Linia Tuska to nie betonowy wał po horyzont. Jak może wyglądać umocnienie granicy?

6 miesięcy temu
Zdjęcie: Fot. Adrian Tync/Wikipedia BB CY SA 4.0


- jeżeli ktoś wyśmiewa pomysł fortyfikowania granicy, to albo musi się dokształcić, albo pracuje dla Rosjan - uważa generał w stanie spoczynku Waldemar Skrzypczak. Nie wydaje mu się przy tym, abyśmy w ramach "linii Tuska" zobaczyli ogromne żelbetowe mury i fortece ciągnące się po horyzont.
- jeżeli ktokolwiek wątpi w przydatność umocnień polowych i przygotowania terenu w XXI wieku, to niech cofnie się pamięcią o zaledwie niecały rok, do lata 2022 na Zaporożu. W znacznej mierze dzięki rozległym umocnieniom, polom minowym i dobrze przygotowanej obronie Rosjanie zatrzymali ukraińską kontrofensywę, która była organizowana przy wsparciu państw NATO - mówi w rozmowie z Gazeta.pl gen. Skrzypczak, który pełnił między innymi funkcję dowódcy Wojsk Lądowych.
REKLAMA


Jego zdaniem odpowiednie przygotowanie się do obrony przed potencjalnym rosyjskim atakiem wymaga podobnych prac. - jeżeli mamy skutecznie zatrzymać Rosjan, to trzeba zawczasu kopać i budować - stwierdza.


Zobacz wideo


"Granica nie do przejścia"
Umacnianie wschodniej granicy zapowiedział w minionym tygodniu premier Donald Tusk w trakcie obchodów 80-lecia zdobycia Monte Cassino. Ma to być element szerszej koncepcji "Narodowego Programu Odstraszania i Obrony - Tarcza Wschód". Tusk w kontekście umocnień powiedział:


Rozpoczynamy wielki projekt budowy bezpiecznej granicy, w tym systemu fortyfikacji, a także takiego ukształtowania terenu, decyzji środowiskowych, które spowodują, iż ta granica będzie nie do przejścia dla potencjalnego wroga. Te 10 miliardów złotych uruchomiliśmy już w tej chwili.


- Takiemu pomysłowi nie sposób nie przyklasnąć. Kto go wyśmiewa, to albo musi się dokształcić, albo jest ruskim trollem i po prostu ma za zadanie utrudnić jego realizację - uważa gen. Skrzypczak. Dodaje, iż nie ma co panikować z powodu jakichś masowych wywłaszczeń lub wojska nagle wjeżdżającego ciężkim sprzętem na pola. - jeżeli ktoś rozpowiada tego rodzaju rzeczy, to tak samo, jak mówiłem wcześniej - jest pewnie trollem mającym za zadanie siać chaos i rozdmuchiwać emocje - stwierdza były wojskowy.
Jego zdaniem część przygotowań i prac można zacząć gwałtownie na terenach należących do na przykład Lasów Państwowych albo innych instytucji państwowych. Na terenach prywatnych mogą się pojawić wojskowi dokonujący dokładniejszego rozpoznania terenu i aktualizujący mapy. - Gdyby potem się okazało, iż coś trzeba budować na terenach prywatnych, to na pewno można ustanowić system rekompensat finansowych. Nie wydaje mi się, żeby konieczne były jakieś masowe wywłaszczenia - mówi gen. Skrzypczak.


