"Podejście młodych czasem wywołuje irytację" – socjolożka, dr Marta Bierca o tym, czego żałują i jakie są pokolenia Z i Y w pracy

1 rok temu

Czym jest żal? Jak zrobić z niego użytek? I czego żałują w pracy pokolenia Z i Y? Rozmawiamy z socjolożką, dr Martą Biercą, na temat raportu RocketJobs.pl – „Jak pracować, by nie żałować?”, który właśnie ukazał się w ramach naszej nowej kampanii.

62 proc. polskich pracowników white collars z pokoleń Z i Y odczuwa żal związany ze swoimi decyzjami zawodowymi. A co piąty badany wskazał, iż w pracy nie jest szczęśliwy. Jakie są te dwie generacje w pracy? Czego żałują, czego pragną i co daje im satysfakcję w pracy? Na te pytania odpowiada nasz raport „Jak pracować, by nie żałować?”, który jako RocketJobs.pl przygotowaliśmy wspólnie z dr Martą Biercą, dr Łukaszem Jachem i szeregiem ekspertów z zakresu psychologii, biznesu i HR. O wynikach badań rozmawiamy z jedną ze współautorek, próbując zrozumieć dynamikę rynku pracy, na którym millenialsi dawno już się rozgościli, a pokolenie Z na niego wkracza i chce dokonać zmian.

Żal w pracy generacji Z i pokolenia Y. Wywiad z dr Martą Biercą, socjolożką i współautorką raportu „Jak pracować, by nie żałować?”

Joanna Tracewicz: Z naszego badania „Jak pracować, by nie żałować?” wynika, iż ponad 60 proc. osób z pokolenia Z i Y żałuje różnych wyborów dotyczących pracy. Żal to stan, który nie kojarzy nam się pozytywnie, wiążemy go z rozczarowaniem i stratą. Jaką funkcję społeczną pełni?

Marta Bierca: Nie patrzyłabym na żal jak na coś wyłącznie negatywnego. Ze wspomnianego raportu wynika, iż badani są w gruncie rzeczy całkiem zadowoleni ze swoich prac. I mają też pomysły na nowe wyzwania, inicjatywy, takie jak np. przebranżowienie. Myślę, iż żal może motywować do pozytywnej zmiany. Prowokuje bowiem refleksję na temat własnego życia zawodowego, która jest bardzo potrzebna. W badaniu udział wzięły osoby bardzo młode (respondenci byli w wieku 19-45 lat – przyp. red.) i fakt, iż odczuwają oni żal na początku swojej drogi, można powiązać z pewną uważnością dotyczącą obszaru zawodowego i otwarciem na feedback.

Zetki i Millenialsi w pracy. Czego żałują?

A czego najbardziej żałują generacje Y i Z?

Ich żal dotyczy wielu sfer życia zawodowego. Żałują, iż się czegoś nie nauczyli, iż nie rozwijali swoich pasji, nie spróbowali pracy za granicą czy studiów za granicą. Pojawia się też żal związany już stricte z samą pracą, więc żal, iż nie zaczęli pracować wcześniej.

Mówi Pani o tym, iż żal młodych ludzi, związany z ich karierą zawodową, można połączyć ze samoświadomością. Czy bycie świadomymi samych siebie to wyróżnik pokolenia Z?

Myślę, iż tak właśnie jest. I jest to silnie powiązane z pracą. Młodzi, dla których ten rynek pracy jest o wiele bardziej pojemny, mają więcej możliwości niż wcześniejsze pokolenia, np. baby boomers. Mają do wyboru dużo ścieżek kariery, nowych zawodów, które sami kreują. Są indywidualistami i wierzą we własne możliwości – aż 70 proc. badanych stwierdziło, iż wszystko, co osiągnęli dotychczas, zawdzięczają sobie.

Są w tym ambicja i wola walki. Potrafią docenić swoje sukcesy. Takie myślenie częściej się pojawia wśród kobiet, a także osób na wyższych stanowiskach i tych, które są zadowolone z pracy. To może być sprzeciw wobec tego, co wynieśli z domu, próba utrzymania motywacji. Warto wspomnieć, iż w rozmowach doceniali oni wsparcie najbliższych, ale też mówili jasno, iż nie chcą pracować tak jak ich rodzice. Oni chcą tworzyć własne wzorce i sami wydeptywać ścieżki kariery.

