

Przez większość czasu w ciągu ostatnich 20 lat reformy rynku pracy byłego kanclerza Gerharda Schrodera zapewniały niemal pełne zatrudnienie w Niemczech. Model ten jednak coraz głośniej trzeszczy z powodu szeroko zakrojonego kryzysu przemysłowego i pogłębiającej się luki w umiejętnościach.
To tylko kwestia miesięcy, zanim liczba bezrobotnych w Niemczech po raz pierwszy od dekady osiągnie 3 mln, ponieważ firmy albo bankrutują, albo poddają się w oczekiwaniu na zwrot, który po prostu nie nadchodzi. Po fali zamykania zakładów w energochłonnych branżach, takich jak chemia w 2022 r., najważniejszy sektor motoryzacyjny załamał się w zeszłym roku, a Volkswagen i inni ogłosili tysiące redukcji zatrudnienia.
Ma to teraz wpływ na wszystkie mniejsze sektory, które żyją z gigantów produkcyjnych. Barometr zatrudnienia monachijskiego instytutu badawczego Ifo pokazuje, iż „prawie wszystkie gałęzie przemysłu w Niemczech chcą zmniejszyć zatrudnienie”.
Na początku roku liczba osób bez pracy wzrosła o skorygowane sezonowo 11 tys. do 2,88 mln, czyli 6,2 proc. siły roboczej. Stopa bezrobocia jest w tej chwili na najwyższym poziomie od ponad czterech lat. To tylko nieznacznie poniżej miejsca, w którym osiągnęła szczyt podczas pandemii. Co więcej, sytuacja wyraźnie zmierza w złym kierunku. Klaus Wohlrabe, szef badań Ifo, mówi, iż spodziewa się, iż w połowie roku liczba bezrobotnych osiągnie psychologicznie istotny poziom 3 mln.
Trudny czas dla niemieckiej gospodarki
Liczba ta jest przez cały czas znacznie niższa niż w mrocznych czasach z początku XXI w., kiedy to niemiecki przemysł przeniósł znaczną część swojego łańcucha dostaw do Europy Środkowej, chcąc wykorzystać znacznie niższe koszty pracy. Ten exodus spowodował wzrost bezrobocia do ponad 5 mln, zanim reformy Schrodera odwróciły bieg wydarzeń.
Ze względu na różne czynniki liczba bezrobotnych nie odzwierciedla jednak pełnego zakresu załamania. Korzystanie z programów wcześniejszych emerytur, dotacje państwowe na skrócenie godzin pracy i spadek liczby nowych wakatów sugerują, iż sytuacja jest gorsza, niż potwierdzają to oficjalne dane.
Weźmy na przykład słynny krajowy program Kurzarbeit — program ubezpieczeń społecznych, który pozwala pracodawcom na skrócenie godzin pracy personelu zamiast bezpośredniej redukcji miejsc pracy poprzez przyznanie pracownikom tymczasowego odszkodowania. Według wstępnych szacunków Federalnej Agencji Pracy 293 tys. pracowników otrzymało w listopadzie świadczenia w ramach tego programu. To o 30 tys. więcej niż w poprzednim miesiącu i o dwie trzecie więcej niż rok wcześniej.
Kurzarbeit ma pomóc firmom przetrwać trudny okres cyklu gospodarczego, łagodząc problemy, które mają być tymczasowe. Po upadku niemieckiego rządu koalicji kanclerza Olafa Scholza w zeszłym roku koalicja SPD i Zielonych wydłużyła okres, w którym firmy mogą korzystać z Kurzarbeit z jednego roku do dwóch lat.
Duża fala redukcji na horyzoncie
Ale wiele z tego, co uderzyło w Niemcy w ciągu ostatnich kilku lat, ma raczej charakter strukturalny niż tymczasowy. Chodzi o utratę tanich dostaw energii oraz szerszą i bardziej agresywną konkurencję ze strony Chin, zwłaszcza w kluczowym sektorze motoryzacyjnym.
— Przedłużenie może zatrzymać pracowników na nieopłacalnych stanowiskach, zamiast stworzyć im drogę do opłacalnych — mówi Wohlrabe.
W związku z tym wzrost liczby Kurzarbeit maskuje podstawową słabość gospodarki i może sugerować dużą falę redukcji zatrudnienia w przyszłości.
— Wiele firm rozważa koszty utrzymania pracowników w stosunku do ryzyka ich zwolnienia i nieznalezienia wykwalifikowanych zastępców, gdy sytuacja ponownie się poprawi — mówi Wohlrabe. — Kluczowym pytaniem jest to, jak długo firmy mogą sobie na to pozwolić.
Wydaje się, iż coraz więcej z nich nie jest w stanie tego zrobić. Upadłości firm wzrosły o 25 proc. w 2024 r., a Enzo Weber, szef badań w think tanku IAB w Norymberdze, ostrzegł w tym tygodniu, iż przemysł zwalnia 10 tys. miejsc pracy miesięcznie.
Innym sposobem na ukrycie bezrobocia lub niepełnego zatrudnienia jest program znany jako Altersteilzeit, który pozwala osobom zbliżającym się do emerytury na skrócenie czasu pracy.
Wyzwanie dla następnego rządu
Program ten ma teraz ponownie odegrać tę rolę, ale bez dotacji państwowych. Volkswagen planuje do 2030 r. zlikwidować równowartość 35 tys. miejsc pracy w Niemczech. Rzecznik VW mówi POLITICO, iż „możemy do 2030 r. zmniejszyć siłę roboczą o ok. 24 tys. poprzez krzywą demograficzną z ofertami częściowego przejścia na emeryturę”.
„Kryzys na rynku pracy pojawił się już dawno temu, ale po prostu nie jest widoczny” — powiedział w zeszłym miesiącu Nicolas Stihl, właściciel producenta pił o tej samej nazwie, w rozmowie z gazetą „Augsburger Allgemeine Zeitung”. „Stopa bezrobocia w Niemczech byłaby znacznie wyższa niż 6 proc., gdyby część dużych kohort demograficznych nie była wysyłana na wcześniejszą emeryturę poprzez Altersteilzeit i tym podobne”.
Dane dotyczące osób korzystających z programów wcześniejszych emerytur są mocno opóźnione: według najnowszych informacji z niemieckiego systemu emerytalnego liczba ta wyniesie 284 tys. na koniec 2023 r. To mniej niż połowa szczytowego poziomu z 2009 r., wynoszącego 672 tys. Liczba ta rosła jednak każdego roku od 2015 r. — choćby w latach, gdy niemiecka gospodarka solidnie się rozwijała.
Wohlrabe mówi, iż po wyborach zaplanowanych na 23 lutego nowy rząd może pomóc usunąć część niedawnej niepewności, która przyczyniła się do wzrostu poziomu bezrobocia.
Twierdzi jednak, iż minie trochę czasu, zanim jakikolwiek wpływ będzie odczuwalny. Pytanie brzmi — ile?
Nicolas Ziebarth, który kieruje jednostką badań rynku pracy w Leibniz Center for European Economic Research, mówi, iż jest pesymistą. — Wierzę, iż następne 10 lat będzie bardzo trudne dla Niemiec i będziemy świadkami wzrostu stopy bezrobocia — dodaje.