Ostatni dzień strajku nauczycieli

5 lat temu

Pozytywnym skutkiem strajku nauczycieli jest to, iż część ludzi zaczęła się zastanawiać, dlaczego ustawowe regualacje dotyczące strajków w Polsce są takie beznadziejne. Cóż, to długa opowieść.

Ustawę przyjął tzw. sejm kontraktowy. Na użytek zaglądającej tu czasem młodzieży chyba muszę przypomnieć, co to.

Oficjalnie nazywał się Sejmem Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej X Kadencji, a przydomek „kontraktowy” zawdzięczał temu, iż o jego składzie nie zadecydowali wyborcy, tylko umowa okrągłego stołu. Zgodnie z nią, 299 mandatów dostała z automatu tzw. „strona koalicyjno-rządowa”, czyli PZPR z przystawkami, a tylko 161 podlegało swobodnemu wyborowi w okręgach jednomandatowych.

Opozycja wystartowała zwartym blokiem (tzw. „drużyną Lecha”), więc zgarnęła całe 161. Skala tego sukcesu zaskoczyła wszystkich. Chociaż zgodnie z umową premierem miał zostać Czesław Kiszczak (PZPR), nie udało mu się sklecić większości. Za sprawą buntu przystawek rząd stworzył wywodzący się z opozycji Tadeusz Mazowiecki.

Drużyna Lecha gwałtownie pokłóciła się z Lechem i sama ze sobą. Mazowieckiego identyfikowano z wyrzeczeniami planu Balcerowicza, więc poniósł upokarzającą klęskę w wyborach prezydenckich.

Nowy rząd – Jana Krzysztofa Bieleckiego – został powołałany w styczniu 1991 przez ten sam, niedemokratyczny Sejm. W nowym rządzie, saprajs saprajs!, też był Balcerowicz. Społeczeństwo poczuło się zrobione w bambuko, z euforii 1989 nic już nie zostało, kraj paraliżowały strajki i demonstracje.

Sejm nie reprezentował już nikogo, jego skład był przypadkowym reliktem kompromisu z innej epoki. Powinien się był samorozwiązać, ale większość posłów miała świadomość, iż nie ma szans na reelekcję.

Ten właśnie niedemokratyczny Sejm przyjął serię kluczowych ustaw, które do dzisiaj kształtują ustrój Rzeczpospolitej. W tym: ustawę o rozwiązywaniu sporów zbiorowych.

Pierwotny projekt wyszedł z Senatu (teoretycznie demokratycznego). Dla senatorów priorytetem było utrudnienie zorganizowanie strajku.

Jak wszystko, co w tym kraju złe, uzasadniono to cytatem z Jana Pawła II. Cytat na skrinie ze stenogramu to fragment przemówienia senatora Tadeusza Zielińskiego (późniejszego RPO), przedstawiającego projekt w Sejmie 12 września 1990.

Pierwotny senacki projekt i tak był łagodny w porównaniu do ostatecznej wersji, przyjętej 23 maja 1991. Przewidywał możliwość zorganizowania strajku w zakładzie, w którym nie ma żadnej organizacji związkowej. Dopuszczał też strajki solidarnościowe.

Projekt zaostrzono podczas prac w komisji. W II czytaniu (4 kwietnia 1991) posłowie omawiali już dokument, w którym pojawił się zapis o niepłaceniu pracownikom za czas strajku. Nie wiem, kto ten zapis wniósł, w imieniu komisji relacjonował to poseł Marek Rutkowski (Porozumienie Centrum).

Najbardziej antypracownicze stanowisko podczas debaty prezentował poseł Wiesław Kaczmarek (PZPR). W wystąpieniu mówił, iż ustawa powinna jak najsilniej chronić interes właściciela firmy.

Zgłosił poprawkę (ostatecznie odrzuconą) o wprowadzeniu w ustawie prawa do lokautu. Domagał się też zakazu strajku solidarnościowego, „aby strajk nie był przedmiotem manipulacji politycznych (…) żeby miał przede wszystkim podłoże o charakterze ekonomicznym i socjalnym”.

Ten zakaz przyjęto, a także zakaz organizowania strajku przez kogokolwiek, poza organizacjami związkowym – oraz bezwzględny wymóg referendum jako warunku legalności strajku. O to wnosił minister pracy Michał Boni.

Uzasadniał te zakazy tym, iż związek będzie ponosić finansowe skutki strajku, będzie więc działać „w sposób rozważny i odpowiedzialny. Takiej gwarancji nie można mieć w przypadku strajków organizowanych przez nieformalne przedstawicielstwa pracownicze”.

Ponieważ nie był posłem, jego wniosek formalnie zgłosiła posłanka Maria Dmochowska (ROAD). Prywatnie siostra Jana Józefa Lipskiego i ciotka Andrzeja Celińskiego.

Gorąco poparł ją poseł Jacek Kuroń (również ROAD). W przemówieniu wyraził obawę, iż płacenie za czas strajku grozić będzie „nieodpowiedzialnymi zachowaniami”, w których pracownicy „będą na zasadzie zmowy organizować taki strajk, w którym wszyscy będą brali pieniądze i jednocześnie wszyscy będą strajkować. To bez trudu można w zakładzie zrobić”.

Wszystkich posłów – w tym takich, po których naprawdę oczekiwalibyśmy czegoś lepszego – ponad podziałami partyjnymi jednoczyło w tej debacie podejście przypominające średniowieczną „Satyrę na leniwych chłopów”. Że pracownik to taka zła bestyja, która musi czuć świst bata nad dupą, bo inaczej porobi jakieś nieodpowiedzialne zmowy albo co gorsza manipulacje polityczne, za sprawą swej „przecherney a sztuczney natury”.

Smutne FAQ dotyczące strajku nauczycieli wygląda więc tak:

1. Dlaczego nie mieli postulatów innych niż płacowe? Bo zabrania tego ustawa.

2. Dlaczego szkoły, w których nie ma związku, nie mogły strajkować? Bo zabrania tego ustawa.

3. Dlaczego nie było strajków solidarnościowych? Bo zabrania tego ustawa.

4. Dlaczego nauczyciele nie dostaną wynagrodzenia za strajk? Bo zabrania tego ustawa.

5. Dlaczego czy to w korpo, czy to w szkole, czy to w urzędzie, pracownicy czują się jak feudalni peoni na folwarku? Bo takie prawo przyjął niedemokratyczny Sejm, a wszystkie ugrupowania głównego nurtu do dziś kontynuują jego antypracowniczą tradycję.

Idź do oryginalnego materiału