Kiedy człowiek do nas przychodzi, musi poczuć się komfortowo. Dlatego staramy się zaprzyjaźniać z osobami, które proszą o pomoc. Chodzi o takie skracanie dystansu, aby człowiek odzyskał wiarę w siebie i poczuł, iż nie jest już sam ze swymi problemami. Staramy się, aby ktoś, kto przychodzi smutny, wyszedł z uśmiechem na twarzy. To ważne, bo jeżeli się nie pozbiera psychicznie, nie będzie mógł wspólnie z nami prowadzić działań, które mają jakoś wyciągnąć go z opresji. Potrzebujemy partnera, a nie tylko ofiary.
Ostatnio dołączyła do nas para młodych wolontariuszy. On jest prawnikiem, ona psycholożką. On będzie ogarniał stronę prawną problemu, z którym człowiek przychodzi, a ona zadba o jego mental. Będą przyjmowali razem.
Chcemy, aby nasz podopieczny miał u nas taki komfort, iż jego problemy już się nie powtórzą. Często jest to umożliwienie leczenia, podniesienia kwalifikacji czy znalezienie lepiej płatnej pracy, bardziej zgodnej z charakterem i kwalifikacjami człowieka.
Jednym z trudniejszych zadań jest wyciąganie ludzi, a często całych rodzin z kryzysu bezdomności. Mieszkań komunalnych z czynszem regulowanym jest jak na lekarstwo. Dlatego samorządy piętrzą rozmaite przeszkody, nie chcąc czy nie mogąc udzielić pomocy mieszkaniowej osobom w potrzebie. Omijanie ich to nasze główne zadanie. Stosujemy wszelkie dostępne metody. Od negocjacji, przez pozwy sądowe o ustalenie uprawnienia do lokalu socjalnego, po obronę samotnych rodziców, którzy w akcie desperacji zajmują miejskie pustostany.
Jednak najczęściej zajmujemy się obroną lokatorów przed utratą dachu nad głową. Zdarza się, iż cała nasza wiedza prawnicza się nie przydaje, bo właściciele zamiast iść do sądu po eksmisję, nasyłają bandytów, którzy wyrzucają ludzi bezprawnie na ulicę. I te sprawy są szczególnie trudne, bo policja jest niedouczona i nie zawsze wie, jakie jest prawo i jak ma postąpić. Przeważnie jednak bronimy praw lokatorów w sądach i jesteśmy w tym bardzo skuteczni.
Ludzie przychodzą, żeby ich wyrwać z pętli zadłużenia, żeby im pomóc wyrwać od pracodawcy niewypłacone wynagrodzenia. Przychodzą z wszelkimi nieszczęściami. A my robimy, co w naszej mocy, aby ich nie zawieść, by wreszcie poczuli, iż nie są sami.