Przejrzałem kilkanaście artykułów o tym, jak oszczędzać na lekach. Znaczna część z nich doradza, by poprosić w aptece o tańszy zamiennik, albo po prostu porównać ceny w aptekach w okolicy. Przypominają też o refundacji i programie „Leki 75+”.
Niektóre artykuły wskazują profilaktykę, jak zdrową dietę, picie wody, mycie rąk i unikanie tłocznych miejsc. To zasadniczo dobre rady. Jak jednak dochodzi do tego, iż senior przez cały czas może wydawać krocie na leki?
Nie jestem lekarzem, nie prowadzę badań, jednak obserwowałem kilka takich sytuacji w rodzinie. Uważam, iż autorom artykułów umykają kardynalne powody, do których dochodzi do trudnych sytuacji kosztowo-zdrowotnych. Gdyby ktoś na szerszą skalę zaangażował się w badanie zjawiska wydatków farmaceutycznych seniorów, prawdopodobnie napisałby jeszcze dokładniejszą analizę. A może ktoś z Czytelników doda swoje doświadczenie?
Trudno przypuszczać, by osoba w wieku 60+ lat nie wiedziała, iż warto mieć na upały wodę, odpowiednio się ubrać, albo nie słyszała nic o diecie czy szkodliwości używek. To nie brak wiedzy jest pierwszą przyczyną. Jest nią raczej ignorowanie zaleceń, ignorowanie problemów, a te pojawiają się powoli i w natłoku spraw odkładamy je w głąb świadomości. Odrobinę wzrosła waga? Gorszy wynik badania cukru we krwi? Skoczyło ciśnienie?
LUBIMY SIĘ OSZUKIWAĆ I NIE LUBIMY ZMIENIAĆ
Nie chcemy przyjmować do świadomości, iż problem zdrowotny dotyczy nas. Wolimy przyjąć, iż wszystko jest dobrze jak dawniej. Dlatego niechętnie chodzimy na badania kontrolne, boimy się ich wyniku, a im są słabsze, tym chętniej je pomijamy. Łatwiej nam przychodzi akceptowanie symptomów chorobowych zmian, niż walka z nimi. "A tak już mam, 160 to nie jest dużo", "słabiej widzę, ale biorę lupę", "boli mnie kręgosłup, to nie wychodzę". Tymczasem problemy w ten sposób nie tylko nie znikają, ale nawarstwiają się, a choćby jedne powodują kolejne. A my się z tym godzimy.
Nie tylko nie zmieniamy swoich nawyków na lepsze, ale podtrzymujemy je i wykształcamy kolejne złe. Leczenie układu krążenia nie może polegać na braku ruchu. Leczenie cukrzycy nie polega na tym, iż z lekami dalej możemy objadać się słodyczami. Reakcja na nadwagę nie polega jedynie na tym, iż jemy więcej owoców. Przyjmowanie leków poprawia wyniki badań krwi czy ciśnienia, ale nie zmienia przyczyn, złych nawyków czy sytuacji, które przyczyniły się do choroby. Nie skoryguje ich też lekarz; ba, nieraz pojawia się pokusa, by lekarza oszukać, nie przyznać się, by broń Boże nie wysłał do szpitala lub nie zaordynował nieprzyjemnej kuracji. Byłem świadkiem takiej sytuacji, w której chora bała się insuliny i kłamała o swoich wynikach pomiaru cukru we krwi, uważając iż insulina to pewny rak. Za to środki, których od lekarzy szczególnie seniorzy chcą, to środki przeciwbólowe. Za wszelką cenę. To sygnał, iż dzieje się coś złego, ale brakuje trafnej diagnozy i leczenia.
W starszych ludziach spustoszenie czynią już nie tylko choroby, ale i nieprawdziwe informacje rozpowszechniane przez plotki znajomych o tym, jak się leczyć i czym. Reklamy budują wiarę w suplementy diety, które często nie dają nic, ale sprzyja im mit "zdrowych ziół" i cudownych domowych sposobów. Chorzy chcą sobie poradzić z problemem samodzielnie, ale brakuje wiedzy. Do tego dochodzą nabyte w życiu przekonania, obawy, często nieaktualne, albo pielęgnowanie pewnych tabu, jak np. rozmowa o zdrowiu narządów rodnych. Zmiana poglądów, zmiana nawyków jest zadaniem trudnym niczym dwanaście prac Herkulesa albo Syzyfowe prace.