Wielość wyborów wzmaga w nas żal

Nie bez znaczenia jest, iż Zetki nie znają świata sprzed Internetu. A także podlegają globalnie tym samym trendom co reszta świata jako pierwsza generacja na świecie. Można więc stwierdzić, iż ich poczucie straty, związane jest z tym, iż świat i technologia się rozwinęły, a oni zyskali więcej możliwości, z których nie są w stanie skorzystać?

Naturalnym jest, iż – w związku z taką mnogością wyborów – rodzi się w nich poczucie żalu. Kiedy spojrzymy na pokolenie naszych rodziców, czyli osób w wieku około 60 lat, to dla nich ta ścieżka kariery była bardzo przewidywalna. Wybierali zawód, np. mogli zostać lekarzem czy prawnikiem i cała reszta była już adekwatnie zaplanowana. I w jakiś sposób bezpieczna. Dzisiaj młodzi ludzie są bombardowani komunikatami, iż mogą wszystko osiągnąć gwałtownie i w każdej chwili. Mogą zostać youtuberem, drugim Elonem Muskiem, mieć własną firmę czy działać poza systemem. Każda z tych dróg może być dla nich atrakcyjna, ale każda też wiąże się z rezygnacją z czegoś innego.

A więc zjadamy swój własny ogon? Stworzyliśmy sobie świat pełen możliwości, dostępnych dla wielu, a teraz za to płacimy żalem, niepokojem czy lękiem.

Czytałam niedawno inne badanie, również na temat młodych osób, które dotyczyło m. in. ich decyzyjności. Okazuje się, iż im bardzo trudno jest podjąć decyzję, choćby jeżeli ona związana jest z czymś przyjemnym, np. podróżą. Nie wiedzą, czy pojechać do Włoch, czy do Hiszpanii, bo jeżeli pojadą do Włoch, to muszą zrezygnować z Hiszpanii i na odwrót. Żal z tym związany wydaje się absurdalny, ale myślę, iż poczucie, iż coś nas omija, wybrzmiewa w wielu sferach naszego życia.

Żal związany jest z tym, iż wybór jednego oznacza rezygnację z drugiego

I trudno dziwić się, iż dotyczy pracy. W końcu spędzamy w niej znaczną część życia, a i często silnie oddziałuje ona na nasze życie prywatne.

Jeśli zdecyduję się na bycie grafikiem, to najpewniej nie zostanę programistą, a może jednak powinienem zostać programistą, bo przecież oni tyle mogą zarabiać. To poczucie, iż coś nas omija jest powiązane z przekonaniem, iż coś mogłem(-am) zrobić lepiej. Przyglądamy się medialnym karierom młodych ludzi, którzy zarabiają fortuny, i mamy poczucie, iż jesteśmy mniej warci i iż może trzeba było iść inną drogą, a tych jest przecież dziś tak wiele.

Kiedy lata temu obraliśmy daną drogę, nie mogliśmy mieć tej całej wiedzy, którą mamy dzisiaj. Byliśmy też innymi ludźmi i z jakiegoś powodu podjęliśmy wówczas taką a nie inną decyzję. Czy żałowanie w ogóle ma sens? I czy taka próba racjonalizowania i pamiętania o tym, iż rok, dwa lata temu byłem(-am) trochę kimś innym, byłem(-am) w innym stanie emocjonalnym, znałem(-am) inne realia, może nam pomóc sobie z tym żalem poradzić?

Słuszna uwaga. Wydaje mi się, iż w tej chwili żyjemy w kulturze psychologizacji wszystkiego. Dużo zastanawiamy się nad sobą, nad tym, kim jesteśmy. I w tym jest niemało presji na pracę nad sobą, samodoskonalenie się. A z kolei mało – tak mi się wydaje – pewności siebie i akceptacji swoich decyzji. Jesteśmy wciąż zachęcani do tego, by poddawać się autoanalizie i terapeutyzować wszystkie swoje wybory. o ile zaakceptuje się swoje decyzje i się z nimi pogodzi, to pozwoli też zbudować poczucie własnej wartości. Na pewno pomocne nie jest ciągłe zastanawianie się, co by było gdybyśmy podjęli inne kroki w przeszłości, a także wyciąganie pochopnych wniosków – fakt, iż obserwuję w Internecie kogoś, kto nie ma studiów, a powodzi się mu lepiej niż mnie, nie dowodzi przecież, iż pójście na studia było błędem.

Żal pokolenia Y i generacji Z, a „co by było gdyby”?

Skąd w ludziach ta potrzeba tworzenia tych licznych scenariuszy pt. „Co by było gdyby”? Przecież nie znajdziemy w nas odpowiedzi na to pytanie i mamy tego świadomość od samego początku.

