Miliony od cudzoziemców, grosze dla niepracujących. Prezes ZUS o kontrastach

20 godzin temu
Zdjęcie: INTERIA.PL


Emerytury w wysokości kilku groszy miesięcznie generują więcej kosztów niż pożytku - ostrzega prezes ZUS. W rozmowie z PAP Zbigniew Derdziuk zapowiada konieczność zmian w systemie i ujawnia, jak wygląda jego wydolność w długim horyzoncie.


Emerytury groszowe do likwidacji? ZUS: To się nie opłaca


Prezes ZUS Zbigniew Derdziuk w rozmowie z Polską Agencją Prasową (PAP) otwarcie mówi o potrzebie uporządkowania tzw. emerytur groszowych, czyli świadczeń, które trafiają do osób z bardzo krótkim stażem pracy i minimalnymi składkami. W niektórych przypadkach to zaledwie kilka groszy miesięcznie. Problem w tym, iż ich wypłata generuje większe koszty niż same świadczenia.


"W systemie powszechnym emerytura minimalna jest wtedy, gdy ktoś pracuje co najmniej 20 lat w przypadku kobiet i 25 lat w przypadku mężczyzn. Zdarza się, iż osoby odprowadziły składki za kilka miesięcy i teraz otrzymują z ZUS kilka, kilkanaście złotych miesięcznie. Te osoby, choć nie pracowały dłużej niż rok, dostają 13. i 14. emeryturę. To w mojej ocenie wymaga zmiany" - powiedział Derdziuk.


Jednym z tematów rozmowy był także tzw. emerytury groszowe. Ich liczba w Polsce nie maleje, a Zbigniew Derdziuk wprost wskazuje na absurdalną sytuację, gdy system dopłaca do należnej emerytury. "Jeśli ktoś dostaje 2 grosze co miesiąc, a sam przelew kosztuje 10 groszy, to tylko do tego dopłacamy. To wymaga uregulowania" - dodał w rozmowie z PAP prezes ZUS. Dodał jednak, iż on sam nie chce rozstrzygać, jaka powinna być więc minimalna kwota wypłacania tego typu świadczeń.Reklama
Zbigniew Derdziuk podkreśla, iż najważniejsze jest budowanie zaufania do systemu. "Bardzo ważne jest, żeby osoby, które płacą składki, wiedziały, iż jest to mechanizm zabezpieczenia na starość. Takim gwarantem tego zabezpieczenia jest budżet państwa" - tłumaczył prezes ZUS.


System emerytalny do 2080 roku. Czy jest stabilny?


ZUS - jak zapewnia jego prezes - jest przygotowany na wyzwania demograficzne. Instytucja dysponuje prognozami do 2080 roku, które pokazują, iż mimo spadającego wskaźnika dzietności (poniżej 1,1), system pozostaje wydolny. "Kobiety żyją średnio 82 lata, a mężczyźni 75. W ciągu ostatnich 30 lat długość życia w Polsce wydłużyła się o 7-8 lat" - wskazuje Derdziuk.
Obecny spadek wydolności to efekt przechodzenia na emerytury roczników powojennego wyżu. Zmiana nastąpi w latach 30. XXI wieku, kiedy system odciążą osoby z demograficznego niżu. "W następnych dekadach wydolność będzie rosła (...) oraz wymieranie osób z wyżu demograficznego lat osiemdziesiątych XX wieku" - dodał.
Dodatkowo korzystnie na cały system emerytalny działa rosnące PKB i średnie wynagrodzenia. "Płacimy wyższe składki, dzięki czemu gromadzimy więcej środków na kontach ZUS, co wpływa na wysokość przyszłych emerytur" - wyjaśnił prezes ZUS.


Miliony cudzoziemców w ZUS. Nie dla ratowania systemu


W 2024 roku cudzoziemcy wpłacili do polskiego systemu ubezpieczeń 18,5 mld zł. w tej chwili 1,2 mln obcokrajowców odprowadza składki emerytalne, z czego dwie trzecie to Ukraińcy. Reszta pochodzi między innymi z Białorusi, Gruzji, Indii czy Kolumbii. "Oczywiście dzięki temu będą też mieli w przyszłości prawo do emerytury" - powiedział Derdziuk. "Ale oni są u nas, bo w Polsce potrzebne są ręce do pracy - nie po to, by ratować system" - tłumaczył.
Jak podkreśla prezes ZUS, roczne wydatki Funduszu Ubezpieczeń Społecznych wynoszą 471 mld zł. 380 mld pochodzi ze składek, 81 mld z budżetu, a 10 mld z tzw. "suwaka" - środków z OFE. Na równowagę systemu wpływa również zmiana wprowadzona w 1999 roku - przejście z systemu zdefiniowanego świadczenia na zdefiniowaną składkę. To umożliwia lepsze prognozowanie i dostosowanie do zmiennych realiów.
Agata Jaroszewska
Idź do oryginalnego materiału