Jeśli ktoś mógłby nam zwrócić uwagę na złe nawyki, zmianę wyglądu czy niepokojące objawy, postraszyć trochę wizją choroby, to byłby to raczej ktoś bardzo bliski, rodzina, domownik. Ktoś, dla kogo nie jesteśmy obojętni, kto o nas będzie walczył, bo środowisko znajomych to raczej porażka. Ale tu pojawia się kolejna praprzyczyna wszelkich problemów.
SAMOTNOŚĆ
Emerytura w Polsce ma nader często twarz samotnej kobiety. Jej mąż umarł wcześniej, albo rozwiódł się, albo w ogóle była samotna. Dzieci założyły swoje rodziny, przeniosły się, mają swoje życie i problemy. Coraz częściej są już w wieku 50+, gdy ich samotne mamy mają 75+ lat. Relacje słabną z powodu odległości i pracy, różnych trosk życia codziennego.
Jeśli więc mowa o walce z chorobami na emeryturze, to trzeba pamiętać o samotnej seniorce-kobiecie, która próbuje sobie poradzić. Dzisiejsze seniorki jeszcze nie są biegłe w posługiwaniu się Internetem, jeszcze nie są tak dobrze wyedukowane jak młodsze pokolenie i obieg informacji to dla nich głównie telewizja. prawdopodobnie gotują świetne obiady dla rodziny, ale mniej chętnie odwiedzały ginekologa, dentystę czy innego specjalistę. Z czasem nadwaga i brak ruchu może powodować, iż w ogóle niechętnie będą wychodziły na wizyty lekarskie, a tymczasem w tym wieku obecność osobista jest bardzo wskazana, bo lekarz ogląda chorego. Im gorsza mobilność, tym wizyty kontrolne częściej są odkładane lub zamieniane na teleporady. Sytuacji tej będzie sprzyjać niepełnosprawność. Udowodniono, iż samotność ogranicza także zdolności poznawcze, podwyższa ryzyko depresji. Jest więc dość powodów by wyciągnąć wniosek, iż osoba samotna nie skorzysta w pełni z systemu ochrony zdrowia.
Czasem jest też tak, iż seniorka zrazi się do lekarza, bo powie coś nieprzyjemnego, zbeszta, ale wybór specjalisty, który tylko mówi jedynie przyjemne rzeczy przecież nie pomoże: nic się nie zmieni. Nie pomaga tu też niedostępność specjalistów. jeżeli wizyty nie można wykonać na NFZ, trzeba nadwerężyć domowy budżet wizytami prywatnie, a to nieprzyjemne. A im bardziej zdrowie się sypie, tym wyższa szansa, iż będzie to konieczne.
Na marginesie mojego wywodu dodam, iż dodatkowymi przeciwnościami w komunikacji z lekarzami mogą być wady wzroku i słuchu, a te nie są w starszym wieku rzadkie, więc warto je leczyć możliwie wcześnie. Co jednak robić wtedy, gdy chora boi się zabiegów? Obecność kogoś bliskiego w takich sytuacjach jest bezcenna.
W ten sposób samotność sprzyja ukrywaniu swoich problemów i próbie rozwiązania ich domowymi sposobami zamiast leczenia u specjalisty w sposób regularny i skuteczny. Dlatego to leczenie-namiastka często ponosi klęskę, i dochodzi do bardziej konkretnych badań i działań, gdy sytuacja zdrowotna już jest zła, a leczenie z pełnym zaangażowaniem staje się pilne i kosztowne, a zaczyna wezwaniem pogotowia. Następuje seria badań, skierowań, niekiedy ze wskazaniem na opiekę długoterminową.
Pomimo programu dla osób 75+ tylko część leków jest refundowana. Im liczniejsze będzie starsze pokolenie (a będzie), tym większe będą problemy z utrzymaniem szerokiej listy bezpłatnych leków. Nie ma się co łudzić, iż w przyszłości na starość leczenie będzie tanie. Wczesne dostrzeżenie problemu ze zdrowiem jest więc koniecznością. Gdy się to nie udaje, pozostaniemy ze stertą recept do wykupienia.
