
Gimper i Revo, czyli duet stojący za popularnym podcastem Zgrzyt, na co dzień komentują afery, kontrowersje i wydarzenia ze świata influencerów. Choć współpracują od dłuższego czasu, ich relacja jest niezwykle specyficzna – spotykają się głównie podczas nagrań, a poza nimi prawie wcale się nie widują. Ta nietypowa relacja zawodowa tworzy jednak wyjątkową dynamikę, która przyciąga tysiące słuchaczy. W rozmowie opowiadają o swoim podejściu do pracy, co ich napędza oraz jak odnajdują się w pełnym napięć świecie internetowych twórców.
Założyciele jednego z najpopularniejszych podcastów w Polsce, Gimper i Revo, znani są z bezkompromisowego komentowania internetowych afer i skandali. Ich relacja jest jednak tak nietypowa jak ich program – spotykają się wyłącznie na nagraniach. Jak ta specyficzna więź wpływa na ich pracę i co ich napędza do działania w świecie influencerów, który pełny jest kontrowersji?
„Nasz podcast równie dobrze mógłby się nazywać Dwubiegunówka”
Joanna Tracewicz: Który z was jest szefem?
Revo (Tomasz Bagiński): (śmiech)
Gimper (Tomasz Działowy): Nie mówię, bo się pokłócimy.
Jest was dwóch, ktoś musi ten rytm nadawać. Jak wygląda wasza kooperacja przy podcaście?
Revo: Kiedyś śmialiśmy się, iż ten podcast równie dobrze mógłby nazywać się „Dwubiegunówka”. Nasze nastroje kompletnie się rozmijały i uzupełniały jednocześnie. Kiedy ja miałem doła, to Tomek był w dobrej formie, a kiedy ja z kolei czułem się lepiej, Tomek zaliczał spadek nastroju. To przekładało się na pracę nad projektem – naturalnie stery przejmowała ta osoba, która miała większy zapał do pracy i lepszy czas.
Gimper: Razem z Revo łatwo dostosowujemy się do zastanych warunków, co zresztą uważam za jedną z głównych cech dobrego influencera, który ma osiągnąć sukces. Musimy umieć dostosowywać się przecież do trendów, do zasad platform, na których działamy, do tego, co jest aktualnie popularne, modne i w jakiś sposób zaciekawi ludzi. I to przekłada się też na styl pracy – gdy jeden z nas jest bardziej zaangażowany, to drugi się nieco wycofuje i ustępuje mu pola. Były takie miesiące, kiedy ja byłem mało obecny w projekcie, a Revo ciągnął go bardzo intensywnie. Nadawał tempo, mówił: „Dawaj, robimy wywiady, ulepszymy coś, nie siedźmy na tyłku”. A były okresy, kiedy Tomek miał jakieś prywatne rzeczy, mniej energii, i ja, widząc to, mówiłem: „Dobra, to teraz ja muszę dać więcej z siebie w tym projekcie”.
„Poza nagraniami nie spędzamy ze sobą choćby sekundy”
A co dzieje się z waszą relacją po pracy? I jak ten kontakt wpływa na wspólne plany, decyzje zawodowe?
Gimper: To zabawne, ale poza wspólnym robieniem podcastu nie spędzamy ze sobą ani sekundy. Nasza relacja – często tak znajomym opowiadam o mojej relacji z Tomkiem – to relacja sima z jego listonoszem. Revo, tak jak do domu w Simsach przychodzi poczta i respi się listonosz, pojawia się u mnie w dniu nagrań. Wybija 10:15 w środę i nagle Revo jest przy moim domofonie. (śmiech) Zawsze ubrany w te same czarne ciuchy, wchodzi, robimy odcinek, rozmawiamy, a potem wychodzi i znika z mojej rzeczywistości. Jesteśmy dla siebie takimi NPC-ami (ang. non-player character – przyp. red.).
