Janusz Świtaj ma pracę

1 dekada temu
Czy słyszałeś Drogi Czytelniku o Januszu Świtaju? Ostatnio jest o nim dość głośno w mediach. Człowiek ten jest od 1993 roku całkowicie sparaliżowany wskutek wypadku komunikacyjnego.

Powodem, dla którego jest o nim głośno, jest jego chęć do zakończenia życia. Chęci tej nie podzielają lekarze, a on sam nie jest w stanie tego dokonać, więc walczy przed sądem.

Ale nie w tym rzecz. Ostatnio dostał on... propozycję pracy. Dziwne? I tak, i nie. Należy sobie postawić pytanie, czy kaleka jest w stanie normalnie pracować. A gotowa odpowiedź jest taka, iż oczywiście nie jest. Owszem, jest w stanie jako tako pracować, ale nie ma co się oszukiwać - nie jest to "normalna" praca. A skoro nie jest normalna, to jaka jest?

Według mnie, odpowiedzi należy szukać w zainteresowaniu mediów tym człowiekiem. Tak już jest z mediami, iż jak podchwycą temat z potencjałem, to zaczyna się wielka szopka pod publikę, aby tylko zwiększyć oglądalność.

Najgorsze jednak jest to, iż w ową szopkę wpasowują się firmy. Po części jest to zrozumiałe - och, jacy my jesteśmy wspaniałomyślni, dajemy pracę sparaliżowanemu... Należy jednak dokonać w tym miejscu chłodnej oceny sytuacji.

Jakie są konsekwencje zatrudnienia sparaliżowanego człowieka? Dla niego - nadzieja i takie tam. Dla firmy - wiadomo, reklama. Ale dla jej klientów - tutaj jest już gorzej. Powiedzmy sobie szczerze, człowiek sparaliżowany zawsze będzie pracownikiem "specjalnej troski". Nigdy nie osiągnie wydajności swojego zdrowego odpowiednika.

Pytanie więc, czy naprawdę słusznie się stało z tą ofertą pracy... Czy naprawdę nadzieja jednego tylko człowieka jest ważniejsza od prawidłowo wykonanej pracy i satysfakcji wielu klientów jego potencjalnej firmy?

Osobiście, jako doświadczony menedżer, uważam, iż czasem przychodzi taki moment, gdy trzeba powiedzieć brutalnie prosto w oczy: sorry, ale nie ma dla Ciebie miejsca. Prywatnie może i jesteś fajnym gościem, ale w pracy sobie nie radzisz i nie potrzebujemy Cię. Jesteś zwolniony.

Takie podejście faktycznie może się wydawać brutalne, uwzględniając jego paraliż. Ale trudno, czasem należy dokonać wyboru. Albo element niepasujący do reszty zostanie usunięty, albo ucierpią wszyscy. Mamy w Polsce kapitalizm i takie są reguły gry. Narażanie firmy na straty tylko dlatego, aby pomóc jednemu człowiekowi, który w dodatku miałby być tylko szeregowym pracownikiem, jest nie tylko niemoralne, ale wręcz nielegalne (z tytułu niegospodarności).

Szkoda, iż Agencja 4People tego nie rozumie. Całe szczęście, iż nie ma przymusu korzystania z jej usług...
Idź do oryginalnego materiału