Kierowcy Ubera i Bolta zapowiadają protest. Nie wyjadą na ulice. "Nie żądamy luksusu"

2 dni temu
Zdjęcie: Fot. Adam Stępień / Agencja Wyborcza.pl/ zdjęcie ilustracyjne


Kierowcy Ubera i Bolta walczą o lepsze wypłaty. W poniedziałek część taksówkarzy ponownie w ramach protestu nie wyjedzie na ulice. "Nie żądamy luksusu, tylko sprawiedliwości" - przekonują.
Protest: Kierowcy jeżdżący dla korporacji Uber i Bolt protestują przeciwko zbyt wysokiej prowizji pobieranej za przejazdy. Jak informuje Serhii Mykhailiuk, tiktoker i jeden z organizatorów protestu, poniedziałkowy strajk obejmie między innymi Trójmiasto, Warszawę i Poznań. "Nie będziemy pracować od godziny 04:00 dnia 14.04 do godziny 04:00 dnia 15.04" - napisał w mediach społecznościowych. Kierowca zapewnia, iż protesty będą trwały "dopóki Uber i Bolt nie podejmą dialogu z kierowcami lub przedstawicielami władz w Polsce w celu wypracowania kompromisu".


REKLAMA


O co walczą kierowcy: Mykhailiuk dołączył do wpisu petycję skierowaną do Ubera i Bolta ws. polepszenia warunków płacowych. Jej sygnatariusze domagają się minimalnej kwoty netto za każdy kurs w wysokości 12 zł, i minimum 3 zł za każdy przejechany kilometr. Ponadto według kierowców przejazdy nocne powinny być dodatkowo płatne. W petycji zwrócono uwagę na rosnące koszty życia - produktów spożywczych, paliwa, części samochodowych, ubezpieczeń i usług serwisowych. "Od 2023 roku płaca minimalna w Polsce wzrosła z 3490 zł brutto do 4666 zł brutto, co jasno pokazuje, iż choćby państwo dostrzega konieczność rekompensaty za wzrost kosztów życia. Niestety, stawki oferowane kierowcom przez platformę Uber nie nadążają za tym wzrostem" - czytamy. "Nie żądamy luksusu - żądamy sprawiedliwości, która pozwoli nam dalej wykonywać swoją pracę z zaangażowaniem i szacunkiem do pasażera i samego siebie" - podkreślają.


Zobacz wideo Marsz PiS z okazji 1000-lecia Królestwa Polskiego i 500-lecia Hołdu Pruskiego


"Niesprawiedliwe": O sytuacji kierowców Mykhailiuk opowiadał w ubiegłym tygodniu w Gazeta.pl. - Uber i Bolt pobierają ogromne prowizje od każdego przejazdu i to się tylko pogarsza. Jeszcze rok czy dwa lata temu kierowca dostawał 3 zł od kilometra kursu. Na 10 kilometrach zarabiałem 30 zł. Teraz to jest 18, maksymalnie 20 zł. To obniżka o 30 procent. Do tego przecież koszty życia cały czas rosną: rachunki za media, opłata za mieszkanie, jedzenie. A nam się jeszcze obniża wynagrodzenie - mówił. - Bolt ma stałą stawkę (prowizji - red.) i to jest 30 procent, ale korporacja obniżyła ceny klientom, co uderzyło przede wszystkim w kierowców. W Bolcie na kilometrze zarabia się ok. 1,8-2 zł. Kiedyś to było 2,5-3 zł. W Uberze od ubiegłego roku prowizja jest płynna i to jest bardzo niesprawiedliwe rozwiązanie. jeżeli trafia mi się duży kurs, na przykład taki, w którym pasażer płaci 100 zł, to Uber zabiera z tego połowę. W przypadku krótkich przejazdów, powiedzmy za 20 zł, prowizja wyniesie około jednej czwartej, więc zarobię z tego 15 zł. Gdyby stawka była stała na poziomie 30 procent, na obu tych kursach kierowca zarobiłby więcej - tłumaczył.


Więcej na ten temat w wywiadzie "Taksówkarz z Ukrainy kontra korporacje i Stanowski. 'Jestem zwyczajnym chłopakiem. A on jest z elity'" Źródło: Serhii Mykhailiuk na X, Gazeta.pl
Idź do oryginalnego materiału