6 godzin temu
Intel szykuje kolejną rundę zwolnień, tym razem uderzając bezpośrednio w serce swojej produkcji – dział Foundry. Według informacji ujawnionych przez The Oregonian, choćby 20% pracowników tego segmentu może zostać objętych redukcją etatów. To kolejny etap restrukturyzacji firmy, która nie może odzyskać technologicznej przewagi ani zaufania rynku.
Fabryki chipów to fundament Intela, ale od kilku lat firma ustępuje pola tajwańskiemu TSMC. Problemy z wdrażaniem nowych procesów technologicznych – zwłaszcza opóźnienia w produkcji węzłów 7nm i 5nm – sprawiły, iż Intel nie jest już liderem w dziedzinie najbardziej zaawansowanych układów. To otworzyło drzwi dla konkurentów, takich jak AMD czy Apple, którzy korzystają z mocy obliczeniowej i przewagi technologicznej TSMC.
Zaskakujące jest, iż właśnie teraz – gdy Intel zapowiadał wielki powrót jako konkurent dla TSMC i Samsunga – decyduje się na tak głębokie cięcia w dziale produkcyjnym. W oficjalnej narracji chodzi o uproszczenie struktury i zwiększenie efektywności. Jednak kontekst finansowy jest równie ważny: w 2024 roku firma zanotowała spadek przychodów o blisko 14%, a liczba pracowników została już zredukowana o 15 tys.
Zmiany wpisują się w nową strategię pod kierownictwem Lip-Bu Tana, który objął stanowisko CEO w marcu 2025 roku. Jego poprzednik, Pat Gelsinger, nie zdołał przekonać zarządu, iż jego wizja – oparta m.in. na wydzieleniu Intel Foundry jako osobnego bytu – ma realną szansę na sukces.
Choć zwolnienia mają rozpocząć się już w lipcu, Intel nie skomentował jeszcze oficjalnie planów. Skalę restrukturyzacji trudno dziś dokładnie oszacować – globalna siła robocza firmy to 109 tys. osób, ale nie wiadomo, ilu z nich pracuje w ramach Foundry.
Dla rynku to kolejny sygnał, iż odbudowa Intela jako pełnokrwistego producenta chipów klasy premium nie będzie łatwa ani szybka. W obliczu rosnącej konkurencji i coraz większych nakładów inwestycyjnych w półprzewodniki, każda decyzja o cięciach budzi więcej pytań niż daje odpowiedzi.
