Ekspert gorzko o systemie emerytalnym. „Trzeba ludziom powiedzieć prawdę”

news.5v.pl 1 miesiąc temu
  • Zdaniem prof. Pawła Wojciechowskiego podnoszenie wieku emerytalnego w Polsce nie jest konieczne. Ale w rozmowie z Onetem wskazuje palące problemy systemu emerytalnego, który nazywa „niesprawiedliwym”
  • Zdaniem eksperta w Polsce będzie przybywać „biedaemerytur”, a emeryci będą czuli się coraz ubożsi. Wskazuje trzy powody tego zjawiska
  • W rozmowie z Onetem prof. Wojciechowski mówi, dlaczego i jak należy odpolitycznić system emerytalny oraz proponuje dwa „bonusy”, które mogą zachęcić seniorów do dłuższej pracy
  • Więcej podobnych tekstów znajdziesz na głównej stronie Onetu

Monika Waluś: Czy wiek emerytalny w Polsce powinien być podwyższony? Proszę o krótką odpowiedź.

Prof. Paweł Wojciechowski: Nie.

Ministra funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, polityczka Polski 2050 stwierdziła, iż „nie wyklucza”, iż będzie konieczne podniesienie wieku emerytalnego (później, po fali oburzenia, z tych słów się wycofywała – red.). Czy pana jako autora programu gospodarczego partii Szymona Hołowni te słowa zatem nie dziwią?

W programie gospodarczym Polski 2050, który powstał 2,5 roku temu, nie było o tym mowy. Dziwi mnie ta wypowiedź także dlatego, iż dwa tygodnie wcześniej ministra stwierdziła, iż system ZUS-owski to piramida finansowa.

Maciej Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.pl

Ministra Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz

„Mówienie o katastrofie w ZUS jest nieodpowiedzialne”

Później także prostowała, iż jej tylko tę piramidę przypomina.

To dziwne, bowiem piramida finansowa jest schematem wyłudzenia, która nieuchronnie musi się zawalić, a więc w niczym nie przypomina systemu emerytalnego w Polsce. System emerytalny w Polsce opiera się na schemacie ekwiwalentności, a nie na nielegalnym werbowaniu do udziału nowych osób. Ma też gwarancje państwa, nie ma więc ryzyka upadku z ogromnymi stratami dla uczestników systemu.

Najbardziej dziwi mnie jednak zupełny brak spójności obu tych wypowiedzi. Skoro bowiem w jednej wypowiedzi porównuje system emerytalny do piramidy, a więc sama podważa zaufanie do systemu, to dlaczego w kolejnej wypowiedzi zachęca Polki i Polaków, by dłużej odkładali składki w takim systemie? Dodatkowo zawsze drażnią mnie łatwe uproszczenia, w tym sprowadzanie każdej dyskusji o systemie emerytalnym albo do bankructwa systemu, albo do wydłużenia wieku emerytalnego, jako jedynej słusznej recepty na wszystkie bolączki. Ponieważ żadna partia polityczna nie opowiada się dziś za podniesieniem wieku emerytalnego, a rozważania o bankructwie ZUS jest zwykłą hucpą, to rozpoczynanie dyskusji od tych zagadnień zabiera przestrzeń na poważną dyskusję o kierunku dalszych reform.

Ministra Pełczyńska-Nałęcz nie jest jedynym politykiem, który straszy, iż ZUS zbankrutuje.

Tak mówią ci, którzy nie rozumieją, jak funkcjonuje system emerytalny. Nie ma mowy, by pieniądze na emerytury się skończyły. One są i będą. Oczywiście, dopóki nie dojdzie do całkowitego bankructwa państwa.

Jednak demografia jest nieubłagana. Dziś setka pracujących odpowiada za zapewnienie świadczeń dla 40 emerytów. o ile utrzymamy dotychczasowy wiek emerytalny, to w 2050 roku 100 osób w wieku produkcyjnym będzie musiało zapewnić środki na wypłaty świadczeń dla 75 seniorów. Pieniędzy może nie zabraknie, ale emerytury będą niższe.

