dla amerykańskich wojen imperialistycznych, oraz zainstalowaniu tajnych więzień CIA w Polsce. Pogorszyło to również nasze stosunki z wieloma państwami globu.
Niezhierarchizowaną wspólnotowo i rozbestwioną obyczajowo masą łatwiej się manipuluje. Więc rozbito neolewicę na wiele frakcji i organizacyjek zajmujących się obyczajowymi dziwactwami. Odebrano lewicy jej tradycje i pokoleniową ciągłość. Zafałszowano definicje, po czym je dzięki mediom sprzedano młodym ludziom jako prawdę objawioną. Podważono znaczenie narodu, państwa, pracy, tradycji, rodziny, płci, równości czy sprawiedliwości itd. Narzucono nowe dogmaty, które zastąpiły nie tylko możliwość naukowej analizy, ale również zdrowego rozsądku. By wytrącić narzędzie analityczne, zastąpiono marksizm jakimś kulturowym bzdetem. Zblatowano pojęcie lewicy z najbardziej absurdalnymi i wykoślawionymi pomysłami oraz ideami. W kolejnych latach tak wypłukiwano lewicowość z lewicy, iż ta dzisiejsza ma się jak piwo bezalkoholowe do normalnego piwa.
Nie wywodzę się z tradycji lewicy. Ani rodzinnie, ani z wyboru. Od „zawsze” bliska mi jest idea narodowodemokratyczna. Jestem przekonany, iż właśnie endeckie myślenie przez pryzmat narodu i orientacja geopolityczna zdefiniowana przez Dmowskiego są ciągle aktualne i kluczowe. Doceniam jednak ogromny wkład polskiej lewicy w budowę państwa polskiego. Zdaje sobie sprawę, iż wielu liderów Narodowej Demokracji wywodziło się wprost z tradycji polskiego socjalizmu. Szanuje ludzi lewicy dwudziestolecia międzywojennego. Chylę czoła przed walką formacji lewicowych w okresie II wojny światowej. Doceniam wagę i znaczenie dla narodu Polski Ludowej. (…) Znam, cenię, utrzymuje kontakt i współpracuje z wieloma ludzi lewicy, jednak nie będę ich wymieniał. Nie ma sensu tych ludzi narażać na jakąś nieuczciwą krytykę polityczną, która powoduje piętrzenie się kopca absurdalnych zarzutów, które zalegają potem gdzieś na internetowych listach proskrypcyjnych. Ale wracam do tego, czego nie usłyszą ludzie lewicy od dzisiejszej lewicy – czyli słowa dziękuję. Więc ja podziękuję.
Dziękuję za walkę o niepodległą Polskę, wkład w budowę II RP, krew przelaną w okresie okupacji w latach 1939-1945. Dziękuję, za ogromny wysiłek włożony w budowę Polski Ludowej po 1945 roku. Zdaje sobie sprawę, iż nie było to państwo w pełni suwerenne, nie było to państwo idealne – ale było to jedyne państwo narodu polskiego, jakie mogliśmy mieć. Państwo realne i logiczne. Dziękuję, wojsku polskiemu, milicji i funkcjonariuszom KBW za walkę z bandziorami spod znaku UPA. A tym samym ocaleniu wielu tysięcy Polaków przed sfanatyzowanymi Ukraińcami. Dziękuję, za zagospodarowanie Ziem Odzyskanych i Zdobytych. Za potęgę polskiego przemysłu w latach PRL-u. Za to, iż nie było już głodujących dzieci. Dziękuję za wysiłek i konsekwencję w odbudowie zniszczonego po straszliwej wojnie kraju. Za odbudowane miasta, miasteczka i wsie. Za odbudowę naszej stolicy. Za politykę mieszkaniową. Dziękuję, za możliwość awansu społecznego całego pokolenia. Za bezpłatną służbę zdrowia i edukację. Za likwidację analfabetyzmu. Za złotą erę polskiej kultury, tym razem dostępnej dla szerokich mas. Za kino, teatr, muzykę, sport.
(…) Dziękuję za politykę Władysława Gomułki dotyczącą granicy na Odrze i Nysie. Dziękuję, za układ o normalizacji stosunków między Polską a RFN. Chcę podziękować za to, iż w Polsce, w odróżnieniu od państw ościennych, zawsze można było trochę więcej, lepiej i suwerenniej. Za to, iż nie stanęły w Polsce monumentalne pomniki Stalina i mój kraj nigdy nie stał się 17 republiką radziecką. Chociaż takie pomysły tliły się w pewnych sekciarskich kręgach. Dziękuję za wielki i do dzisiaj niedoceniany przełom, którym był październik 1956 roku. Dziękuję, za udaremnienie szaleństwa w roku 1981 i uniemożliwienie bezsensownego przelewania polskiej krwi. Dziękuję, za to wszystko co udało się wypracować w Polsce Ludowej. Było tego tyle, iż po 1989 roku kolejne rządy handlowały wspólnym majątkiem i jeszcze co nieco tego zostało.
(Autor jest członkiem redakcji „Myśl Polska”. Skróty pochodzą od redakcji Portalu Strajk)