Czyi chłopcy?

15 godzin temu

Wrze internet.

A to za sprawą wystawy „Nasi chłopcy. Mieszkańcy Pomorza Gdańskiego w armii III Rzeszy” zorganizowanej w gdańskim ratuszu. Oburzeni politycy różnych opcji prześcigają się w potępianiu tejże, nazywając realizacją niemieckiej narracji, hańbą i wstydem, a też działaniem niesłużącym sprawie polskiej.

Bo oczywistym jest, iż w Polsce żyją sami Zawisze Czarni, błogosławiona Kózka, co Kozaka nie chciała, rodzina Ulmów, nad wszystkim czuwa zaś Największy Polak Wszechczasów, czyli samiwieciekto.

No właśnie tak nie jest. Historia każdego narodu to historia wzlotów i upadków. Historia bohaterów i zdrajców. Historia, która przywołuje dumę, ale też taka, która przywołuje wymioty.

I jest to normalne.

Sztuką jest rozliczyć się z całości. Zdarzały się nam momenty, sytuacje, zjawiska o których wstyd pisać czy mówić. Należą do nich choćby pańszczyzna, obóz w Berezie Kartuskiej czy mord w Jedwabnem. Nie możemy jednak pokryć ich zasłoną milczenia. Należy mówić o nich głośno, wyraźnie i wstydzić się za sprawców. Wstyd jest najważniejszy, bo pozwoli na niepopełnianie takich czynów w przyszłości.

Tak – zdarzali się Polacy służący w Wehrmachcie. Wcieleni siłą, ochotnicy i tacy, którzy w ten sposób ratowali życie. I co? mamy o nich zapomnieć? Nie. Ukryć ich istnienie? Nie. Poznajmy ich historię, zrozummy powody. Po to, aby nigdy się to nie powtórzyło. Uczmy się na błędach przodków. Wtedy ich nie powielimy.

Gdyby wystawa ta gloryfikowała służbę w Wehrmachcie, zrozumiałbym stwierdzenie, iż nie służy ona sprawie polskiej. Wtedy byłaby podła i zła. o ile jednak obiektywnie przedstawia historię „naszych chłopców”, którzy służyli w mundurach feldgrau, to w porządku. Bo to byli nasi chłopcy – Polacy, którzy z różnych powodów do tej armii wstąpili. Tak jak naszymi chłopcami byli zarówno szmalcownicy, jak i ci bohaterowie, którzy z narażeniem, a nierzadko za cenę własnego życia ratowali Polaków narodowości żydowskiej. Naszymi chłopcami byli żołnierze Armii Andersa i żołnierze I Armii Wojska Polskiego. Nasi chłopcy to zarówno ci, którzy bili więźniów w Berezie Kartuskiej oraz ci, którzy byli tam bici. Naszymi chłopcami byli ci, którzy autentycznie wierzyli, iż jako Żołnierze Wyklęci walczą o wolną Polskę oraz ci, którzy w tych samych szeregach znaleźli się, by rabować, gwałcić i mordować niewinnych.

Potrzebujemy takich wystaw. Potrzebujemy oczyszczenia. Po to, by ostatecznie rozliczyć się z naszą przeszłością. Bo wtedy z czystym sumieniem będziemy mogli zająć się przyszłością w której nie powtórzą się przeszłe zbrodnie.

I wystarczy, iż tym z „naszych chłopców”, którzy okazali się zbrodniarzami, zdrajcami, ludźmi podłymi nie będziemy stawiać pomników, nazywać ich imionami szkół, szpitali, placów i ulic. Bo to będzie świadczyć o nas, w tej chwili żyjących. My takich potępiamy, nie gloryfikujemy.

Idź do oryginalnego materiału