Dzisiejsze deklaracje ze strony amerykańskiej i rosyjskiej, każą się zastanowić, czy pokój na Ukrainie jest w ogóle możliwy.
Najpierw Wasilij Nezbenzja, stały przedstawiciel Rosji przy ONZ stwierdził, iż jak do tej pory, dotychczasowe próby zawieszenia broni nie przyniosły skutku. Nebenzja obwinił o taki stan rzeczy Ukrainę, powołując się na fakt, iż porozumienia dotyczącego nieatakowania wzajemnego obiektów struktury energetycznej nie zadziałały ze względu na ataki ukraińskie. Oskarżył też Zachód, iż „nie wyraził gotowości wywarcia presji na Kijów, by przestrzegał porozumienia w sprawie atakowania obiektów infrastruktury energetycznej”. W związku z tym mowa o zawieszeniu broni na tym etapie jest po prostu bezprzedmiotowa. T
Tak stanowcza deklaracja poważnego przedstawiciela Rosji zderzyła się z komunikatem, wygłoszonym przez Marco Rubio, amerykańskiego sekretarza stanu. Powiedział on, iż „jeśli nie da się zakończyć wojny w Ukrainie, Stany Zjednoczone muszą iść dalej. To nie nasza wojna”. Stany Zejdnoczone i prezydent Trump, według słów amerykańskiego polityka, mają jeszcze inne priorytety, którymi potrzebują pilnej uwagi i działania. Rubio dał do zrozumienia, iż o ile w ciągu kilku najbliższych dni nie pojawią się wyraźne oznaki, iż pokój może zostać osiągnięty, USA zaprzestaną starań o zakończenie wojny na Ukrainie.
Jeżeli istotnie okaże się, iż USA tracą zainteresowanie zakończeniem wojny na Ukrainie, to pojawi się zupełnie nowa sytuacja przed przygotowywana przez Rosję wiosenno-letnią ofensywą. Pytanie, czy USA będą wspierały w toczącej się wówczas wojnie w nowej odsłonie, czy też zajmą pozycję obserwatora, cała ciężar wsparcia Ukrainy cedując na Europę Zachodnią.