Rynek pracy ciągle się zmienia. Tak naprawdę trudno jest już nadążyć za tym, czy to pracownicy, czy pracodawcy rozdają karty. I to choćby jeżeli spojrzymy na statystyki, które powinny być najbardziej obiektywne.
Z jednej strony w styczniu 2025 r. stopa bezrobocia wyniosła 5,4 proc., czyli tyle samo co rok temu, ale o 0,3 pkt proc. więcej niż w grudniu zeszłego roku. Tak więc trochę więcej ludzi pozostało bez pracy w ciągu ostatniego miesiąca.
Z drugiej strony Polacy coraz więcej zarabiają (a w przyszłym roku czekają nas kolejne podwyżki płacy minimalnej). "Przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w grudniu 2024 r. w porównaniu z grudniem 2023 r. wzrosło nominalnie o 9,8% i wyniosło 8821,25 zł" – podaje portal podatki.biz.
Subiektywnie na to patrząc: skoro jest stosunkowo niskie bezrobocie, zatem jest praca na rynku, a wynagrodzenia są optymalne (zależy dla kogo, prawda?), to pracownicy zaczęli zwracać uwagę na inne rzeczy, nieraz choćby ważniejsze pieniędzy. I to skłoniło ich do zmian.
Wynagrodzenie już nie jest najważniejsze. Ludzie zmieniają pracę z 3 powodów
"Monitor rynku pracy" Randstad (agencja pracy) to badanie prowadzone od dekady. Firma ma więc sporo danych porównawczych. Co wynika z najnowszego raportu (pełną wersję pobierzemy tutaj)?
"Do 20 proc. wzrósł odsetek pracowników, którzy w ostatnim półroczu zmienili miejsce zatrudnienia; po raz pierwszy w historii badania wynagrodzenie znalazło się dopiero na czwartym miejscu wśród powodów" – czytamy.
Co więc składania ludzi do zmiany pracy, jeżeli nie pensja? Te trzy powody:
"Rośnie znaczenie innych czynników, które wpływają na satysfakcję zawodową pracowników, związanych z dobrą atmosferą budowaną w miejscu pracy, elastycznością godzin pracy i miejsca wykonywania zadań, a także podnoszeniem kwalifikacji i awansem. To sprawia, iż presja płacowa, choć wciąż obecna, może nieco słabnąć" – komentowała Monika Hryniszyn, Regional HR Leader Northern Europe w Randstad.
Jeszcze parę lat temu mało kto myślał o zmianie pracy, bo wkurzał go szef, współpracownicy, brak opcji awansu czy dojazdy. Nie można było zbytnio wybrzydzać, bo rachunki same się nie opłacą i nieraz trzeba wyżywić rodzinę. Czasy się jednak zmieniły (przynajmniej na jakiś czas): inflacja zwolniła, więcej pieniędzy z podwyżek zostaje na koncie, więc można zacząć myśleć o sobie, własnych aspiracjach i przyszłości.