"Kultura zapieprzu"? Nie, dziękuję. "Bierzmy przykład z pokolenia Z, a pożyjemy dłużej"

1 tydzień temu
"W erze, gdy równowaga między życiem zawodowym a osobistym jest coraz bardziej ceniona, firmy prześcigają się w kreowaniu środowisk pracy odpowiadających na te potrzeby" - czytamy w najnowszym raporcie Pracuj.pl dotyczącym sytuacji pracowników. A te potrzeby zmieniają się w zasadzie z pokolenia na pokolenie. Czego nie da się ukryć, bo z każdej strony atakują nas podśmiechujki z "roszczeniowych milenialsów" albo "leniwych zetek". Ale czy praca musi być sensem życia?
Praca jest istotną częścią życia. W obecnym systemie trudno byłoby przetrwać od pierwszego do pierwszego bez konieczności dania czegoś społeczeństwie w zamian. Oczywiście wyliczając zapomogi, które bywają nadużywane. Stosunek do pracy się zmienia, a my jesteśmy tego świadkami. Wciąż zderzają się tu dwa stanowiska.
REKLAMA


Starsze pokolenia w dużej mierze są przyzwyczajone do tzw. "kultury zapieprzu" (ujmując to łagodnie). W pracy dają z siebie wszystko, potrafią zostać dłużej bez dodatkowego wynagrodzenia, być pod telefonem choćby w dni wolne. Po drugiej stronie mamy 20- i 30-latków, którzy nie wykazują tak dużej chęci do tego, by praca zdominowała ich życie. Są do dyspozycji pracodawcy w określonych w umowie godzinach, punkt 17:00 zamykają laptopy i wychodzą, choćby się paliło i waliło. No, chyba iż otrzymają rekompensatę w postaci dodatkowych pieniędzy. I do tych zmian zaczynają się przyzwyczajać pracodawcy.


Zobacz wideo


Nie owocowe czwartki ani opieka medyczna. Tego Polacy oczekują od pracodawcy


W erze, gdy równowaga między życiem zawodowym a osobistym jest coraz bardziej ceniona, firmy prześcigają się w kreowaniu środowisk pracy odpowiadających na te potrzeby


- czytamy w najnowszym raporcie serwisu Pracuj.pl. Nie mówmy już o owocowych czwartkach, prywatnej opiece medycznej czy - o zgrozo - wypłacaniu wynagrodzenia na czas (które - mamy nadzieję - wszędzie jest już standardem). Wśród benefitów, które oferują nowoczesne firmy, coraz częściej znajdujemy bezpłatne wsparcie psychologiczne, elastyczne godziny pracy, możliwość pracy zdalnej, urlop menstruacyjny czy dofinansowanie opieki nad dzieckiem. Pomimo wachlarza mniej lub bardziej wymyślnych benefitów pozapłacowych, większość Polaków najbardziej ceni sobie cyferki na koncie. Co jeszcze?


57 proc. respondentów w wieku 18-65 lat uznało, iż najważniejsze jest satysfakcjonujące wynagrodzenie,
41 proc. - stabilność i bezpieczeństwo zatrudnienia,
29 proc. - przyjazny i zmotywowany zespół,
28 proc. - work-life balance (równowaga pomiędzy pracą a czasem prywatnym),
28 proc. - możliwość rozwoju zawodowego,
24 proc. - elastyczne godziny pracy,
20 proc. - możliwość pracy zdalnej lub hybrydowej,
16 proc. - dofinansowanie szkoleń,
14 proc. - świadczenia pozapłacowe (np. opieka medyczna, karta sportowa),
10 proc. - wsparcie dla młodych rodziców (np. dodatkowe urlopy, dofinansowanie przedszkola).


'Kultura zapieprzu'? Nie, dziękuję. 'Bierzmy przykład z pokolenia Z, a pożyjemy dłużej' fot. shutterstock / Riccardo Mattei
"Kiedyś jak człowiek zapieprzał, to był w stanie zarobić na mieszkanie. Dziś zamiast do chińczyka, pójdzie na sushi"
Wyniki te pokazują przynajmniej jedną cechę wspólną pomiędzy pokoleniami młodszymi i starszymi. Dla wszystkich najważniejsze jest odpowiednie wynagrodzenie i stabilna praca. A to, w jaki sposób pracujemy, to już inna kwestia. Doskonale obrazują to komentarze pod artykułem zamieszczonym na Facebooku "Gazety Wyborczej".


Nerwy, poddaństwo przełożonemu, mało relaksu, złe odżywianie, brak ruchu. Tak żyliśmy my, pokolenie boomersow. Ja powiedziałam dość. Bierzmy przykład z pokolenia Z, a pożyjemy dłużej i lepiej. Wolę iść na spacer z wnukiem niż robić nadgodziny w pracy. Pracuję odpowiedzialnie, ale bez poświęceń i misji.


"I tak trzymać, nie dajcie się omamić neoliberalnej narracji zapier**lu".
"Praca jest częścią mojego życia, a nie jego sensem".
"Zapewniam, ze rodzina jest ważniejsza niż deadline".
"Chcieliby kierownicze stanowiska, ale branie odpowiedzialności to dla nich za dużo. Każdy wie, iż dobra praca to taka, żeby zarobić i się nie narobić, jednak podejście tego pokolenia to czasem skrajność i abstrakcja".


To nie kultura zapieprzu, tylko brak uzasadnienia do zapieprzu. Moim zdaniem przyczyna jest prosta - kiedyś jak człowiek zapieprzał, to miał z tego profity. Był w stanie zarobić na mieszkanie, samochód, rodzinę. Tak mniej więcej 10-20 lat temu. A dzisiaj? Zamiast do chińczyka, pójdzie na sushi - tyle z tego zapieprzania.


'Kultura zapieprzu'? Nie, dziękuję. 'Bierzmy przykład z pokolenia Z, a pożyjemy dłużej' Fot. Cezary Aszkiełowicz / Agencja Wyborcza.pl
"Za moich czasów każdy chciał pracować, choćby za nieduże pieniądze. choćby nie po to, by dużo zarobić, bo płacono wtedy 5 zł na godzinę, ale po to, by robić coś pożytecznego. Dzisiejsza młodzież nie docenia tego, co moje i starsze pokolenia wywalczyły, harując jak wół".


Dobrze to i zarobki wreszcie zaczną rosnąć. Moje pokolenie było przez lata poniewierane i pod każdym pretekstem podwyżki były niemożliwe. Pracodawca już nie jest panem i władcą, a stroną między nim a pracownikiem


- czytamy.
Idź do oryginalnego materiału