Mieliśmy jakieś próby budowania znajomości po pracy i to były sympatyczne spotkania, ale chyba obu nam pasuje taki kontakt. To właśnie ta relacja, dzięki temu i mimo tego, iż ona toczy się tylko w studio przy włączonych kamerach, jest tym co najbardziej spaja naszą społeczność. Bo jesteśmy w tym autentyczni. Prowadzimy prawdziwe rozmowy o troskach, zmartwieniach, a nie odgrywamy jakichś ról.
„Brak tej prywatnej zażyłości między nami przysłużył się ciągłości projektu”
Revo: Nie planowaliśmy tego, ale rzeczywiście zauważyliśmy, iż dzięki temu, iż mamy kontakt głównie podczas nagrań nie palimy – jak to się mówi – różnych tematów. Ani nie obgadujemy wcześniej jakichś wątków, ani nie przychodzimy na nagranie odcinka z gotowymi przemyśleniami. Wydaje mi się, iż dzięki tej spontaniczności to jest też ciekawsze dla widzów, niż gdybyśmy byli dwójką znajomych, mających swój własny humor, która już wszystko przegadała i teraz musi to zrobić jeszcze raz tylko przed kamerą.
Gimper: Mam też wrażenie, iż brak tej prywatnej zażyłości między nami przysłużył się ciągłości projektu, który do tej pory trwa. Często jest tak, iż bliższa znajomość to dodatkowe pole do konfliktów. Wiesz, na zasadzie, iż może w ramach projektu nie mamy sobie nic do zarzucenia, ale prywatnie, nie wiem, ktoś nie oddzwonił, ktoś na coś nie odpowiedział… I to się potem przekłada na wspólną działalność biznesową.
„Mamy wspólne wartości w życiu, o ile chodzi o podejście do drugiego człowieka”
Co was łączy, skoro nie spędzacie ze sobą czasu poza nagraniami?
Gimper: Jesteśmy różni, jeżeli chodzi o funkcjonowanie na co dzień, energię, charaktery. Revo jest introwertykiem, ja z kolei ciągle jestem w centrum jakichś zwariowanych historii i opowiadam o wielu prywatnych sprawach. Łączą nas jednak wartości, które wyznajemy w życiu. To, jakie mamy podejście do drugiego człowieka czy to, co jest dla nas ważne. Żeby robić content typu commentary trzeba mieć silny kręgosłup moralny i pewien rodzaj złości na rzeczywistość i różne wydarzenia, które mają miejsce, choć nie powinny. Bunt przeciwko temu też jest naszym spoiwem. Obaj mamy dużą wrażliwość na krzywdę, która dzieje się ludziom. Te spójne wartości powodują, iż bardzo dobrze się rozumiemy co do sposobu podejmowania decyzji, kierunku tych decyzji i tego, co jest moralne, a co nie jest, jak należy traktować pracowników, a jak nie należy. I to powoduje brak zgrzytów.
„Nie mamy potrzeby sobie niczego udowadniać”
Brak zgrzytów w Zgrzycie – miałam nadzieję, iż ten suchar podnie. (śmiech) Czyli przepisem na udaną współpracę jest podobna wrażliwość i spędzanie ze sobą ograniczonej ilości czasu?
Gimper: Myślę, iż najważniejsze jest to, iż u nas w procesie wspólnego działania i podejmowania decyzji małą rolę odgrywa ego. To jest coś, co często jest trudne, kiedy dwóch lub więcej twórców ze sobą współpracuje, bo dochodzi wówczas do zderzenia bardzo silnych charakterów. A my obaj jesteśmy ugodowi i nie mamy potrzeby sobie niczego udowadniać.
Revo: choćby podczas wywiadów z różnymi gośćmi – mimo iż nie umawiamy się, kto zada jakie pytanie – wychodzi nam to naturalnie. Wyczuwamy na bieżąco, w których tematach odpuścić, widząc zaangażowanie drugiej osoby, jej swobodę w dyskusji i interesujący wątek rozwijający się z gościem.
