W ostatnich latach praca zdalna i hybrydowa stała się powszechniejsza za sprawą rozwoju technologii czy powstawaniu stanowisk, które nie stałej wymagają obecności w biurze. Ogromny wpływ na to miała też pandemia, kiedy niektórzy byli "skazani" na taką formę pracy. I wielu z już nich pozostało na "home office".
Nie wszyscy jednak chcą cały dzień przesiadywać w domu, tylko np. oddzielić życie prywatne od zawodowego. Stąd powstają specjalne przestrzenie coworkingowe, gdzie można przyjść z laptopem i popracować w warunkach zbliżonych do biura, ale za taką usługę zwykle trzeba płacić.
"Laptopiarze" to zmora mniejszych kawiarni. Niektórzy przez wiele godzin zamówią jedną kawę lub nic
Tymczasem siedzenie w kawiarni teoretycznie jest darmowe. Do tego dają bezpłatny dostęp do internetu, toalety i prądu. Bardziej uczciwe i empatyczne osoby kupią kawę, ale ile można ich też wypić przez cały dzień? Ok, można sporo. Problemem nie są jednak pojedyncze osoby, przychodzące sporadycznie, ale takie okupujące stoliki codziennie, przez wiele godzin. Najgorsi są jednak ci, co nic nie zamawiają.
"Wideokonferencje, spotkania online, stukanie w klawiaturę. Osoby pracujące zdalnie często traktują kawiarnie jako przestrzeń do wykonywania obowiązków zawodowych. Niektóre z nich spędzają przy stoliku wiele godzin, co może wpływać na komfort innych gości. jeżeli dodatkowo nic nie zamawiają, a lokal jest przepełniony, brakuje miejsca dla klienta, który przyszedł napić się kawy i coś zjeść. Kawiarnia więc na tym nie zarabia" – mogliśmy przeczytać w artykule o "laptopiarzach" na łamach NaTemat.
W Stanach słynna sieć kawiarni Starbucks wprowadziła w styczniu Kodeks Postępowania w Kawiarniach, z którego wynika, iż gośćmi lokalu mogą być tylko i wyłącznie osoby, które zrealizują zamówienie. Zatem jeżeli niczego nie kupić, to nie będziemy mogli tam przesiadywać. Nie tylko z laptopem.
"Strefy bez laptopa" już działają w Polsce. Nie wszyscy jednak mają z tym problem
Jednak podobne rzeczy, co w USA, powoli dzieją się też w Polsce. Dotyczy to jednak na razie głównie mniejszych, kameralnych lokali. W zeszłym roku weekendowy zakaz, jako jedna z pierwszych, wprowadziła kawiarnia Taczaka 20 w Poznaniu.
"Od kwietnia w weekendy w naszej kawiarni nie ma opcji korzystania z komputerów, ipadów, rozkładania notatek, pracy czy nauki. Wiemy, iż to brutalna decyzja, ale została ona wymuszona ostatnimi wydarzeniami" – powiadomili na Facebooku.
Za przykład podano sytuację, w której dwójka osób blokowała stolik od otwarcia kawiarni do 12:30. Zamówili przy tym 2 kawy przelewowe.
"Byliśmy zawstydzeni, zabierając im puste szkło, zapytaliśmy, czy możemy coś jeszcze podać (odpowiedź przecząca), kiedy przychodzili inni goście i pytali, czy mamy jakieś miejsca, rozkładaliśmy ręce, wszystko na oczach tej pracującej czy też uczącej się dwójki - brak gastro empatii, brak zrozumienia" – czytamy we wpisie.
W Warszawie podobne ograniczenia stają się coraz powszechniejsze. "Do grona warszawskich kawiarni, które wprowadziły takie ograniczenia należy m.in. STOR, Coffeedesk czy Ministerstwo Kawy" – wymienia portal warszawa.naszemiasto.pl.
Np. w STOR Café wprowadzono "strefy bez laptopa" obowiązujące przy konkretnych stolikach. W tygodniu takich stolików jest mniej, ale w weekendy informacja pojawia się przy większej liczbie miejsc.
– Zdecydowaliśmy się na wprowadzenie "strefy bez laptopa" przy części stolików, bo obserwowaliśmy, iż nasze kawiarnie powoli zmieniały się w coworking. Takie informacje na wybranych stolikach to jasny komunikat dla gości. Oczywiście przez cały czas można przyjść do STOR i popracować, ale nie chcemy, żeby był to główny powód wizyty. Wierzymy mocno, iż kawiarnie to miejsca spotkań. Jesteśmy dość kompaktowymi kawiarniami i choćby 5 osób siedzących przy komputerze sprawiały wrażenie, iż jest to miejsce pracy – powiedział portalowi Krzysiek Rzyman, właściciel STOR Café.
Warto dodać, iż nie wszystkie kawiarnie mają lub widzą w tym problem. Np. Wojciech Kroczek, współwłaściciel House Cafe w Olsztynie, rodzinnej kawiarni położonej w samym sercu miasta, patrzy na to inaczej.
– Życie nie mieści się w sztywnych, prostych ramach, a korporacyjne regulacje dotyczące ludzkiej kultury zawsze będą narażone na ryzyko błędów – zauważał w rozmowie z NaTemat.
Powiedział w przytoczonym wcześniej artykule, iż kawę sprzedaje niejako przy okazji, bo największą wartością jest tworzenie przestrzeni, w której ludzie mogą się spotykać i budować relacje.
Niektórzy przedsiębiorcy uważają, iż zamiast zakazów, można by wprowadzić swego rodzaju abonament dla "laptopiarzy", w którego cenie byłaby określona ilość kaw i herbat czy zniżki na posiłki. Taki układ byłby korzystny dla obu stron.