Myślę, iż to daje poczucie jakiegoś złudnego bezpieczeństwa, pomaga w autorefleksji. Z drugiej strony niestety nas hamuje – spędzamy czas nad snuciem scenariuszy zamiast iść dalej, działać. I to widać w naszych badaniach. Z raportu „Jak pracować, by nie żałować?” możemy dowiedzieć się, iż pokolenia Z i Y, mimo poczucia żalu, nie są za bardzo skłonne do zmiany. Niby chcieliby coś zrobić, żałują, iż gdzieś utknęli, ale jak przychodzi co do czego, to raczej „trzymają rękę na pulsie” niż rzeczywiście reorganizują swoje życie. Ale to też wiąże się z ryzykiem i poczuciem, iż coś nas omija. W końcu jeżeli zrezygnuję z tego, co mam, stracę znane mi środowisko, zajęcie.

A może dlatego nic nie robimy, mimo iż żałujemy, bo tak bardzo boimy się, iż dalej nie spełnimy własnych czy społecznych oczekiwań o tym, iż będzie super? jeżeli spróbujemy, możemy ponieść porażkę, a tego nikt nie lubi.

Na pewno się boimy, bo każda decyzja typu zmiana pracy, zmiana ścieżki zawodowej, nauka nowych kompetencji, przeprowadzka, czyli wszystkie ryzykowne zachowania zawodowe i około zawodowe, wiążą się z wystawieniem się na ocenę własną czy otoczenia. A żyjemy w czasach bardzo dużej otwartości na krytykę innych, czy to bliskich, czy obcych ludzi w Internecie. Powiemy o czymś, co się wydarzyło u nas w życiu, i zaraz pojawią się setki osób, które z chęcią wygłoszą, co o tym myślą. Strach przed dokonaniem wyboru i przed tym, iż coś może się nam nie udać i nie osiągniemy sukcesu jak inni, może nas paraliżować.

Jak dzisiaj rozumiemy sukces?

A co to w ogóle dzisiaj znaczy osiągnąć sukces?

Myślę, iż tu przydałaby się jeszcze inna dyskusja, a mianowicie na temat mentalności Polaków i tego, iż my nigdy nie jesteśmy zadowoleni. Zawsze coś jest nie tak – pada deszcz, jest szaro, można też przyczepić się nie do pogody a do kogoś innego. Natomiast nasi respondenci wskazywali na kilka kwestii, które składają się na definicję sukcesu. Są to pieniądze, czyli wysokie dochody, stabilizacja, poczucie bezpieczeństwa, robienie tego, co się kocha czy lubi, satysfakcja z wykonywanego zajęcia. W dyskusjach grupowych, które prowadziłam, pojawiały się różne definicje sukcesu.

Jedna z osób powiedziała, iż sukces jest wtedy, kiedy mogę sobie pojechać na Bali, otworzyć tam budkę z piwem i żyć tak, jak chcę. Co natomiast ciekawe, oznaką sukcesu zawodowego o wiele rzadziej jest władza czy zarządzanie ludźmi, bycie liderem. Posiadanie władzy, wpływów, ludzi pod sobą jest z innej epoki i młodzi są w stanie odpuścić ten aspekt pracy, byle była ona dla nich satysfakcjonująca. Oczywiście może chodzić też o niechęć do przesadnej odpowiedzialności, w tym przypadku też za innych członków zespołu.

Każde pokolenie musi przejść swoją drogę

Czy tym młodym ludziom i wcześniejszym pokoleniom ktoś w ogóle mógł dobrze doradzić? Ich rodzice żyli w innej rzeczywistości, a ta błyskawicznie się zmienia. Czy nie jest tak, iż każde pokolenie musi samo obrać swoją drogę? Bo w czasach niepokoju, w których przyszło nam żyć, nie ma dobrych rad.

W odpowiedziach naszych badanych z pokoleń Z i Y padało, iż nie wiedzieli, kim chcą być z zawodu, jaką ścieżkę obrać. Dzisiejsi nastolatkowie i ci wkraczający na rynek pracy są pozostawieni sami sobie. System edukacji nie wspiera ich w kształtowaniu życia zawodowego. Rodzice też mają problemy, bo właśnie są z innego pokolenia i nie rozumieją tego świata. Efekt jest taki, iż młode pokolenie wkracza na rynek pracy i z jednej strony ma ogromne oczekiwania budowane m. in. przez media społecznościowe, żeby osiągać ten niedookreślony sukces i być super, a z drugiej strony znajdują się trochę przypadkiem w jakimś zawodzie, bo tak po prostu się ułożyło.