Gimper: Nikt nie chce błyszczeć kosztem drugiej osoby, nie walczymy ze sobą o to, żeby kogoś było więcej w materiale, był ważniejszy. I mieliśmy okazję sprawdzić to podejście nie tylko podczas prowadzenia rozmów, ale też w trudnych sytuacjach wizerunkowych. Kiedy zgrzytowe community krytykowało mnie za jakieś moje wypowiedzi, Tomek nie wykorzystywał tego na swoją korzyść, tylko rozmawialiśmy ze sobą o tym poza kamerą i pytał, co możemy zrobić, aby mi pomóc. I tak samo to działa w drugą stronę.
„Najbardziej frustruje mnie dezinformacja, która panuje”
W naszej rozmowie wspomnieliście, iż macie pewien rodzaj złości na rzeczywistość i bunt przeciwko tej rzeczywistości was łączy. To co was najbardziej wkurza w internecie, szczególnie w świecie influencerów, którego sami jesteście częścią?
Gimper: Najbardziej frustruje mnie wszechobecna dezinformacja i to, jak skutecznie osoby publiczne manipulują faktami w przestrzeni medialnej. Z zadziwiającą łatwością przekręcają rzeczywistość, docierając do ogromnej liczby odbiorców. Wszyscy jesteśmy na to podatni – choćby jeżeli wydaje nam się inaczej.
Szczególnie irytujące jest to, iż niektórzy zrozumieli mechanizmy naszej podatności na manipulację i cynicznie je wykorzystują dla własnych korzyści, zamiast działać dla dobra wspólnego. To inteligentni ludzie, którzy świadomie wybrali drogę oszustwa.
Niestety, nasze mózgi nie ewoluują wystarczająco szybko, aby automatycznie wykrywać błędy logiczne. Ten problem będzie nam towarzyszył przez tysiące lat. Możemy jednak przeciwdziałać – edukować, uświadamiać i wskazywać manipulacje, które dostrzegamy. Kiedy widzę taki cynizm, szlag mnie trafia i nie potrafię się z tym pogodzić.
„Złoszczą mnie internetowe oszustwa”
Revo: To, co mnie złości i co było bodźcem do rozpoczęcia mojej internetowej aktywności, to różnorodne internetowe oszustwa. To właśnie filmy o scamach sprawiły, iż mój kanał Revo zyskał popularność. W pewnym momencie życia postanowiłem spróbować swoich sił w komentowaniu zjawisk, które i tak wzbudzały moje emocje. Pomyślałem: „A może by to nagrać i sprawdzić reakcje widzów?”. Okazało się, iż trafiłem w czuły punkt. Podczas przeglądania Instagrama zwróciłem uwagę na podejrzane ogłoszenia publikowane przez influencerów. Coś mi nie pasowało w promowanych przez nich produktach – zapaliła się ostrzegawcza lampka. Badając te sprawy i tworząc o nich filmy, zacząłem edukować widzów na temat nieuczciwych praktyk biznesowych.
I jaki był efekt twoich nagrań?
Revo: To było fascynujące i dość nietypowe wejście w branżę, bo nagłaśnianie internetowych oszustw we współpracy z innymi twórcami wzbudziło zainteresowanie UOKiK-u. Początkowo myślałem, iż zawsze tak działa: nagłaśniasz problem, odpowiednie instytucje się angażują, ludzie popierają i świat zmienia się na lepsze.
Później przekonałem się, iż nie zawsze tak bywa. Doświadczyłem wyjątkowego scenariusza z niespotykanym zaangażowaniem. Dziś tego typu scamów jest znacznie mniej, szczególnie na Instagramie. Użytkownicy nauczyli się oznaczać UOKiK, gdy widzą coś podejrzanego. Niedawno pojawiła się informacja o karach nałożonych przez UOKiK na celebrytów za kryptoreklamy – to długofalowe efekty tamtych działań.
„Dla większości osób to jest telenowela, to jest jak serial, rozrywka”
Mimo tego, iż coś zmienia się na lepsze, ludzie wciąż zapominają i pozwalają na kolejne nieuczciwe praktyki znanych osób. Łatwo też wybaczają tym, który zawiedli. Dlaczego mamy tak krótką pamięć?
