Z głębokim rozczarowaniem i niesmakiem przyjęliśmy wspólne ustalenia premiera, Mateusza Morawieckiego i lidera Solidarności, Piotra Dudy. Hucznie obchodzone porozumienie, które miało być punktem zwrotnym dla setek tysięcy polskich pracowników, okazało się mizerną pokazówką na cześć PiS-owskiego rządu.
Jeszcze wczoraj rano z nieoficjalnych informacji wynikało, iż Solidarności udało się wynegocjować przynajmniej 8% dodatkowej podwyżki płac w tym roku dla pracowników sfery budżetowej. To i tak byłoby mało, ponieważ w 2022 roku fundusz płac w sferze budżetowej wzrósł o zaledwie 4,4%, a w roku bieżącym o 7,8%, zaś stopa inflacji w ciągu ostatnich dwóch lat wyniosła około 30%. Oznacza to, iż nastąpił radykalny, od lat niespotykany, spadek realnych wynagrodzeń dla pracowników sektora publicznego.
Jak się jednak okazało, Solidarności nie udało się wynegocjować choćby wspomnianych 8%. Z informacji zamieszczonej na stronie Rady Ministrów wynika, iż zamiast podniesienia wynagrodzeń zasadniczych będzie jednorazowa nagroda dla pracowników, na którą rząd przeznaczy 906 mln zł. Biorąc pod uwagę, iż w sferze budżetowej pracuje ponad 500 tys. pracowników, wydaje się, iż rząd chce tuż przed wyborami jednorazowo wypłacić budżetówce po około 1000 zł. Nie będzie więc żadnej waloryzacji, budżetówka przez cały czas będzie głodować, tylko partia rządząca spróbuje kupić sobie poparcie pracowników tuż przed wyborami. Taka strategia wpisuje się w całą politykę rządu Mateusza Morawieckiego. Nie ma żadnych całościowych systemowych rozwiązań na rzecz poprawy funkcjonowania państwa i poprawy jakości usług publicznych. Są tylko jednorazowe prezenty, których liczba rośnie tuż przed wyborami.
Nie akceptujemy tej polityki i propozycje rządu uważamy za wysoce niewystarczające. Jeszcze w tym roku domagamy się podwyżki płac w sferze budżetowej o co najmniej 30%. Zarazem trudno nam pojąć jak Solidarność może składać hołd rządowi za tak mizerne rozwiązania. Wygląda to na akt politycznej podległości Piotra Dudy wobec władzy tuż przed wyborami. Pewnie w zamian członkowie Solidarności znajdą się na listach wyborczych PiS lub dostaną dodatkowe stanowiska w spółkach skarbu państwa. Nie ma nic złego w tym, iż związkowcy angażują się w politykę. Szkoda tylko, iż w przypadku Solidarności oznacza to rezygnację z walki o prawa pracownicze.