Tu pojawiają się nowe przeciwności u seniorów: są niecierpliwi, a problemy stają się pilne. Czy samodzielnie, czy z pomocą bliskich już nie szukają taniej apteki w okolicy, ale tej, która gwałtownie zrealizuje zamówienie. I jeszcze będzie dobrze, gdy recepty będą na leki choć z częściową refundacją. Chory będzie chciał je otrzymać za każdą cenę, a jeżeli będą dostępne bez recepty, to będzie gotów pominąć lekarza. Bo z przyczyn wspomnianych wyżej kontakt z lekarzem bywa trudny, cierpliwości brakuje, a jest pokusa zakupu. W tym momencie wszelkie gazetowe rady wydają się podejściem do problemu amatorów, którzy nigdy takiego chorego nie widzieli.
Natomiast olbrzymią pomocą w tej sytuacji mogą być rodzina i dzieci. Szybciej ustalą, w której aptece w okolicy jest taniej. Ponieważ lepiej posługują się Internetem, mogą też znaleźć tańsze apteki i zamówić leki z odbiorem w placówce na miejscu. W ten sposób można realizować recepty nie przepłacając. Różnice na niektórych lekach są olbrzymie, choćby na środkach opatrunkowych. Ten sam bandaż elastyczny może kosztować o 100% więcej w drogiej aptece. Im droższe leki, tym każda różnica kwotowa jest wyższa, a i zamienników może brakować. Ponadto to rodzina motywuje chorą do skuteczniejszego leczenia, do kontaktu z lekarzem i do stosowania recept na leki z refundacją zamiast suplementów czy środków bez recepty. Seniorów czasem trzeba potraktować jak dzieci, odmówić tego, co im szkodzi, ułatwić uzyskać to, co im pomoże.
Za jakiś czas sami będziemy w sytuacji seniora czy seniorki. Być może będziemy sobie lepiej radzić jako generacja wieku informacji i Internetu. Nie zmieni to faktu, iż i wtedy samotność wygeneruje olbrzymie koszty zdrowotne, sprawi, iż gorzej sobie radzimy, rzadziej skorygujemy złe nawyki i podejmujemy gorsze decyzje w leczeniu kierując się pośpiechem i strachem. Myśląc o naszych seniorach z miłością, trzeba częściej z nimi być, dostrzegać ich zdrowotne problemy i wnikliwie znajdować przyczyny. Dawniej sprzyjały temu wielopokoleniowe domy i być może trzeba powrócić do tego konceptu w nowy sposób. Przenosząc się gdzieś dalej, mieć plan awaryjny na ściągnięcie rodziców czy dziadków do siebie, albo powrót do nich. A samemu, mieć dzieci i dobre relacje z nimi. Wbrew temu co się mówi, to posiadanie dzieci nie jest zabezpieczeniem finansowym. One są często ratownikami zdrowia i życia, choć czasem w trudny do dostrzeżenia sposób.
Drugim ważnym elementem przeciwdziałaniu pozostaje profilaktyka. Nader często zapomina się, iż to nie tylko odpowiednia dieta, picie wody i rzucenie palenia, ale też codzienny spacer, a najlepiej i gimnastyka. Trudno wymienić wszystkie zalety spaceru i dolegliwości, których ryzyko spada razem z nawykiem spacerowania. Gimnastyka także może podtrzymać naszą mobilność na długie lata i jest prostą formą aktywności fizycznej dla wszystkich, mniej wymagającą niż sport. W Internecie istnieje tysiące stron poświęconych gotowaniu i pieczeniu ciast, które mogą nas przyprawić o otyłość i cukrzycę, ale bardzo mało zachęt do tych prostych zaleceń.
Aktywność fizyczna nie tylko pomaga na mięśnie i stawy, ale i na mózg. To tylko niektóre z nawyków prozdrowotnych, które warto mieć, by otworzyć się na kolejne. Np. na regularne badania, które są pomocną prognozą, a nie torturą chorych.