Korposekty

3 godzin temu

KORPOSEKTY

Praca w niektórych, znanych firmach przypomina bardziej SEKTĘ niż zdrowe miejsce pracy, które służy życiu, a nie odwrotnie. Jak to możliwe?

Zwykle wygląda to tak: po tym jak podpiszesz umowę, czyli po 8-10 etapach rekrutacji, które mogłyby się zamknąć w 2-3 spotkaniach jest euforia i poczucie MEGA satysfakcji.

Zaangażowałeś się, bohatersko przezwyciężyłeś trudy HRowej „karuzeli” i dołączyłeś do grona wybranych FTE.

Wiesz, iż jesteś częścią elitarnej wspólnoty. Jest misja, wizja i to trudne do opisania poczucie wyjątkowości. Wiesz o czym mówię?

Na korytarzu NIKT nie przyzna tego otwarcie, ale w tajemniczo błyszczących oczach, nowych KORPO ziomków widzisz to coś. Coś niepokojącego. To spojrzenie bez zbędnych słów wyraża, że: jesteśmy inni niż wszyscy i robimy coś wielkiego.

Brzmi pięknie i jest pięknie! Miesiąc miodowy trwa, ale z tygodnia na tydzień, jak w tej słabej, bardzo popularnej książce fantastycznej, zaczynają pojawiać się ZNAKI:

  • Nie wypada kwestionować decyzji zarządu – GURU chce dla nas najlepiej.
  • Lojalność wobec firmy staje się ważniejsza niż życie prywatne – odetnij się od toksycznych ludzi, którzy ściągają Cię w dół.
  • Kto odchodzi jest traktowany jak zdrajca – Persona non grata.

Od środka trudno to dostrzec, bo KORPOSEKTA dba o to, żeby zgrabnie zamaskować to grubą warstwą cukru-pudru. Tym bardziej z zewnątrz. Niewykonalne.

Presja grupy i poczucie, iż jesteś częścią ELYTY, sprawiają, iż RACJONALIZUJESZ rzeczy, które w innym miejscu byłyby nie do przyjęcia.

W pewnym momencie, coś wyrywa Cię z tego MOKREGO SNU i uświadamiasz sobie, iż owa KULTURA wessała Cię do środka i po cichu „mieli” Twoją tożsamość na podobieństwo innych już sformatowanych jednostek.

Uśredniasz się jak AI. Wiesz, iż bardziej Cię to ogranicza niż rozwija, jednak dalej w to brniesz. Masz świadomość, iż miało być inaczej…. Masz pretensje do siebie, iż choćby nie wiesz, kiedy ktoś założył Ci to MENTALNE CHOMĄTO.

Nie dziwię się, iż pamięć zawodzi bo zrobiłeś to sam!

Takie rzeczy się wypiera, bo niekomfortowo z tym żyć. Są inne, łatwe drogi ucieczki za które trzeba później płacić, ale nie pieniędzmi. Bo wtedy są one NIC NIE WARTE.

Dobrowolne odejście jest trudne, bo wpadłeś w pułapkę zaangażowania no i to wykluczenie społeczne….

Przecież tak ciężko pracowałeś, żeby tam być. Razem z nimi. Takimi samymi. Z tym LOGO na Linkedin. Masz tylko ich. Rodzina i przyjaciele zeszli na drugi albo i trzeci plan.

Robi się przykro, ale NIE PĘKAJ – SKY IS THE LIMIT!

Później będzie już tylko gorzej, bo widzę po ludziach których spotykam, iż ODZYSKANIE SIEBIE, po latach „prania mózgu”, odzyskanie własnego głosu, stylu bycia, zdrowej perspektywy i odwagi, by znów myśleć niezależnie jest prawie niemożliwe.

Musisz zaakceptować, iż że już nic, nigdy nie będzie wyglądało tak samo.

Im szybciej to zrobisz tym lepiej dla Ciebie.

Życia nie da się tego ZRESTARTOWAĆ do ustawień fabrycznych.

Drżysz, bo uświadamiasz sobie, iż bez bluzy z tym pie*&*^m LOGO jesteś nikim.

Jesteś nagi.

Mega trudno zaczyna się robić w dniu, w którym jednak odchodzisz lub zostajesz SKREŚLONY z listy płac bo GURU uznał, iż nie jesteś mu już przydatny.

To brutalne bo nagle zostajesz tylko ze sobą. Wyrzucony z RAJU. Bez wielkiej nazwy w tle i naklejki potwierdzającej JAKOŚĆ, która robiła wrażenie na prostych, prawdziwych ludziach z lubelszczyzny i tych spiętych, poważnych w niebieskich garniturach.

Wtedy zostaje tylko pustka i TY. Bo zamiast zapytać siebie co potrafię i w czym jestem dobry to w głowie po cichu, jakiś głos szepcze: czy ja jeszcze coś znaczę bez tego LOGOTYPU?

To bardzo trudny moment, ale może być też przełomowy. Tylko od Ciebie zależy jak to poprowadzisz.

O wersji TRAGICZNEJ nie będę się rozpisywał bo pewnie znasz takie historie z otoczenia – o tym raczej nie mówi się na LINKEDIN bo taka historia nie sprzedaje.

Natomiast w wersji optymistycznej, prawdopodobnie właśnie wtedy odkryjesz, iż Twoja kariera opiera się na Tobie i tylko Tobie. Nie na firmie która Ci płaciła. Nie jesteś już od niej zależny.

Wbrew pozorom, rynek to wie. Są kumaci MANAGEROWIE i headhunterzy, którzy, pracują trochę jak wybitni konserwatorzy sztuki i wiedzą, iż czasami trzeba trochę się natrudzić, żeby zdrapać warstwy tej starej tandetnej farby i brudu, żeby odkryć piękne dzieło tam ukryte przed zrabowaniem.

Ukryte lub zamalowane przez GŁUPCA.

Z czasem uświadamiasz sobie, iż bardziej liczy się to jakim człowiekiem jesteś. Co / jak umiesz opowiedzieć o swoich dokonaniach i kompetencjach, a nie to w jakim biurowcu i z kim piłeś tę CZARNĄ, gęstą jak smoła kawę na 666 piętrze.

Marka firmy może być trampoliną w karierze i sam widzę jak po zmianie pracy i aktualizacji profilu na LIN, nagle pojawiają się nowe oferty pracy (nowy pracownik jest łatwy to „wyjęcia” bo nie zapuścił jeszcze korzeni – pozd. KASIA),ale to Twoje umiejętności i to kim jesteś są prawdziwym paliwem do działania i wartością cenną dla innych.

Nie jest źle bo masz przynajmniej dwa wyjścia.

Już dziś OKOP się w swoim mentalnym okopie, przykuj łańcuchem do biurka i daj na mszę, żeby jutro Cię nie zwolnili lub otrzeźwiej, ogarnij się i uciekaj zanim staniesz się pełnoetatowym ZOMBIE bez uczuć i ideałów w które kiedyś tak bardzo wierzyłeś.

Nothing Else Matters.

Idź do oryginalnego materiału