Poprzeczki zawsze zawieszała sobie bardzo wysoko. Od najmłodszych lat nakręcały ją zdobywane laury. Jak sama twierdzi, „okres bycia nękaną w szkole za odmienny wygląd, czy wyróżniający się wzrost” zbudował jej charakter, zmotywował do udowodnienia światu swojej wartości. w tej chwili Paulina Kubaczyk mieszka w Nowym Jorku. W mieście, które nigdy nie śpi walczy nie tylko o swoją przyszłość, ale również o prawa modelek. Te, jej zdaniem, są często nadużywane, a sam zawód trywializowany.
„Moje wejście do branży jeszcze w latach szkolnych było z jednej strony pożywką do kpin, ale z drugiej – ucieczką z toksycznego otoczenia i poszukiwaniem własnej drogi. Życie nie mogło mnie lepiej przygotować na codzienność w najbardziej konkurencyjnym mieście świata, jakim jest Nowy Jork. Tam każdy przybywa z ambicjami, ale też z życiowym bagażem i tylko od ciebie zależy, jak ten bagaż wykorzystasz”
Modeling po trzydziestce
Paweł Makosz, Fashion Biznes: Kiedy zamarzyłaś o zachodach słońca z widokiem na Manhattan?
Paulina Kubaczyk, modelka z Marilyn Agency NY: Zalążek miłości do miasta, w którym w tej chwili żyję noszę w sobie od najmłodszych lat. Pochodzę z małej miejscowości o nazwie Nowy Tomyśl. Z rodziną i przyjaciółmi wielokrotnie żartowaliśmy, iż moje marzenia są zbyt duże, jak na to małe miasteczko i powinnam zmienić adres zameldowania na Nowy Jork. W okresie dorastania żartobliwe hasło osiadło w mojej głowie, po pewnym czasie, stając się marzeniem do zrealizowania.
Czy Nowy Jork kojarzy Ci się już z największymi zawodowymi sukcesami?
Każda modelka inaczej definiuje zawodowy sukces. Moim przełomowym momentem zwieńczającym zarówno karierę modelki, jak i ciężką walkę o siebie na nowojorskim rynku jest kampania dla marki Express wyświetlana na kultowym Times Square.
W Polsce lat 90. ogromny wpływ na rozwój dziecięcej wyobraźni miały amerykańskie filmy pokazujące nam zupełnie inny świat. Wyobraźcie sobie, iż dorastacie w bloku na sennym osiedlu. Jesteście jednak przepełnieni obrazami nowoczesnych drapaczy chmur, modernistycznych biurowców rozświetlanych neonami i odnoszących sukcesy ludzi na tętniących życiem ulicach miasta, o którym Frank Sinatra śpiewał, iż jeżeli uda się tutaj, to uda się wszędzie… I pewnego dnia naprawdę budzisz się w tym mieście, razem z tymi ludźmi, wychodzisz na jedną z takich ulic i wśród tych neonów na ogromnym ekranie widzisz swoją twarz. Być może stając się elementem marzeń kolejnego pokolenia. W pewnym sensie jestem spełniona. Ale jednocześnie czuję, iż otwierają się przede mną kolejne nowe ścieżki. I to wszystko dzieje się u mnie po 30. roku życia!
Uważasz, iż świat mody może zachwycić się modelką po trzydziestce?
W dzisiejszych czasach wszystko jest możliwe. Trendy w świecie mody cały czas się zmieniają. Moim zdaniem najwięcej zależy od posiadanych priorytetów, nastawienia i determinacji.
Co Twoim zdaniem doświadczona modelka może zaoferować projektantowi, czego nie posiada ta, wchodząca dopiero do branży?
Jak sam zauważasz – doświadczenie. Nabywamy je z wiekiem. Pamiętam swoje początki w modelingu. Brak pewności siebie. Spowodowany brakiem śmiałości i skromnością brak świadomości swojego ciała. Aczkolwiek czasy się zmieniły. Warto spojrzeć w kierunku pokolenia Z. Ono ma inne problemy. Pracując na planach zdjęciowych z nastolatkami widzę ich stosunek do klienta. Postawę roszczeniową, która nie wszystkim się podoba. To główny powód, przez który zleceniodawcy coraz częściej sięgają po starsze modelki. Rozumiejące pojęcie wzajemnej zależności, współuczestnictwa.
Studiowałaś architekturę wnętrz. Co spowodowało, iż nie ona, a modeling stał się Twoim pełnoetatowym zajęciem?