Radzić im jest bardzo trudno. Myślę, iż najlepsze byłoby pozwolenie na trochę luzu i zdjęcie z nich presji, iż muszą za wszelką cenę być najlepsi i podążać za schematem: dobra szkoła, świetne studia, wymarzona praca. System edukacji już od młodego wieku wtłacza do głów dzieci i ich rodziców, iż trzeba wygrywać konkursy, chodzić na zajęcia dodatkowe i wiedzieć, kim chce się zostać, kiedy ma się 7 lat. To bardzo duża presja. Już od małego wchodzimy na takie schody, które nas mają prowadzić do sukcesu. A ten trochę nie wiadomo, czym jest i czy w ogóle chcemy go osiągnąć, czy po prostu tak nam wmówiono.

Jacy są Polacy na rynku pracy?

A czy Polacy i Polki na rynku pracy są odważni, by sięgać po swoje? W końcu choćby na sielskie życie na Bali trzeba wcześniej zarobić, bo tak sobie już urządziliśmy ten świat.

Jak wynika z naszego raportu, część ludzi wykonuje ruchy, by coś zmienić, ale są one jednak trochę pozorowane. Rozglądają się, są czujni, jak coś się pojawi, to chętnie skorzystają, część podnosi kwalifikacje. Kiedy jednak zapytałam o to, czy faktycznie robią coś w kierunku zmiany swojego życia, która potencjalnie mogłaby poprawić jego komfort, odpowiadają, iż raczej nie. Można więc powiedzieć, iż są otwarci na zmianę, ale w większości nie ma w nich wewnętrznej motywacji i dążenia do tej zmiany. Jedną z barier, która hamuje ich przed działaniem, jest niepewność czasów, strach przed brakiem pracy i istota posiadania pracy jako takiej, bo ona daje pieniądze, a także wojna w Ukrainie czy konsekwencje pandemii. Tylko, iż zawsze będzie coś, co może nas wytłumaczyć z tego, iż akurat teraz nie podejmujemy działań prowadzących do zmiany życia.

Pokolenie Z i generacja Z a otwartość na zmiany

Tak, wydaje się, iż nigdy nie ma na nic dobrego momentu. Bo przecież można posprzątać jeszcze jedną rzecz, zanim już wszystko będzie idealnie i będziemy gotowi ruszać na podbój świata. Myślę natomiast o tym, czy nie jest tak, iż w ostatnich latach przyzwyczailiśmy się do pewnego dobrobytu. I tego, iż wiele rzeczy jest po prostu na wyciągnięcie ręki. Mamy rynek pracownika, którego zmierzch dopiero nadchodzi, ale już słyszymy co i rusz o grupowych zwolnieniach w firmach. Czy fakt, iż do tej pory rynek był dla nas łaskawy, sprawia, iż żal towarzyszy nam częściej, bo przywykliśmy do tego, iż jest dobrze? A może choćby za bardzo idealizowaliśmy rzeczywistość…

Tak, jak najbardziej. To oczywiście również zależy od danej osoby, ale jeżeli patrzymy na wspomniane kariery influencerów w mediach społecznościowych, to wymagają one mimo wszystko mniej pracy niż wiele lat studiów i żmudnego uczenia się, żeby zostać kardiologiem. Bardzo łatwo można, mając odpowiednie umiejętności czy znajomości, taki sukces osiągnąć, jeżeli jako sukces rozumiemy łatwość zarabiania pieniędzy i sławę.

Zresztą młodzi ludzie, którzy pracują chociażby w korporacjach, zostali nauczeni przez pracodawców, czego mogą oczekiwać. I wiele benefitów jest dla nich kompletną oczywistością, jak np. Multisport czy prywatna opieka medyczna. Pracodawcy ścigali się i cały czas się ścigają w różnych dodatkowych korzyściach, typu urlopy menstruacyjne czy workation. A więc te oczekiwania młodych ludzi co do tego, jaka ma być ich praca, bardzo rosną.

Praca wczoraj a praca dziś

To też pokazuje, iż zmieniła się idea pracy jako takiej.