Jeżeli spojrzymy na wydolność, czyli na to, jaka jest relacja wpływów do wydatków funduszu emerytalnego, to w roku 2020 wyniosła 68 proc. i wzrosła do 73 proc. w 2023 r. W tym samym okresie wysokość deficytu funduszu emerytalnego do PKB spadła do 2 proc. To pokazuje ekwiwalentność na poziomie indywidualnym, która polega na tym „ile odłożysz, taką masz emeryturę”, która przechodzi — w miarę przechodzenia ze starego na nowy system emerytalny — w ekwiwalentność na poziomie całego funduszu emerytalnego. A więc dokładnie odwrotnie niż w piramidzie finansowej, dlatego mówienie o „katastrofie ZUS” jest nieodpowiedzialne. Prognozy ZUS do 2080 r. też są optymistyczne, udział wydatków na emeryturę w procencie PKB jest stabilny. Ale oczywiście odbywa się to kosztem stopy zastąpienia, czyli relacji średniej emerytury do przeciętnego wynagrodzenia.

Będzie więcej biedaemerytur. Ekspert wskazuje trzy powody

Luka pomiędzy tym, ile średnio zarabiają pracujący, a ile przeciętnie dostają emeryci, będzie się powiększać?

Tak, z powodu dłuższego życia na emeryturze, ale również dlatego, iż wynagrodzenia rosną w szybszym tempie niż waloryzacja emerytur. Ta relacja zwiększa się także, dlatego iż polski rynek pracy charakteryzuje się rosnącą fragmentacją. Od kilkunastu lat rośnie liczba kontraktów pracy, które są niżej oskładkowane niż standardowe umowy o pracę. Dlatego stopa zastąpienia będzie malała (z obecnych 60 proc. do 25 proc. w 2060 r. — przyp. red.), a rosnąć będzie grupa emerytur minimalnych oraz groszowych, czyli niższych niż minimalne.

Mówimy o kwocie niższej niż 1493,67 zł na rękę, a czytałam o przypadku emeryta, któremu ZUS wysyłał co miesiąc 2 grosze. Ale choćby te niespełna 1,500 zł to dziś biedaemerytura. A szacunki mówią, iż między rokiem 2035 a 2040 choćby 40 proc. emerytów będzie pobierać minimalne świadczenie.

Trudno w ogóle nazywać groszowe świadczenia za kilka dni pracy emeryturami. Ale te tzw. emerytury groszowe przysługują tym, który nie spełniają wymogu minimalnego stażu ubezpieczeniowego uprawniającego do emerytury minimalnej, czyli 20 lat w przypadku kobiet i 25 lat w przypadku mężczyzn.

Z punktu widzenia stabilności systemu emerytalnego poważniejszym problemem są dopłaty do emerytur minimalnych, które będą gwałtownie rosły. Po pierwsze ze względu na istnienie różnych kontraktów oraz wyłączeń. Po drugie z powodu wydłużenia długości życia. A po trzecie dlatego, iż wysokość minimalnej emerytury rośnie szybciej niż waloryzacja emerytur. Powoduje to efekt „zbierania” wszystkich roczników, które wpadają poniżej minimalnej, a więc dlatego dopłacać trzeba będzie więcej.

Dlatego instytucja minimalnej emerytury, która jest rozwiązaniem hybrydowym niepasującym do zasady: „ile odłożysz, taką masz emeryturę”, to jeden z najgorszych elementów polskiego systemu emerytalnego. I wymaga reformy. Przy możliwości optymalizacji uzbierania stażu emerytalnego, to właśnie reforma stażu wraz z instytucją minimalnej emerytury jest ważniejsza niż reforma wieku emerytalnego. Zwłaszcza iż w wyniku spadku stopy zastąpienia, gdy minimalna emerytura pozostanie pod rosnącą presją polityczną, dopłaty będą rosły wykładniczo.

Emeryci będą czuli się biedniejsi. „Trzeba odpolitycznić system”

Trudno mi sobie wyobrazić, iż Polacy zgodzą się żyć za tak niskie emerytury.

Naturalnie. Zwłaszcza iż w starzejącym się społeczeństwie mamy do czynienia z gerontokracją, w której starzy ludzie będą głosować tylko na te partie, które będą im obiecywały wyższe emerytury. To już się dzieje, bo ten temat był kilka lat temu motywem przewodnim kampanii wyborczej we Włoszech, gdy nieżyjący już Silvio Berlusconi obiecywał obywatelom radykalnych wzrost świadczeń emerytalnych.

