Ogłosił, iż to dziecko w rodzinie będzie mieć prezydenta za chrzestnego. Efekt? Prezent dla 900 dzieci

2 godzin temu
Rządzący prześciają się w pomysłach, by zachęcic kobiety do rodzenia dzieci. Przed laty pomysły były nieco inne, niż dziś. Przykład? Krótko po wyborze na urząd prezydent Ignacy Mościcki ogłosił specjalny program dla małżeństw. Obiecał zostać ojcem chrzestnym każdego siódmego syna w polskiej rodzinie. Za jego słowami szły także specjalne benefity dla chrześniaków.
Prezydent Ignacy Mościcki wydał w 1926 r. dekret, w którym zobowiązał się, iż będzie ojcem chrzestnym każdego siódmego dziecka w rodzinie. Postawił jednak kilka warunków. Jego chrześniakiem mógł zostać chłopiec, a na chrzcie dziecko miało otrzymać imię Ignacy - po ojcu chrzestnym. Co ważne, to rodzice sami musieli zgłosić swój wniosek do urzędu. Wtedy ruszała cała machina, bo rodzina musiała zostać poddana odpowiedniemu wywiadowi środowiskowemu. Były rozmowy z proboszczem parafii (czy rodzice są katolikami i żyją według zasad kościelnych) i miejscowymi władzami, by prezydent mógł być pewien ich dobrej reputacji i nienagannej opinii.


REKLAMA


Zobacz wideo Chcesz zostać chrzestnym w 2024 roku? od dzisiaj będzie to trudniejsze


Chrześniacy Mościckiego. Każdy dostał prezent
Ignacy Mościcki w 1926 roku objął urząd prezydenta RP. To właśnie wtedy wydał specjalny dekret, którym zachęcał polskie rodziny do wielodzietności. Siódmy chłopiec w rodzinie miał być jego chrześniakiem i tym samym korzystał ze specjalnych benefitów.
Wśród nich była przede wszystkim bezpłatna nauki w kraju i za granicą, także na studiach wyższych, stypendia, bezpłatne przejazdy koleją i opiekę zdrowotną oraz specjalny prezent, który ceniło się w tamtych czasach najbardziej. Mowa oczywiście o książeczce oszczędnościowej Pocztowej Kasy Oszczędnościowej z wkładem w wysokości 50 zł. Prezydent fundował go na samodzielny start w życiu. Nie była to mała kwota, bo ówczesne 50 zł miało dzisiejszą wartość nabywczą około 500 zł. Dla przykładu w 1935 roku kilogram masła kosztował 3,6 zł; kilogram kiełbasy 2,5 zł; a kilogram chleba żytniego 30 groszy.
Oczywiście by rodzina mogła ubiegać się o takie przywileje, musiała spełnić kilka warunków. Rodzice musieli być rdzennymi mieszkańcami kraju (Polacy z dziada pradziada), niekaranymi i oczywiście wyznającymi wiarę katolicką. Stąd też rozmowy z proboszczem parafii i lokalnymi władzami miejscowymi.
Prezydent zwykle nie pojawiał się na chrzcinach, a zastępował go np. minister, starosta, wójt, sekretarz gminy czy sołtys. Ojciec chrzestny był informowany o tym, jak żyją i dorastają jego chrześniacy. Otrzymywał informacje o ich postępach w nauce, a rodzice słali na Zamek Królewski ich fotografie.


Ponad 900 chrześniaków, czyli sprawa wypłat oszczędności
Jak pisał "Fakt", tuż przed wybuchem II wojny światowej w Polsce było ok. 900 prezydenckich chrześniaków. Najstarsi z nich w 1939 r. mieli 13 lat, najmłodsi - mniej niż rok. Nie zdążyli oni wykorzystać przekazanych im książeczek oszczędnościowych, toteż po zakończeniu działań wojennych, wielu chciało skorzystać ze zgromadzonych oszczędności. Nic z tego. Władze PRL nie uznawały roszczeń chrześniaków Mościckiego, a w 1949 r. zlikwidowano sam organ Pocztowej Kasy Oszczędności, przejmując zgromadzone do tej pory aktywa.
Sprawa roszczeń prezydenckich chrześniaków ponownie pojawiła się po upadku komunizmu. W 1991 roku zostało założone w Gorzowie Wielkopolskim Stowarzyszenie Chrześniaków Prezydenta Mościckiego. W Polsce żyją ponoć jeszcze "chrześniacy Mościckiego", żyją też ich rodziny. Niektórzy domagają się wypłaty pieniędzy zgromadzonych na przedwojennych książeczkach oszczędnościowych. Jak pisze wp.pl, w 2005 roku Sąd Apelacyjny w Rzeszowie oddalił roszczenia stowarzyszenia do wypłat pieniędzy, uznając je za przedawnione, a Sąd Najwyższy odmówił przyjęcia kasacji.
Idź do oryginalnego materiału