Niemiecki rząd rozważa zwrócenie się do Brukseli o zaostrzenie zasad przyznawania świadczeń socjalnych obywatelom innych państw Unii Europejskiej mieszkającym w Niemczech – poinformował bliski współpracownik kanclerza Friedricha Merza.
Carsten Linnemann, sekretarz generalny rządzącej CDU, w rozmowie z tabloidem Bild stwierdził, iż państwo musi zdecydowanie walczyć z „gangami przestępczymi” wyłudzającymi świadczenia.
Jego zdaniem wielu imigrantów z UE przyjeżdża do Niemiec, podejmuje pracę przez zaledwie kilka godzin tygodniowo, a następnie uzyskuje dostęp do wysokich dopłat dla osób o niskich dochodach. Linnemann podkreślił, iż definicję „pracownika” należy zrewidować na poziomie unijnym.
– Nie może być tak, iż ktoś wykonuje kilka godzin pracy, a resztę dopłaca państwo, mimo iż ta osoba mogłaby pracować w pełnym wymiarze – powiedział. Wskazał przy tym na zbyt niski próg kwalifikujący do świadczeń w Niemczech, określając go jako „rażącą lukę prawną, która aż prosi się o wykorzystanie”.
„Jesień reform” Merza
Prawo do swobodnego przepływu w ramach UE pozwala obywatelom wspólnoty mieszkać i pracować w dowolnym państwie członkowskim, a także gwarantuje im równy dostęp do świadczeń związanych z zatrudnieniem, w tym ubezpieczenia zdrowotnego i zasiłków dla bezrobotnych.
Reforma podstawowego systemu wsparcia socjalnego w Niemczech – tzw. Bürgergeld, czyli „dochodu obywatelskiego” – była jednym z głównych punktów kampanii wyborczej Merza i CDU przed lutowymi wyborami federalnymi.
Kanclerz wraz z Linnemannem i innymi politykami chadecji przekonuje, iż obecne rozwiązania nie motywują wystarczająco do podejmowania pracy, a jednocześnie rodzą frustrację wśród osób zatrudnionych w niskopłatnych zawodach, które zarabiają kilka więcej niż beneficjenci świadczeń.
W ubiegłym tygodniu Merz argumentował, iż gruntowna przebudowa systemu socjalnego jest konieczna i zapowiedział „jesień reform”, mającą ożywić stagnującą niemiecką gospodarkę. – Nie chodzi o to, by jeszcze bardziej utrudniać życie osobom niezdolnym do pracy. Chcemy, aby każdy, kto może pracować, rzeczywiście pracował. To również kwestia sprawiedliwości – podkreślił w środowym wystąpieniu w parlamencie.
Opór opozycji
Debata o reformach wzbudza jednak silne emocje. Już w 2022 roku Merz znalazł się w centrum krytyki, gdy oskarżył część ukraińskich uchodźców o „turystykę socjalną”. Polityk twierdził wówczas, iż korzystają oni z niemieckich zasiłków, mimo iż regularnie podróżują do ojczyzny. Ułatwiło to zniesienie wymogu karencji, które otworzyło im natychmiastowy dostęp do świadczeń.
Obecne propozycje CDU i samego kanclerza mają częściowe poparcie współrządzących socjaldemokratów z SPD, ale spotykają się z ostrą krytyką pozostałych ugrupowań lewicowych.
Heidi Reichinnek z Lewicy podczas debaty parlamentarnej nazwała planowaną reformę „jesienią społecznego okrucieństwa”, której źródłem jest „nienawiść do biednych”. Z kolei Katharina Dröge z Zielonych uznała ją za „zasłonę dymną” mającą ukryć politykę Merza sprzyjającą najbogatszym. – Większość musi zaciskać pasa, podczas gdy nieliczni na szczycie otrzymują dodatkowe pieniądze – skomentowała.