W polskim systemie działa na razie mechanizm zdefiniowanej składki, a nie zdefiniowanego świadczenia więc to nas zabezpiecza przed katastrofą, którą straszą niektórzy politycy i ekonomiści. Problem stopy zastąpienia jest mylony z wysokością emerytury. A przecież choćby przy spadających stopach zastąpienia wartość siły nabywczej przyszłych świadczeń nie będzie malała. Choćby dlatego, iż mamy nieujemne waloryzacje powyżej stopy inflacji i dopłaty do minimalnych emerytur. Ale co z tego, iż przyszli emeryci będę mogli żyć na porównywalnym poziomie, co dzisiejsi emeryci, kiedy będą czuli się biedniejsi. Bo poczucie biedy czy niedostatku zawsze ma charakter relatywny, wynika z wolniej rosnących emerytur w porównaniu do szybciej rosnących zarobków.

A wówczas będzie rosła presja na polityków, by ich świadczenia zwiększać. Tylko czyim kosztem?

Naturalnie kosztem młodych pokoleń. Chyba iż zreformujemy system, który umożliwi też zmianę tej optyki mylnych wyobrażeń. Prawie dwa lata temu sformułowałem koncepcję filaru bazowego, który zastąpiłby minimalną emeryturę i który zawierałby w sobie wszelkie budżetowe dopłaty do minimalnej oraz pozasystemowe świadczenia typu 13. i 14. emerytura. Bazowy, czy zerowy filar miałby być dodatkowym filarem oddzielonym od pierwszego filaru opartego na zasadzie zdefiniowanej składki, Całkowite oddzielenie dopłat budżetowych w filarze bazowym od funkcjonowania pozostałych filarów systemu emerytalnego, odpolityczniłoby pozostałe filary, które działały według zasady czystych reguł zdefiniowanej składki.

Odpolitycznić, czyli?

Dziś wprowadzanie kolejnych dodatków typu 13. i 14. emerytura oraz podnoszenie emerytury minimalnej to decyzje czysto polityczne. Natomiast pozostałe filary, czyli — pierwszy zarządzany przez ZUS, drugi, czyli OFE, trzeci, czyli dobrowolne formy oszczędzanie na emeryturę — działają na podstawie odporna na politykę zasadę „ile odkładasz, tyle masz”. Wtedy łatwiej byłoby również zachęcać ludzi do dłuższej pracy, do przezorności emerytalnej.

Dawid Zuchowicz / Agencja Wyborcza.pl

Ministry: Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, Agnieszka Dziemianowicz-Bąk i Paulina Henning-Kloska

System emerytalny jest niesprawiedliwy. „Dokładamy się do ich emerytur”

A jednak!

Oczywiście, bo system składkowy promuje tych, którzy odkładają dłużej, więc warto zatroszczyć się o to, jaką będziemy mieli w przyszłości emeryturę. Niestety niektórzy politycy straszą i wmawiają ludziom, iż ZUS to piramida finansowa i iż zbankrutuje, na co Polacy reagują tak, iż odkładają na starość gdzie indziej, chociaż stopa zwrotu, chociażby z funduszy emerytalnych jest niższa niż ta z pierwszego filaru — systemu składkowego w ZUS.

Polaków — co pokazała wspomniana na początku wypowiedź ministry — oprócz widma bankructwa ZUS paraliżuje także myśl o wydłużaniu wieku emerytalnego. Zastanawiam się, czy przy tak zróżnicowanym charakterze pracy i różnych stylach życia Polaków warto dziś zaczynać dyskusję o wyzwaniach systemu emerytalnego od ustalania sztywnych ram końca aktywności zawodowej.

Dyskusję o systemie emerytalnym powinniśmy zacząć od stwierdzenia, iż jest on niesprawiedliwy. Bo o ile dziś górnicy czy rolnicy mają swoje preferencje, ale również przedsiębiorcy odkładają na swoich kontach emerytalnych dwukrotnie mniej, niż pracownicy to nie możemy mówić tu o równości, ale tu podkreślę — z punktu kluczowych parametrów systemu, takich jak staż emerytalny czy wysokość minimalnej emerytury, które dotyczą wszystkich.

Postulat odebrania ulg górnikom i rolnikom? Pan profesor zaczyna stąpać po cienkim lodzie…

Dziś wygląda to tak, iż dziś wszyscy dokładamy do emerytur tych, którzy wywalczyli sobie określone przywileje. By, myśleć o reformach trzeba powiedzieć prawdę o całym systemie. Skoro państwo dopłaca 95 proc. do wydatków na emerytury i renty rolnicze, to może warto skończyć z fikcją, iż jest to ubezpieczenie, po prostu stworzyć dla rolników emeryturę obywatelską. Czyli bezskładkową, bez przenoszenia parametrów systemowych z systemu powszechnego. Byłby to dobry test na sens wprowadzenia emerytury obywatelskiej, podatkowej, czyli takiej, która zależy od woli polityków, a nie indywidualnej przezorności.