Nie linia betonu, ale taka trudniejsza do dostrzeżenia
Oficjalnie nie podano żadnych szczegółów programu umocnienia granicy. Konkretne plany mają dopiero zostać przygotowane przez wojsko. Według gen. Skrzypczaka nie ma co się jednak spodziewać jakichś wielkich żelbetonowych murów, kompleksów bunkrów i zapór na drogach, przywodzących na myśl kroniki z francuskiej linii Maginota zbudowanej w okresie międzywojennym, albo umocnień w Korei Południowej na granicy z Koreą Północną. - Ogólnie to nie ma barier nie do pokonania. Fortyfikacje polowe i zapory mają za zadanie spowolnić atak przeciwnika i pozwolić zadać mu na tyle poważne straty, iż nie będzie w stanie dalej posuwać się naprzód - opisuje były wojskowy. Jego zdaniem bardziej realistyczne są wtopione w teren i rozproszone bunkry, schrony, okopy i stanowiska dla ciężkich pojazdów, pozwalające skutecznie ostrzeliwać przeciwnika próbującego pokonać położone przed nimi pola minowe, zasieki i inne sztuczne przeszkody. Budowane przy użyciu nowocześniejszych technologii wykorzystujących standaryzowane moduły, przypominające kontenery lub rury zakopywane w ziemi. Coś bliższe temu, co aktualnie możemy oglądać w praktyce w Ukrainie.
- Istotnym elementem przygotowań może być też tak zwane wykluczanie działania przeciwnika na jakimś terenie. Czyli na przykład jego zalanie lub zabagnienie, tak aby nie był przejezdny dla ciężkiego sprzętu - mówi generał. Wojskowi często w tym kontekście mówią o "kanalizowaniu" ruchów przeciwnika. Czyli o skłonieniu go do poruszania się w przewidywalny sposób, czy to przy pomocy właśnie terenu trudnego do przebycia, czy to silnych punktów umocnionych, które będzie próbował ominąć i temu podobnych. Końcowym efektem powinno być stworzenie optymalnych warunków do zadawania mu strat lub wręcz odsłonięcia się na kontratak. - Choć trzeba pamiętać, iż lata bywają różne i teren, który raz będzie się dało zalać albo zabagnić, kiedy indziej będzie wyschnięty i nic z tego. Dlatego plany obronne muszą mieć wiele wariantów - zaznacza gen. Skrzypczak.
choćby bez lania ogromnych ilości żelbetu w stylu linii Maginota umocnienie granicy z Białorusią i obwodem kaliningradzkim będzie przedsięwzięciem bardzo poważnym. - Pamiętam do dzisiaj bardzo dobrze taki epizod z lat 90., kiedy dowodziłem pułkiem zmechanizowanym. W ramach ćwiczeń cały miał się okopać na poligonie. Wszystko od początku do końca miało mieć swoje umocnienia i być gotowe do obrony. Przez miesiąc dzień w dzień dwa i pół tysiąca ludzi, cały pułk, od rana do wieczora kopało. Przy wsparciu dodatkowych pododdziałów inżynierów - opisuje emerytowany oficer. W dzisiejszych warunkach pokojowych i nie na poligonie budowa umocnień na linii o długości około 500 kilometrów, bo tyle ma w uproszczeniu łuk od początku granicy z Białorusią do Bałtyku, to skala przedsięwzięcia nieporównywalnie większa. - Wojsko aktualnie nie ma wystarczających sił do zbudowania czegoś takiego samodzielnie. Zostało za mało oddziałów inżynieryjnych. Na pewno konieczne będzie zatrudnienie firm cywilnych - mówi gen. Skrzypczak.


Zbudować to jedno, trzeba będzie utrzymać
Emerytowany wojskowy zwraca jeszcze uwagę na inną kwestię. choćby jeżeli już gwałtownie i sprawnie zbudujemy rzeczone umocnienia, to ktoś będzie musiał je na wypadek wojny obsadzić, a w czasie pokoju - utrzymywać. - To wszystko musi być w dobrym stanie przez lata i dekady, bo inaczej przecież budowa nie będzie miała sensu - mówi gen. Skrzypczak. Jego zdaniem uzasadnione byłoby utworzenie nowych oddziałów o charakterze fortecznym, czyli przeznaczonym konkretnie do obsadzenia i utrzymywania nowo zbudowanych umocnień. To z jednej strony oznacza długotrwałe nakłady na utrzymanie oraz kolejne tysiące nowych etatów w wojsku, z których zapełnianiem już teraz jest problem z uwagi na realia finansowe oraz demograficzne.


Pewnym problemem może być też to, iż nikt w Polsce nie ma doświadczenia w tego rodzaju przedsięwzięciach. Umocnień na dużą skalę nie budowało się w naszym kraju od dekad. Dopiero pod wpływem wojny w Ukrainie zaczęto poważniej ćwiczyć takie elementy wojennego rzemiosła jak kopanie okopów i ziemianek, które wcześniej przez lata wyśmiewano jako przeżytek w dobie nowoczesnej wojny, lotnictwa i manewru.
O tym i wielu innych niuansach pomysłu fortyfikowania naszej wschodniej granicy można dodatkowo posłuchać w nowym materiale analityka i komentatora Jarosława Wolskiego na kanale YouTube "Wolski o Wojnie".
Idź do oryginalnego materiału