Tak i widać to w naszym badaniu. Starsi cenią etat, poczucie bezpieczeństwa, stałą posadę. Młodzi mówią o tym, iż ważne jest, aby praca była elastyczna, blisko ich miejsca zamieszkania albo zdalna. A więc wszystkie te elementy, które pracę ułatwiają i sprawiają, iż nie jest tylko odbębnieniem ośmiu godzin przy biurku. I to jest bardzo cenne. Kiedy rozmawiałam z tymi młodymi, miałam wrażenie, iż dla wielu z nich praca nie jest jakoś specjalnie istotna. Często nie angażuje ich mocno, bo zwykle trafili do jakiegoś miejsca trochę z przypadku albo dopiero zaczynają karierę po ukończeniu studiów. Zadaniem pracy jest dać im pieniądze, aby realizowali siebie wtedy, gdy zaczyna się ich prawdziwe życie, czyli po 17.00. Zwłaszcza jeżeli zawód nie jest związany z ich pasją czy hobby.

Roszczeniowe pokolenie a nowe podejście do życia

Rodzi się pytanie, czy takie podejście jest złe? Z jednej strony, wygodne życie to dobre życie. Niekoniecznie chcemy pracować codziennie 16 godzin ku chwale korporacji. Z drugiej zaś, istnieje ryzyko, iż zabraknie ludzi, którzy będą wykonywali niemodną, ciężką, trudną czy brudną pracę. To może nie być wystarczająco fajne czy dobrze płatne.

Czy jest złe? Na pewno nie. Szereg prac może być wykonywanych milej, z większą elastycznością i z otwartym podejściem do pracownika. najważniejsze jest jednak zaufanie obu stron i odejście od myślenia niczym z poprzedniego ustroju, iż pracownik to jest zasób ludzki, który ma się pojawić na stanowisku pracy, zrobić swoje i odsiedzieć osiem godzin. Sama jestem wychowana w kulcie pracy, jak większość osób z mojego pokolenia. To sprawia, iż podejście młodych czasem wywołuje irytację. Musiałam tyle pracować i dalej sporo pracuję. A oni mówią, iż o 16.00 to już powoli wychodzą, bo joga się zaczyna o 17.00. Zazdroszczę im jednak, bo to jest dobra postawa.

Czas jest zresztą bardzo cenny i młodzi to widzą.

To też jest w trendzie tego jakościowego spędzania czasu i niemarnowania go na rzeczy niepotrzebne, nudne. jeżeli już poświęcam swój czas i wchodzę w jakąś relację z pracodawcą, to muszę widzieć w tym sens. Jest w tym element gospodarki wolnorynkowej, związanej z wycenianiem swoich dóbr. Myślę, iż wielu osobom ze starszego pokolenia brakuje takiego myślenia, iż można swoje umiejętności jakoś wycenić i na nich zarobić. Wydaje się, iż wstydzą się tak myśleć, bo tak nie wypada.

Jeśli budujemy relacje w pracy na zaufaniu i transparentności, jeżeli młodzi wiedzą, po co pracują i widzą efekty własnych działań, to się angażują. I to też wynika z badań. Pokolenie Z potrzebuje otwartej komunikacji i musi wiedzieć, dlaczego coś robi. Często zwraca też uwagę na aspekty etyczno-społeczne miejsca pracy, takie jak kultura organizacyjna, która musi być zgodna z jego wartościami. Pomiędzy pokoleniami potrzebny jest dialog, bo jedni i drudzy mogą się od siebie wiele nauczyć.

Marta Bierca. Dr socjologii, współzałożycielka i partnerka w agencji WiseRabbit, badaczka z ponad 15-letnim doświadczeniem. Autorka licznych publikacji naukowych. Członkini Polskiego Towarzystwa Badań Rynku i Opinii (PTBRiO).


Jak pracować, by nie żałować? Raport RocketJobs.pl

Nasz raport „Jak pracować, by nie żałować? Generacja Z i pokolenie Y o żalu, satysfakcji i ryzyku w pracy” to publikacja, która wnikliwie przygląda się dwóm pokoleniom na rynku pracy. Jej głównym tematem jest żal zawodowy i jego powody. Przeprowadziliśmy wiele rozmów z przedstawicielami pokolenia Z i Y, by zrozumieć, jakie są ich oczekiwania zawodowe, co ich trapi i czego żałują. Premierze raportu towarzyszy również start naszej kampanii pod hasłem „Jak pracować, by nie żałować”?, na którą składa się szereg materiałów eksperckich dotykających tematyki społecznej i rozwoju zawodowego, a także klipy wideo, w których nasi bohaterowie opowiadają o swoich doświadczeniach związanych z pracą.

Idź do oryginalnego materiału