Jak rozmontowano system emerytalny. „Majstrowali bez specjalnego zastanowienia”

Ale czy sens takiej emerytury istnieje?

Im bardziej system jest podatkowy, tym bardziej będzie polityczny. Tym samym grupy interesów, walcząc o swoje, będą wybijały kolejne dziury w systemie, powodując jeszcze większą redystrybucję, która występuje w dużo większym stopniu pomiędzy systemami, niż w systemie powszechnym.

Po reformie sprzed 25 lat Polacy stopniowo zaczynają rozumieć, iż podstawą dla dochodów jest płacenie składek. Z drugiej strony wszelkie wyłomy w systemie powszechnym zwiększają poczucie niesprawiedliwości. Dlatego skoro inni mogą płacić niższe składki, to również sam próbuję kombinować.

Kluczową reformą, poza reformą minimalnej emerytury, powinna być reforma zmierzająca do eliminacji ulg, wyłączeń, zbiegów tytułów, w kierunku zwiększenia bazy podatkowej do oskładkowania. Poza zwiększeniem poczucia sprawiedliwości, iż jednak wszyscy płacą te same składki, prowadziłoby to zbilansowania systemu. Gdyby oskładkować wszystkie dochody i przychody według zasad dla umów o pracę, nie trzeba by dopłacać z budżetu państwa. Przestrzeń do zwiększenia bazy podatkowej jest więc ogromna.

Skoro to takie proste, to czemu kolejne ekipy rządzące zabierają się za reformę emerytalną, a na końcu prawie nikt nie jest zadowolony?

Gdy 25 lat temu w Polsce powstawał system emerytalny, był wzorem dla świata i uznawano go za jednego z najbardziej nowoczesnych. Okazało się, iż dziś kuleje głównie dlatego, iż grupy interesów wespół z politykami w nim majstrowały bez specjalnego zastanowienia.

Jak zachęcić seniorów do dłuższej pracy. Ekspert mówi o dwóch „bonusach”

Pani minister Pełczyńska-Nałęcz twierdzi też, iż stworzyć takie warunki, żeby seniorom, a zwłaszcza seniorkom, opłacało się dłużej pracować. Jakie zmiany w prawie zachęciłyby ich do odłożenia decyzji o przejściu na emeryturę?

Trzeba stworzyć bonusy systemowe, które będą neutralizować antybodźce. Zaproponowałem je w 2021 r. w programie gospodarczym dla Polski 2050. Pierwszy to odzyskanie 13. i 14. emerytury. Dziś, jeżeli przez cały czas pracujemy, to tracimy prawo do trzynastki i czternastki. To zachęca do przechodzenia na emeryturę. Zaproponowałem, aby kolejne niepobrane trzynastki i czternastki były wypłacane niezwłocznie po przejściu na emeryturę. Czyli nie pobieramy emerytury i przez cały czas pracujemy, a gdy w końcu zdecydujemy się przejść na emeryturę, to dostajemy wszystkie zaległe 13. i 14.emerytury.

Drugi bonus to zamiana 8-procentowej składki rentowej na składkę emerytalną w przypadku osób, które osiągną wiek emerytalny. Dzięki temu osoba nieodchodząca na emeryturę odkłada sobie więcej składek emerytalnych i tym samym dostanie większe świadczenie.

Do tego wydłużania efektywnego wieku pracy Polskę zobowiązuje też Komisja Europejska. Ale w Sejmie mamy projekt Lewicy, który zakłada wprowadzenie emerytur stażowych. Ten pomysł także wydaje się tak samo mało realny, jak podniesienie przez rząd Donalda Tuska wieku emerytalnego.

Radykalna zmiana systemu emerytalnego byłaby choćby dopuszczalna, gdyby system był sprawiedliwy dla wszystkich i każdy dostawał tyle emerytury, ile odłożył. Dopiero wówczas można by powiązać wiek emerytalny z tempem starzenia się społeczeństwa i podwyższać go np. o dwa miesiące co roku. Na ten moment system jest niesprawiedliwy, kompletnie nieprzejrzysty dla ludzi.

Nie ma sensu rozpoczynać reformowania go od podwyższania wieku emerytalnego, ani też obniżania go poprzez emerytury stażowe, poprzez wiązanie go ze stażem pracy. Reformy są potrzebne, ale punktem wyjścia nie mogą być odgrzewane koncepcje.

Idź do oryginalnego materiału