Gimper: Dlaczego ludzie mają krótką pamięć? Bo jest dużo platform, bo jest dużo twórców, bo co chwilę dzieje się coś nowego, bo jesteśmy przebodźcowani informacjami. Nasze mózgi są do tego totalnie nieprzystosowane. W 10 minut na TikToku przescrollowujemy kilkaset filmików – mamy koty, psy, wieś, miasto, noc, dzień, tańce. Tu wyskakuje jakiś raper, tam ziomek na siłowni, a za chwilę mamy porady medyczne… My zajmujemy się tym zawodowo i musimy być cały czas na bieżąco, podchodzimy do tego analitycznie, ale dla większości ludzi to jest telenowela. Afery w świecie influencerów to dla nich coś jak serial, zwykła rozrywka.
Revo: Ludzie szukają ekscytacji, tematów do rozmów, a influencerzy im to dostarczają.
Gimper: To jest przerażające. Dla części osób choćby Pandora Gate była po prostu dramą internetową, która dostarczała emocji. I oczywiście pojawiała się ocena moralna, ale ludzie czekali po prostu na kolejną dostawę newsów, kto jeszcze jest w to zamieszany, zadając sobie pytania na kogo dzisiaj wyszły jakieś kolejne papiery, nagrania, screeny.
„Zdarzało się, iż ktoś mnie mijał obrażony, nie podawał ręki”
A jak radzicie sobie z konfrontacjami z osobami, które krytykowaliście w swoich materiałach?
Gimper: Często mam sytuacje, w których o kimś źle się wypowiadam, a później się widzimy na żywo. Zawsze wtedy mam taki ułamek sekundy zastanowienia i robię sobie w głowie rachunek sumienia, czy potraktowałem tę osobę fair. Czy wypowiadając się na jej temat, starałem się zachować obiektywizm? Czy choćby jeżeli jąs krytykowałem, to czy jej nie skrzywdziłem? I o ile czuję, iż tak było, a zwykle tak po prostu jest, mówię sobie: „No dobra, to sprawa tej osoby, jak się zachowa”.
Zdarzało się, iż ktoś mnie mijał obrażony, nie podawał ręki. Zdarzało się, iż ktoś przechodził obok mnie i mnie zahaczył „z bara”, więc było widać, iż to, co usłyszał go ubodło. Ja wtedy mówię „W porzo, luz” – to jest jego głowa, ja się w to nie wkręcam. A zdarzało się też, iż ktoś podchodził, ściskał dłoń i normalnie ze mną gadał. Kiedy w trakcie wychodzi temat i mówię: „Wiesz, bo ja o tobie nagrałem odcinek i nie wiedziałem, jak do tego podejdziesz, bo mocno cię zjechałem”, reakcje są różne. Niektórzy mówią, iż słusznie, niektórzy zwracają uwagę, iż nie uwzględniłem jakiegoś aspektu. I wtedy o tym rozmawiamy.
„Nie chcę się przecinać z tymi ludźmi”
Revo: U mnie na żywo nie było takich konfrontacji, bo ja się z tymi ludźmi nie chcę przecinać. Głównie dlatego, iż mam wrażenie, iż to mogłoby wpływać na moją opinię. Przykładowo, kiedy Wardęga był takim samotnym wilkiem i działał w odpowiedni sposób, miał dystans do tego środowiska, to miał, myślę, bardziej sprawiedliwy ogląd niż w momencie, w którym wszedł w to towarzystwo.
Natomiast miałem sytuacje, gdy ktoś pisał do mnie na Instagramie, chciał numer telefonu, żeby się skonfrontować. Uważam, iż to jest okej – w końcu trochę gramy w tę samą grę. Ja mogę wyrazić na czyjś temat opinię, ta osoba może mieć inne zdanie. Pogadajmy o tym. o ile coś z*ebałem, przeproszę, sprostuję. o ile się okaże, iż to tylko kwestia różnego spojrzenia na sytuację i próba bronienia się czy wybielenia, to nie musimy się dogadać.
A jeżeli ktoś jest bardzo obrażony to sprawa kończy się w sądzie?
