Sam przekonywałem się niejednokrotnie, jeszcze kilka lat temu kierując giełdą w Bukareszcie, iż Rumuni, którzy powrócili do kraju z Londynu po epizodach pracy w mających tam siedzibę instytucjach finansowych, byli najlepszymi partnerami w procesie modernizacji rumuńskiego rynku kapitałowego. Historia po roku 1945 potraktowała i Polskę, i Rumunię bardzo podobnie.
Było więc chyba łatwiej robić wówczas karierę, u progu wielkiej przemiany socjalizmu w kapitalizm? Nie było internetu, mediów społecznościowych, sztucznej inteligencji, regulacji podpowiadających, jak należy coś robić, by nie popaść w konflikt z prawem. Nie było takiej ilości dostępnych danych na każdy temat, jaką znamy obecnie.Reklama
Inwazja sztucznej inteligencji. To najbardziej przełomowa zmiana
Ale może właśnie było trudniej? Bo nie było kompleksowych i adekwatnych regulacji, więc należało wyciskać cokolwiek z tych istniejących, szczątkowych, często traktowanych jako materiał do wydobywania sensów, których jeszcze tydzień wcześniej nikt się w nim nie spodziewał znaleźć. Równolegle dorabiało się nowe przepisy. Bo nie było internetu, dostępu do danych czy mediów społecznościowych, w których można by o coś zapytać. Nie było choćby poczty elektronicznej. A także żadnych środków komunikacji, z których korzystamy dziś w biurze, w domu, w metrze i na plaży. A przecież trzeba było wtedy organizować pracę i współdziałanie wielu ludzi. W jaki sposób to się odbywało, i to skutecznie - przestaję to rozumieć, z upływem lat.
A co mamy dzisiaj? Inwazję sztucznej inteligencji. I wszystko jasne. Wśród wielu nowych tendencji i zmian, ta właśnie najbardziej przełomowa. Nie inflacja regulacji, nie media elektroniczne, nie to iż telefon stal się podręcznym komputerem i komunikatorem, ale właśnie ekspansja AI. Największa rewolucja ze wszystkich przejawów cyfrowej transformacji. I nie ma w tym stwierdzeniu krztyny patosu.
Dzięki algorytmom sztucznej inteligencji możliwe staje się text-to-action. A zatem coś na kształt: "od słów do czynów", czyli wytworzenie zmiany w realnym świecie wskutek wydania tekstowego polecenia. Prosty przykład: "napisz mi felieton, tak aby nawiązywał do pochmurnej pogody za oknem i był o zarabianiu pieniędzy oraz wyślij go do Interii, a potem zamów mi kawę w ziarnach, etiopską arabikę, tak aby jeszcze dzisiaj dostarczono mi ją do domu".
Do tej pory ludzie konkurowali z innymi ludźmi. Teraz konkurują z maszynami
Zresztą po co ja się tu wysilam na jakieś przykłady, to już niemal codzienność. Jak powiedział niedawno Eric Schmidt, były szef Google’a, w ciągu najdalej dwóch lat powstaną algorytmy zdolne wykonać na przykład następujące polecenie: utwórz taką platformę, na jakiej operuje w tej chwili TikTok, zapełnij ją takim kontentem, jaki ma TikTok i zabierz na tę nową platformę wszystkich użytkowników TikToka (Schmidt mówi dosadniej: ukradnij wszystkich użytkowników) i zrób do tego odpowiedni marketing, aby nowa platforma była hitem. A jak to ostatnie nie wyjdzie, spróbuj czegoś innego, na bazie innego istniejącego serwisu.
Do tego dochodzą agenci AI, działający w różnych zakresach czynności, specjalizacjach zawodowych, branżach.
To zasadnicza zmiana w sposobie robienia kariery w porównaniu do czasów sprzed kilku czy kilkunastu lat, nie mówiąc już choćby o tym, jak to się działo na początku polskiej transformacji.
Do tej pory ludzie konkurowali na rynku pracy z innymi ludźmi. Z czasem powstały elektroniczne wspomagacze w tej rywalizacji, ale to przez cały czas był wyścig ludzi.
Teraz, i to już za chwilę będzie trącić truizmem, ludzie konkurują z maszynami.
W nowym świecie powstanie rzesza ludzi zbędnych
Koniec końców wygląda na to, iż będzie się żyło trudniej niż kiedyś. W dodatku, na początku zaistnieje wielość narzędzi nasyconych sztuczną inteligencją. Dziś każdy Big Tech i każde liczące się w technologicznym wyścigu zbrojeń państwo budują swoją sztuczną inteligencję i wypuszczają jej kolejne modele i wersje. A przecież niedawno na tym polu bitwy był tylko OpenAI (choć sądzę, iż Chińczycy weszli na zaawansowany poziom już dwa czy trzy lata temu, tyle iż o tym nie wiedzieliśmy; pisałem o tym w poprzednim tygodniu). Teraz jest wielość. A wielość wprowadza elementy chaosu, podwyższa koszty i zwiększa ryzyko błędów. Dlatego też jeszcze przez parę lat będziemy sobie mogli porumakować, korzystając grymaśnie z takiego czy innego systemu AI, natomiast potem zaczną się ustalać standardowe rozwiązania. A umiejętność korzystania z nich stanie się nowym angielskim.
Tyle tylko iż w rzeczywistości sprzed trzydziestu lat ludzie byli esencją pracy. W nowym świecie powstanie rzesza ludzi zbędnych. Już się o tym dyskutuje i to jest mniej więcej oczywiste.
Nie potrafię sobie na razie wyobrazić tego, co będzie się działo z tymi ludźmi zbędnymi. Nie potrafię sobie choćby wyobrazić tego, czy przez cały czas będzie istniała, a jeżeli tak to w jakich ramach, wolność wyboru co do tego, jak żyć.
Naprawdę, rację miał Marek Grechuta, śpiewając, iż ważne są tylko te dni, których jeszcze znamy. Nie "piękne", ale "ważne".
Ludwik Sobolewski, adwokat, w latach 2006-2017 prezes giełd w Warszawie i w Bukareszcie, w tej chwili CEO funduszu Better Europe EuSEF ASI
Autor felietonu wyraża własne opinie i poglądy.
Śródtytuły pochodzą od redakcji.