W trakcie mojej siedemnastoletniej kariery przeżyłam kilka zwrotów. Jako nastolatka modeling traktowałam jako zabawę, dorywcze zajęcie pozwalające zwiedzać świat tanim koszem. W wieku, w którym miałam dziewiętnaście lat zmarła moja mama. To był moment, gdy postanowiłam wejść w ten świat na poważnie. Potrzebowałam wypracować chociaż minimalną niezależność finansową. Musiałam utrzymywać się z dala od rodzinnego domu oraz na bieżąco opłacać studia artystyczne.
Wciąż nie był to jednak mój pierwszy wybór… Chciałam zostać architektką. Dopiero w wieku 25 lat, po uzyskaniu pełnego wykształcenia zmieniłam priorytety i zaangażowałam się w modeling pełnoetatowo. Wiedziałam, iż to zawód wewnętrznych konfliktów, poświęceń i kompromisów, dlatego świadome dojrzewanie do tej decyzji zajęło mi kilka lat.
Działania na rzecz wspierania praw modelek
Z jakimi nadużyciami podczas wykonywania obowiązków spotkałaś się jako modelka?
Zacznijmy od tego, iż na starcie byłam nastolatką bez znajomości rynku oraz szczątkowym dostępem do Internetu. Decyzje, które podejmowałam bazowały wyłącznie na moim przeczuciu oraz wsparciu ze strony mamy. Chcąc wystartować musiałam podpisać umowę z agencją… I tu pojawił się pierwszy schodek.
Kontrakt był wyłącznie w języku angielskim. I choć brak transparentności treści budził moje wątpliwości, to usłyszałam, iż zamiast zadawania wielu niewygodnych pytań powinnam czuć wdzięczność i wyróżnienie, iż dana agencja ze światową rozpoznawalnością jest mną zainteresowana. Przecież w modelingu nie zadaje się pytań! Z perspektywy czasu widzę, iż te często prowadzą do zaniechania rozmów i finalnie braku realizacji zleceń.
Umowy to chyba dopiero początek góry lodowej…
Największe emocje budzą rozliczenia. Pracowałam na każdym z kontynentów i niestety wszędzie spotykałam się z ukrytymi kosztami i nadużyciami finansowymi ze strony agencji względem modelek. Te bardzo często pobierają od nas kwartalne składki na utrzymanie strony internetowej, promocje dziewczyn… Szczególnie zabawny jest ten drugi koszty, ponieważ jest on wyłącznie opłaceniem wysłaniem maila z propozycją danej modelki do potencjalnego zleceniodawcy. A składki, o których mowa potrafią wynosić 300 dolarów rocznie.
Najgorsze jest to, iż te pieniądze często nie są przeznaczane na nasz rozwój, a na przykład na opłacenie czynszu luksusowego biura zlokalizowanego w centrum stolicy wielkiej mody. Czy kiedykolwiek ktoś słyszał, by pracownicy danego urzędu odpowiadali za opłacenie jego czynszu? Zauważmy również inne prowizje. Na przykład te od wynagrodzenia brutto, które najczęściej są w wysokości od 20 do 50 proc. całości. W każdym kraju jest inaczej, ponieważ nigdzie nie jest to prawnie uregulowane. Na same płatności również musimy poczekać. Najczęściej trafiają one na nasze konta po trzech, czterech miesiącach od wykonanego zlecenia. A bywa tak, iż nie trafiają wcale… Świat modelingu czuje się bezkarny, dlatego spod skrzydeł Models Alliance NY w imieniu swoim oraz innych dziewczyn walczę o szacunek, sprawiedliwość i poszanowanie naszej ciężkiej pracy.
W jaki sposób Twoja działalność w Model Alliance wpływa na poprawę sytuacji zawodowej modelek?
Organizacja Model Alliance została utworzona w 2012 roku. Od ponad dekady pomaga talentom ze świata mody w zrozumieniu obowiązujących praw oraz zachęca do publicznego zawierania głosu w sprawach nas dotyczących. Oczywiście głos ten przybiera różne formy. Od ankiet branżowych po komitety i kampanie. Dodatkowo do sprawiedliwego traktowania modelek dążymy przez publikacje badań, czy inicjatywy polityczne. Wypowiadamy się, by nasze zdanie docierało do coraz większej liczby odbiorców. Skupiamy się na promowaniu sprawiedliwego traktowania, wyrównywania szans i zrównoważeniu praktyk w branży.
Zdaję sobie sprawę, iż stajemy do bardzo nierówne walki. Nasza organizacja konkuruje bowiem z gigantycznymi, wpływowymi sieciami agencji modelek w stanie Nowy Jork. Sukcesywnie jednak rośniemy. Wciąż dołączają do nas kolejne osoby ze świata modelingu, które chcą dzielić się swoim historiami, tym samym wspierając naszą społeczność w walce o podstawowe prawa. Naszym najnowszym projektem jest „Fashion Workers Act”. W ramach niego dążymy do uchwalenia ustawy broniącej i regulującej prawo pracownicze dla modelek w stanie Nowy Jork.
