W Komentarzu Dnia z 12.10.2021 redaktorzy Portalu Strajk.eu – Maciej Wiśniowski i Kamil Łukaszek poruszyli problem celowego ostrzału przez armię Izraela w pd. Libanie sił pokojowych ONZ (tzw. „niebieskich hełmów”). Warto się zająć jednak tym zagadnieniem, nie powielając tematyki poruszonej przez Redaktorów i pozostając jednak w kontekście dramatycznych wydarzeń dziejących się na Bliski Wschodzie. Jest znaczącym milczenie polityków polskiego rządu oraz poparcie i aplauz wiązany przez medialnych celebrytów i łączony z nimi mainstream, dla izraelskiego ludobójstwa. To jest po prostu intelektualne skundlenie – bez obrazy dla popularnych i miłych psiaków – nadwiślańskich elit i podwiązanego pod nie komentariatu.
Kiedy znany filozof, nauczyciel akademicki, a jednocześnie pupilek mainstreamu demo-liberalnego i medialny moralizator jawnie i bezwstydnie popiera to, co wojsko izraelskie wyczynia w ostatnim roku na terenach Palestyny (a ta wojna i eksterminacja narodu palestyńskiego trwa już 70 lat) zakrawa to na zaprzaństwo i hańbę osoby mającej takie konotacje jak prof. Jan Hartman, który ostatnio gościł we Wrocławiu. Wystąpił on w znanej z licznych imprez i spotkań kawiarnio-księgarni „Tajne Komplety”. Nie obyło się bez protestów i drobnego skandalu (o czym sieć informuje dokładnie, gdyż liczne grono przeciwników postawy prof. Hartmana przybyło na owe spotkanie by zaprotestować przeciwko jego tezom na ten temat). Postawę Profesora określić dziś jako etyczne i moralne dno, także w wymiarach akademickim i publicystycznym, to nic nie powiedzieć.
W tym kontekście przychodzi na myśl osoba wielkiego filozofa niemieckiego Martina Heideggera i sytuacja w jakiej się znalazł po 1945 r. w efekcie wcześniejszych admiracji i poparcia udzielonej swą osobą i olbrzymim autorytetem, nazizmowi oraz personalnie Adolfowi Hitlerowi (był profesorem i rektorem Uniwersytetu we Fryburgu – po skandalu z denuncjacją jednego z pracowników naukowcy ustąpił ze stanowiska rektora). W liście do brata Fritza (1933) pisał: „Widać z dnia na dzień, na jak wielkiego męża stanu wyrasta Hitler. Świat naszego narodu i Rzeszy podlega przemianom i każdego, kto ma oczy do patrzenia, uszy do słuchania i serce do działania porywa entuzjazm i ogarnia prawdziwe, głębokie podniecenie – znów mamy wokół siebie wielką rzeczywistość i zarazem wielką presję, aby tę rzeczywistość wbudować w duchowy świat Rzeszy i w tajemne powołanie niemieckiej istoty”. Heidegger został objęty w powojennych Niemczech anatemą i swoistym cieniem milczenia. A wszak był to gigant filozofii z dziedzin takich jak egzystencjalizm, fenomenologia czy hermeneutyka. Jego sytuację doskonale tłumaczy korespondencja jaką prowadził przez lata z Hanną Arendt czy Karlem Jaspersem.
Jednak nie na ten aspekt, o wymiarze etyczno-moralnym bądź szacunku, jakim darzyło się i powinno się darzyć pozycję nauczyciela akademickiego (zwłaszcza filozofa), pragnę zwrócić uwagę Czytelników Portalu Strajk.eu. Przywołane nazwiska Hartmana i Heideggera są symbolem, iż w obliczu wielkich idei, narodowych, religijnych czy rasowych uniesień i wzmożeń im towarzyszących kruszą się, popieleją wzniosłe zasady, strzeliste kanony, gorące zapewnienia o wyższych wartościach. Można wtedy popierać i oddawać się w pacht różnym, często mrocznym niosącym pożogę i śmierć, przedsięwzięciom politycznym i działaniom partyjnym. Klanowa solidarność i identyfikacja, stawiające wyżej narodową przynależność, religijno-grupową żarliwość wiary czy ideologiczno-doktrynalny trybalizm uwidaczniają się w owych przypadkach z niesłychaną siłą. Potwierdza się tym samym, iż moralizatorzy tak obficie zapełniający przestrzeń tele-demokracji są po prostu jej produktem, a ich wystąpienia i nauki głoszone z medialnych ambon okraszone obficie argumentacją etyczno-moralną o tym jak lud ma postępować i co myśleć wedle tzw. wartości demo-liberalnych niczym się nie różnią od reklamy proszku do prania, samochodów elektrycznych, medykamentów na potencję, syropów na kaszel itd. I tak je należy traktować. Bo nowoczesny, neoliberalny system królujący w mediach i przestrzeni publicznej jest wyrazem nie szerzenia uniwersalnych, humanistycznych, ogólnoludzkich wartości, a tego czego chce kapitał zwykle związany ze wspomnianymi trybalizmami różnej maści. Smutne to, bo uniwersalizm łączony był przeważnie w jakimś sensie do tej pory z humanizmem, od Renesansu i Oświecenia.
Smutnym jest na kanwie skandalicznego, bo celowego, ostrzału pozycji „niebieskich hełmów” przez armię izraelską działającą bezprawnie na terenie Libanu oświadczenie polskiego Ministra Obrony Narodowej tak drastycznie odbiegające od podobnych enuncjacji płynących z opinii międzynarodowej. Jeszcze bardziej haniebnym i niepokojącym jest jawna pochwała i aklamacja dla ludobójstwa realizowanego w Palestynie przez państwo Izrael w przypadku nauczyciela akademickiego i osoby posiadającej wpływ na świadomość młodych ludzi, jaka jest Hartman Równie niepokojącym jest, iż nie spotyka się to z reakcją podobna do tej, jaka spotkała Martina Heideggera po 1945 r. w Niemczech. A jego filozoficzny dorobek i przez to wpływy na umysłowość Europejczyków były i pozostają gigantyczne, nieporównywalnymi absolutnie z dorobkiem li tylko „nadwiślańskiego Hartmana”.
Jednak rozmiar poparcia dla owego ludobójstwa, jakie obserwuje się w komentariacie soc-sieciowym musi zasmucać. Bo gdy osoby publiczne, różnych opcji i proweniencji, jawiące się do tej pory jako humaniści i progresiści (nie chodzi tu o Bartosza Węglarczyka, Annę M. Żukowską, Klaudię Jachirę, Ziemowita Szczerka czy Elizę Michalik) wyrażają poparcie dla nowego „ostatecznego rozwiązania” świadczyć to może o śmierci między Odrą a Bugiem takich wartości jak uniwersalizm i humanizm. Czyli ogólnoludzkich, internacjonalistycznych, bez przymiotnikowych wartości. Nadmiernie eksponowane i celowo podsycane w ostatnich dekadach narodowo-religijna ekscytacja (mimo iż formalne wpływy Kościoła wyraźnie opadają ale nie niweluje to absolutnie ukształtowanej religijnie mentalności, która podlana narodowo-nacjonalistycznym sosem dać musi wybuchowe i tragiczne efekty) steruje zawsze w kierunku znalezienia tego złego, kozła ofiarnego, którego można obwiniać o wszystko co się takiej zbiorowości nie podoba, którego się nienawidzi i uważa a priori za gorszego i najchętniej by się go unicestwiło.