Będąc dzieckiem, wychowywałam się z rodzicami oraz dziadkami.
Codziennie z rana, od poniedziałku do piątku moi dziadkowie przyjeżdżali do mojego domu z gotowym obiadem bądź, jeżeli nie zdążyli zrobić go u siebie, robili go u mnie. Współpracowali- babcia kroiła warzywa, a dziadek był odpowiedzialny za smażenie i pieczenie ich.
Zawsze kiedy nie szłam do szkoły, pomagałam im- to była czysta przyjemność. Śmialiśmy się, rozmawialiśmy i robiliśmy razem posiłek, który jedliśmy po powrocie dziadka z pracy- całą rodziną.

Mój dziadek był osobą, która potrafiła zachęcić ludzi do współpracy i dobrze rozdzielać zadania. Można powiedzieć, iż scalał rodzinę i zniwelował chaos. Niestety, życie każdego człowieka w pewnym momencie dobiega końca i tak samo stało się z nim.
Od tego momentu wszystko się zmieniło- zabrakło osoby, która miałaby takie same cechy jak on. Wspólne gotowanie przeminęło razem z nim. Moja babcia, mówiąc ostentacyjnie, „słuchała się” swojego męża i nigdy nie kryła tego przed ludźmi. Miała poglądy, iż mężczyzna powinien być głowa rodziny i dzielić zadania aby istniało ogólne zorganizowanie.
. . .
Często zadawałam babci pytanie:
“Czy nie jesteś zła, iż dziadek podejmuje większość decyzji?”

Pamiętam jej odpowiedź do dziś:
“Mój mąż nigdy nie podejmował decyzji za mnie. On doskonale mnie znał i wiedział, iż sama podjęłabym taką a nie inną decyzje. Wiesz, nie przejmuje się ludźmi którzy twierdzą, iż nie mam nic do powiedzenia w moim małżeństwie. Niech myślą co chcą, ja i twój dziadek znamy prawdę.”
Zastanawiałam się nad tym co powiedziała bardzo długo i wyciągnęłam z tego krótka dygresję
To, co widzimy z boku jest subiektywną opinią. Patrzymy na dwóch ludzi, którzy są ze sobą i widzimy ich różnice. Jedna z osób jest dominująca i głośna, a druga cicha i pokorna.

Pierwsze spostrzeżenie: przeciwieństwa.
A jakby popatrzeć od drugiej strony…
może właśnie te różnice sprawiają podobieństwa.
