Gigant państwowy wprowadza cięcia. Zwolni tysiące pracowników

3 dni temu
Zdjęcie: W PKP Cargo pracę może stracić nawet kilka tysięcy osób ARKADIUSZ ZIOLEK/East News


PKP Cargo ma potężne kłopoty i zdaniem nowego zarządu najlepszym rozwiązaniem jest redukcja stanowisk. Nowy dyrektor spółki dr Marcin Wojewódka wyjaśnia, dlaczego dzieje się tak źle. Promyczkiem nadziei jest fakt, iż wciąż istnieje pewna szansa na dojście do porozumienia między związkami zawodowymi a PKP Cargo.


Lipiec w 2024 roku będzie z pewnością źle wspominany przez dużą część aktualnych pracowników PKP Cargo. W środę 3 lipca zarząd PKP zdecydował się na podjęcie uchwały o zamiarze przeprowadzenia zwolnień grupowych. Dotyczy to choćby kilku tysięcy osób, które są teraz zatrudnione w spółce.



Na tę informację negatywnie zareagowały związki zawodowe, których głosem jest m.in. Leszek Miętek – prezydent Związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych w Polsce. W mediach trwa od kilku tygodni mała wojna, w której obie strony – PKP Cargo i ZZMK wymieniają się oskarżeniami np. o dezinformację. Spółka kolejowa przeżywa teraz zdecydowanie trudny czas.

Ilu pracowników PKP Cargo straci pracę?


W informacji prasowej PKP Cargo z 26 czerwca 2024 roku mogliśmy przeczytać, iż sytuacja państwowej spółki wciąż wymaga zdecydowanych działań, które mogą przynieść oszczędności.

Jak podkreślił pełniący obowiązki Prezesa Zarządu PKP Cargo S.A. dr Marcin Wojewódka w niedawnej informacji prasowej, zarówno nowy zarząd, jak i organizacje związkowe powinny działać w poczuciu najwyższej odpowiedzialności za dobro, jakim jest PKP Cargo – aby ochronić jak najwięcej potrzebnych miejsc pracy.


Równo tydzień po opublikowaniu tej informacji PKP Cargo ogłosiło, iż sytuacja finansowa jest bardzo trudna i wymaga przeprowadzenia redukcji miejsc pracowniczych. Zwolnienia miałyby zakończyć się 30 września i objąć 30 proc. w tej chwili zatrudnionych, czyli do 4142 pracowników z różnych grup zawodowych.

Dlaczego PKP Cargo zwalnia tyle osób?


Na łamach radia ZET wypowiedział się prezes dr Marcin Wojewódka. Stwierdził, iż spółka ma większe problemy i potrzeby, dlatego musi szukać dalej idących oszczędności. Największą częścią wydatków zdaniem dyrektora PKP Cargo są wynagrodzenia i pochodne.

Dyrektor PKP Cargo zauważył również, iż wciąż istnieje możliwość, żeby zwolnić mniejszą liczbę pracowników. Warunkiem jest zawieszenie postanowień ZUZP. Marcin Wojewódka zrzucił tym samym odpowiedzialność na związki zawodowe. Stwierdził, iż "zakres zwolnień grupowych uzależniony będzie od zakresu zgody związków na zawieszenie układu".

W kwestii wyrażenia zgody na zawieszenie części postanowień ZUZP PKP Cargo opublikowało informację w wiadomości prasowej. W dokumencie z 26 czerwca 2024 roku stwierdzono, iż Związek Zawodowy Maszynistów Kolejowych w Polsce nie zaakceptował propozycji PKP Cargo. W odpowiedzi, oburzony ZZMK oskarżył spółkę kierowaną przez dr Marcina Wojewódkę o kłamstwo.

Zdaniem prezesa aktualnie są tylko dwie możliwości, żeby ograniczyć koszty prowadzenia działalności – zawiesić część postanowień Zakładowego Układu Zbiorowego Pracy lub przeprowadzić redukcję etatów.

Czy będą protesty kolejarzy w całej Polsce?


Na temat możliwych protestów kolejarzy wypowiedział się dla wnp.pl Leszek Miętek – prezydent Związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych w Polsce. Działacz zauważył, iż jest wciąż szansa na dojście do porozumienia. "Spotkaniem ostatniej szansy" nazwał te umówione na 10 lipca 2024 roku. Prezes ZZMK w Polsce liczy na przedstawienie przez PKP Cargo planu naprawczego.

Jeśli procedura zwolnień przez cały czas będzie się toczyć, a nowy zarząd PKP Cargo nie przedstawi żadnego planu działań, to związkowcy mogą zdecydować się na akcje protestacyjne na polskiej kolei. Działania nie przyjmą jednak formy strajku. O ich ostatecznym wymiarze ZZMK zadecyduje później.

Idź do oryginalnego materiału