Gdy co miesiąc czytamy raporty GUS, obraz polskiej gospodarki wydaje się imponujący. Rosnące pensje, coraz wyższa produktywność, solidne miejsce w Europie. Problem w tym, iż te liczby to tylko częściowa prawda. A dokładniej – wygodna dla rządu, ale zniekształcająca rzeczywistość. Dlaczego? Bo GUS w swoich flagowych zestawieniach ignoruje najważniejszy element: mikrofirmy.
Tymczasem to właśnie przedsiębiorstwa zatrudniające do 9 osób stanowią fundament polskiego biznesu. Bez nich obraz jest nie tylko niedokładny, ale wręcz groteskowo zakrzywiony. Porównywanie nas z innymi krajami na podstawie tak wybrakowanych danych to jak oglądanie filmu przez krzywe zwierciadło.
Gigant w cieniu: dlaczego mikrofirmy to „niewidzialny silnik” Polski
Zapamiętaj te liczby, bo mówią wszystko. Według raportów PARP i Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE):
- 97-98% wszystkich zarejestrowanych firm w Polsce to mikrofirmy.
- Zatrudniają one ok. 42-43% wszystkich pracowników w sektorze przedsiębiorstw.
- Generują ok. 28-30% polskiego PKB.
Mimo tak potężnego udziału, ich praca i osiągnięcia są pomijane w oficjalnych statystykach. Kiedy słyszysz, iż średnie wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w 2023 roku to ok. 7 500 zł brutto, musisz wiedzieć, iż ta liczba dotyczy wyłącznie firm zatrudniających powyżej 9 osób.
A co z resztą? Według szacunków PIE i PARP, w mikrofirmach przeciętna pensja jest o 25-30% niższa. Realna średnia dla całej gospodarki, uwzględniająca „niewidzialnych gigantów”, wynosiłaby około 6 555 zł brutto. To ponad 1000 zł mniej niż w oficjalnych tabelach!
Produktywność na papierze: mit sukcesu, który boli
Podobnie jest z produkcją na pracownika. GUS szacuje, iż w firmach powyżej 9 osób wartość dodana na pracownika to ok. 40 000 EUR rocznie. Brzmi świetnie, prawda? Tymczasem w mikrofirmach – jak pokazuje PIE – to zaledwie 14 000 EUR. Średnia ważona dla całego sektora przedsiębiorstw daje nam 29 080 EUR, czyli prawie o 27% mniej niż sugeruje GUS.
Po przeliczeniu na złote wychodzi 131 tys. zł na pracownika, zamiast oficjalnych 180 tys. zł. To pokazuje, jak bardzo „papierowe” są nasze sukcesy w porównaniu z Europą Zachodnią.
Polska na tle świata: dlaczego jesteśmy wyjątkowo zakrzywieni
Problem nieuwzględniania mikrofirm istnieje też za granicą, ale jego skala i świadomość są inne. Poniżej zestawienie, które pokazuje, jak Polska wypada na tle innych gospodarek:
Obszar / Kraj | Udział mikrofirm w liczbie firm | Udział w zatrudnieniu | Udział w PKB | Widoczność w statystykach makro |
Polska (GUS) | ~97–98% | ~42–43% | ~28–30% | Słaba – dane o płacach i produktywności liczone tylko dla firm >9 osób. |
UE (średnia) | ~93% | ~30%+ | ~20–25% | Średnia – mikro widoczne w raportach, ale mniej w głównych wskaźnikach. |
Niemcy | ~82–85% | ~55–60% | ~35%+ | Wysoka – szczegółowe dane, mikrofirmy traktowane jako strategiczne. |
USA | ~90%+ | ~47% | ~30% | Średnia – dane BLS zdominowane przez duże firmy, ale osobne raporty SBA. |
Konsekwencje: błędny obraz ma realne konsekwencje
Wnioski są jasne. Polska ma wyjątkowo zawyżony obraz gospodarki, bo GUS całkowicie pomija mikrofirmy w głównych wskaźnikach. W innych krajach, choć dane też są nieidealne, istnieją równoległe instytucje i raporty, które korygują ten błąd. OECD od lat wprost wskazuje, iż ignorowanie mikrofirm przekłamuje obraz produktywności i płac.
A błędny obraz ma realne konsekwencje dla wszystkich z nas:
- Zawyżone wskaźniki sprawiają, iż politycy mogą mówić o sukcesach, które nie są odczuwalne przez większość Polaków.
- Polityki gospodarcze są szyte na miarę dużych firm, bo to ich dane dominują w analizach. Mikrofirmy, które mogłyby skorzystać na cenzusie, są na szarym końcu.
- Rozczarowanie społeczne – przeciętny pracownik, który zarabia 5 500 zł brutto, nie odnajduje się w państwowej „średniej” i ma poczucie, iż jego sytuacja jest gorsza, niż „mówią” oficjalne dane.
To właśnie mikrofirmy zapewniają pracę milionom ludzi, szczególnie w mniejszych miejscowościach. To one dają szansę na elastyczność i odpowiadają za niszowe usługi. Dopóki nie zostaną w pełni uwzględnione w statystykach, dopóty dane GUS będą tylko częściową prawdą. A realny obraz polskiej gospodarki będzie przypominał… lustro krzywego zwierciadła.