Co w praktyce zmieniłaby ta ustawa?
Wprowadziłaby regulacje dotyczące spółek zarządzających, czyli agencji modelek i modeli. Ponadto ustanowiłaby podstawę do ochrony pracy modelek i twórców treści pracujących w nowojorskim przemyśle modowym. W przeciwieństwie do agencji aktorskich i muzycznych, te modowe uznawane są za spółki zarządzające podlegające pod §171(8) ogólnego prawa biznesowego stanu Nowy Jork. W praktyce pozwala im to uniknąć licznych regulacji i działalności wyłącznie z posiadaną licencją.
Ta luka sprawia, iż modelki bywają młodą, żeńską i imigracyjną siłą roboczą branży. Nie są przy tym chronione żadnymi regulacjami, poza tymi uzgodnionymi indywidualnie podczas podpisywania kontaktu. A możemy stwierdzić, iż te są często wysoce wyzyskujące. Spotykamy się z historiami, które ocierają się nie tylko o problemy z płatnościami, ale choćby handel ludźmi.
Niestety, pomimo wielu starań nasza ustawa w dalszym ciągu nie weszła w życie. Potrzebujemy jeszcze większych inicjatyw oraz sponsorów, którzy nas wesprą. Nawołuje do osób z branży… o ile mieszkasz w Nowym Jorku i nie zgadzasz się z traktowaniem i warunkami, jakie dostarcza Ci świat mody, to razem możemy je zmienić. Bardzo chętnie osobiście wprowadzę każdą z osób w najważniejsze wątki działalności organizacji. Wspólnie wpłyniemy na lepsze jutro!
Twoje wieloletnie doświadczenie pozwala spoglądać szeroko. Widzisz wiele nadużyć. Czy jesteś wstanie wymień jakieś aspekty, które poprawiły się względem początków dwudziestego wieku?
Owszem. Wiele wątków zostaje powoli oswajanych przez społeczność… Część radykalnie z wykorzystaniem poszczególnych ruchów #blacklifesmatte, czy #metoo. Ale wyzysk finansowy, molestowania seksualne, dyskryminacja na tle rasowym i płciowym oraz niebezpieczne warunki pracy to wciąż problemy aktualne.
Różnice między rynkiem amerykańskim, a europejskim
Czy w pracy modelki jest coś, co w Stanach Zjednoczonych jest czymś zupełnie naturalnym, a w Europie wręcz niedopuszczalnym?
W USA hołdują przekonaniu, iż każdy jest doskonały i idealny. Bardzo często prowadzi to do braku samokrytyki, której szczypta nikomu nie zaszkodzi. Tym samym taka postawa doprowadza między innymi do braku higieny u modelek pracujących na rynku amerykańskim. Zwrócenie uwagi na temat zaniedbanych paznokci lub nieprzyjemnego zapachu jest traktowane za oceanem w kategoriach dyskryminacji. W Europie takie uwagi nie spotykają się ze skrajnymi reakcjami.
Gdzie można zarobić więcej?
Chcąc pracować w USA modelki z nieamerykańskim paszportem albo statusem stałego rezydenta potrzebują wizy pracowniczej O1, która na start wymaga od agencji w stanach inwestycji kilku tysięcy dolarów, a przede wszystkim udowodnienia, iż modelka posiada wybitne osiągnięcia. Takie kryteria wprowadzają naturalną selekcję. Ponadto marki „made in USA” dedykują swoje produkty na rynek lokalny. Wielokrotnie większy od europejskiego. Te czynniki wpływają na wykupywane przez klienta prawa do wykorzystywania wizerunku modelek, a tym samym na stawki. Te są znacznie wyższe, niż w Europie.
Które drzwi trzeba otworzyć, by zrobić karierę w Stanach Zjednoczonych?
Nie jest to takie proste. To proces złożony. Dziewczynom często marzy się „american dream”, który ziścić się może chociażby dzięki serii przypadkowych sytuacji. Moim zdaniem chcąc osiągnąć w USA renomę, potrzebne jest zaplecze wpływowej agencji macierzystej. To ona odpowiada za znalezienie modelce odpowiedniego placementu. Polecam również oszczędność i ogrom cierpliwości. Należy pamiętać, iż sukces w modelingu zależy w 50 proc. od ciężkiej pracy, w 40 proc. od panujących trendów, a w 10 proc. od szczęścia!
Przeczytaj również: Valentino na wojnie z Valentino. Kto wygra spór o prawo do zachowania nazwy?
Zdjęcie główne: mat. prywatny