Dolina Rospudy

1 dekada temu
Szczerze mówiąc, nie zamierzałem nigdy na tym blogu pisać o ekologii. Tak jakoś jednak wyszło, iż nie chcę, ale muszę. Muszę, gdyż nie zatraciłem jeszcze, wbrew temu, co niektórzy o mnie sądzą, ducha patriotyzmu.

Dolina Rospudy, jeżeli ktoś jeszcze o niej nie słyszał, to rodzaj takiej dzikiej haszczy, w której mieszkają jakieś rzadkie owady i rośliny. Generalnie same paskudztwa, które mogłyby być niebezpieczne dla dzisiejszej flory i fauny, oraz vice versa.

Ale o co chodzi w tym głośnym sporze? Otóż ścierają się tam dwie strony. Jedna to mieszkańcy pobliskiego Augustowa (czy jakoś tak), drudzy, to pseudo-ekolodzy. Mieszkańcy domagają się budowy obwodnicy, która rozładuje im natężenie ruchu ciężarówek, które to z kolei powodują im dużo wypadków. To zrozumiałe - jest obwodnica, to ginie mniej ludzi.

Pseudo-ekolodzy natomiast robią to, co potrafią najlepiej, czyli blokują całą inwestycję w imię ochrony owadów. Oczywiście, proponują rozwiązanie zastępcze, czyli poprowadzenie obwodnicy naokoło Doliny Rospudy. Tylko popatrzmy na to rozwiązanie z punktu widzenia biznesowego. Czy jest ono w ogóle możliwe?

Oczywiście, nie jest. jeżeli jeszcze sobie nie zdajesz Drogi Czytelniku sprawy z kosztów projektu tego typu inwestycji, dowiedz się, iż władowano w niego już kilkanaście milionów złotych. W sam projekt. I nie jest to nic nienormalnego - w końcu pracują nad tym ludzie na poziomie, których wynagradzać należy dobrze, w przeciwieństwie do samych wykonawców, którzy są w pełni wymienialni. Co jednak istotne, o tych kilkunastu milionach wiedzą również pseudo-ekolodzy.

Bardzo bym nie chciał oskarżyć pseudo-ekologów od Rospudy o korupcję i podkreślam, iż nie mam na to dowodów, oraz wcale tego o nich akurat nie uważam, ale pozwolę sobie zauważyć, iż wiele inwestycji blokowanych przez pseudo-ekologów w przeszłości kończyło się albo niepowodzeniem (tzn. ich sukcesem), albo cichym dogadaniem się i łapówką. Żeby było śmieszniej, łapówka ta wcale nie była łapówką dawaną pod stołem. Ci pseudo-ekolodzy mają fundacje ekologiczne, na które w ramach ugody wpłacane były okrągłe sumki.

Ale co z fundacji mogą mieć potencjalnie pseudo-ekolodzy? Ano mogą. Po pierwsze, 10% przychodów (nie zysków) fundacji może być całkiem jawnie i legalnie przeznaczone na koszty działania samej fundacji, czyli np. Pan Prezes otrzyma pensję miesięczną w wysokości 10.000 PLN, Pani Księgowa 8.000 PLN. Szeregowi "żołnierze" dostaną natomiast po zupce dziennie podczas pseudo-ekologicznych demonstracji, oraz po liście gratulacyjnym od Pana Prezesa. Kiedyś był choćby o tym reportaż w TVN, chyba w programie SuperWizjer.

W tym miejscu pragnę podkreślić jeszcze raz: o nic nie oskarżam pseudo-ekologów od Rospudy, a poniższy tekst będzie jedynie insynuacją, która, mam nadzieję i wierzę w to, będzie nietrafna.

Insynuacja więc jest taka: pseudo-ekolodzy od Rospudy bardzo dobrze sobie zdają sprawę z kosztów przeprojektowania autostrady tamtędy biegnącej i będą blokowali przez jakiś czas tę inwestycję, po czym wspaniałomyślnie wpadną na pomysł, iż jednak można by poprowadzić tamtędy autostradę, ale za to zrobi się w kierunku ekologii coś innego, na co chcą np. 5.000.000 PLN na jedną ze swoich fundacji. Ot, tak po prostu. I jak myślisz, Drogi Czytelniku, co zrobi inwestor?


Od jakiegoś czasu zacząłem zabierać głos na portalu pardon.pl. Bardzo przemyślana platforma portalowa, oraz bardzo interesujące artykuły. W tym miejscu pozwolę sobie może zamieścić cytat nt. tego portalu z gazeta.pl:

"Pardon! - dziennik polityczno-społeczny o2.pl obok informacji własnych, przeglądów prasy polskiej i zagranicznej, codziennych przeglądów blogów, komentarzy i analiz redakcji, stawia na opinie zaangażowanych internautów. Przed redaktorami postawiono zadanie formułowania wyrazistego komentarza, czasami kpiarskiego, wyłapującego niedopowiedzenia, bądź też wzmacniającego te informacje, na które inne media położyły za mały nacisk lub je przeoczyły."

Dlaczego jednak o tym piszę? Otóż zabrałem tam również głos na temat Doliny Rospudy. Teraz może ten głos nieco rozszerzę.

Kilka lat temu, jeszcze przed atakami na World Trade Center, zrobiło się głośno o Talibach. Powodem było wysadzanie przez nich dóbr kultury związanych z innymi wiarami. Można Talibów lubić, lub nie (ja osobiście ich nie lubię), ale należy docenić ich sposób poradzenia sobie z problemem wywołującym ciągłe dyskusje, jakim była właśnie ochrona dóbr kultury.

Rozwiązanie to było proste: wysadzić wszystko w cholerę, a dyskusje się skończą. I jak się okazało, mieli całkowitą rację. Tzn. oczywiście na moment dyskusje się choćby podniosły. Ale ile to było? Dwa miesiące? Może trzy? I koniec. Nie ma już dyskusji nt. wysadzonych dóbr kultury, gdyż ich samych również już nie ma. Koniec z kłótniami, zabiegami dyplomatycznymi i wszystkim innym.

Co więcej, uważam podobne rozwiązanie za adekwatne dla Doliny Rospudy. Pseudo-ekologów należy unieszkodliwić, natomiast ją samą zaorać. I to już choćby nie dla tej autostrady. Chodzi po prostu o demonstrację siły wobec osób siejących zamęt w demokratycznym państwie. Nie można w końcu zrównywać ochrony życia ludzkiego (np. poprzez ograniczenie liczby wypadków samochodowych) z ochroną jakichś owadów...
Idź do oryginalnego materiału