Wstępna analiza wyników pierwszej rundy wyborów prezydenckich nie przynosi jednoznacznego zwycięzcy – choć prowadzi Rafał Trzaskowski (31,2 proc.), tuż za nim uplasował się Karol Nawrocki (29,7 proc.). Obaj kandydaci zdobyli niemal jedną trzecią głosów, co zwiastuje zaciętą walkę w drugiej turze.
W sondażach exit poll różnica między dwoma czołowymi kandydatami była minimalna. Trzaskowski ma się czym denerwować.
Z kolei, mimo braku wygranej, obóz Nawrockiego mówi o sukcesie. Kandydat prawicy skrytykował kampanię jako „najmniej uczciwą od 1989 roku”, wskazując na zaangażowanie państwowych środków przeciwko jego kandydaturze. – Próbowano mnie zniszczyć medialnie i instytucjonalnie. Nie udało się – przekonywał.
Trzeci wynik należy do Sławomira Mentzena z Nowej Nadziei – 14,5 proc. (exit poll: 15,4 proc.). Polityk nie ukrywał satysfakcji, określając swój wynik jako najlepszy w historii środowiska Konfederacji. Sensacją wieczoru okazał się jednak Grzegorz Braun – z wynikiem 6,3 proc. zajął czwarte miejsce, wyprzedzając kandydatów lewicowo-liberalnych.
Skrajna prawica już zapowiada ofensywę przed kolejnymi wyborami parlamentarnymi.
Reprezentanci ugrupowań współtworzących obecny rząd odnotowali wyniki znacznie poniżej oczekiwań. Adrian Zandberg (Razem) zdobył 4,8 proc. (exit poll: 5,2 proc.), Szymon Hołownia (Trzecia Droga) – 4,9 proc., a Magdalena Biejat (Nowa Lewica) – 4,1 proc.
Hołownia ocenił rezultat jako „żółtą kartkę” dla rządzącej koalicji, a Donald Tusk we wpisie na platformie X zapowiedział ostrą walkę o każdy głos w nadchodzących dwóch tygodniach: „To czas decydujący o losach Polski. Nie możemy się cofnąć ani o krok.”
Według danych z exit poll, frekwencja wyniosła niespełna 67 proc., co stanowi około 2 punkty procentowe więcej niż w analogicznym etapie wyborów prezydenckich w 2020 roku.
Druga tura zapowiada się nad wyraz interesująco, w aspekcie mobilizacji i możliwych wpływów na ostateczny wynik wyborów ugrupowań prawicowych i skrajnie prawicowych.