Revo: o ile ktoś naprawdę poczuł się dotknięty i chce podjąć realne działania, to już choćby niekoniecznie do ciebie pisze czy chce z tobą pogadać, tylko po prostu wysyła pisma. Wszystko odbywa się przez adwokatów, sądy – w takim kierunku poszła ta branża.
„To oni kształtują ogólny wizerunek całej branży”
Środowisko influencerów nie jest chyba w takim razie do końca przyjaznym miejscem pracy…?
Gimper: Ze środowiskiem influencerów jest jak z każdym innym środowiskiem. Jest tyle osób, iż naprawdę różnie można trafić. Są osoby, które są bardzo w porządku i są po prostu spoko ludźmi, a przy okazji nagrywają jakieś rzeczy do internetu. Jest mnóstwo takich osób. Niekoniecznie są to ci najbardziej na świeczniku, ale na przykład Rezi, giga popularny facet z YouTube’a – najbardziej normalny typ, jakiego znam.
Lubię oceniać ludzi pod kątem tego, jak traktują osoby, które nie są influencerami. To moim zdaniem dużo mówi o klasie. Jak widzieliśmy się na jakichś nagraniach ostatnio, to rozmawiałem z jego pracownikami i zapytałem, jak się z nim pracuje. A oni mówią zachwyceni: wyrozumiały, cudowny szef, empatyczny, normalny typ, nie wywyższa się i same superlatywy. Słyszałem to od wielu osób, więc myślę, iż byli szczerzy.
Jeśli chodzi o środowisko freak fightów czy patostreamów, to wiadomo, iż takie miejsca będą przyciągać inny rodzaj ludzi, ale to tak jak w życiu. Nie jest tak, iż influencer czy twórca ma pewien zestaw cech. To zbiorowisko ludzi, pewnie w jakiś sposób predysponowanych do tego, co robią – muszą być bardziej kreatywni, mieć więcej charyzmy, silniejsze charaktery, gotowość do bycia ocenianymi. Ale są bardziej lub mniej emocjonalni, fajniejsi lub mniej fajni.
Wyznaję zasadę, żeby nie słuchać, co ludzie mówią, tylko patrzeć, co robią. I w przypadku influencerów ta zasada obowiązuje po stokroć, bo jest to środowisko osób wyjątkowo mocno przebodźcowanych i nieco niestabilnych emocjonalnie. Sytuacje, w których robią inaczej, niż mówią, są nagminne. To ludzie, którzy zawodowo mówią w dużych ilościach i umieją mówić ludziom to, co ci chcą usłyszeć. Trzeba nauczyć się czytać inne sygnały, niż tylko wypowiadane słowa.
Revo: Dla mnie przerażające jest, jak bardzo świat influencerów idzie w kierunku polityki.
„Największą uwagę przyciągają najbardziej kontrowersyjne postaci”
Tomek: Ta robota wymaga tego samego zestawu umiejętności. Kwestia tylko, czy używasz ich w dobrym, czy w złym celu. Można ich użyć, żeby popchnąć kogoś do dobrych wniosków, mądrych, służących jemu i społeczeństwu. A można je wykorzystać, żeby pchnąć kogoś do wniosków niekoniecznie dobrych dla wszystkich, ale dobrych dla osoby, która stosuje różne triki i zagrywki.
Negatywne opinie o środowisku influencerów wynikają głównie z tego, iż największą uwagę przyciągają ci najgłośniejsi i najbardziej kontrowersyjni, którzy niekoniecznie są wartościowymi ludźmi. To oni kształtują ogólny wizerunek całej branży, choć stanowią tylko jej niewielką część.
„Dramę można przegrać tylko we własnej głowie”
Po każdej aferze da się wrócić do internetu?
Gimper: Uważam, iż tak, bo – jak powtarzamy zasłyszane chyba od Wardęgi zdanie – dramę można przegrać tylko we własnej głowie.
Revo: Trzeba umieć zarządzać percepcją ludzi. To oczywiście nie jest łatwe i nie każdy to potrafi.
Gimper: Podstawową kwestią jest to, czy w ogóle masz psychę na to, aby to robić. jeżeli twórca sam się nie podda, tylko będzie dalej tworzył, będzie uparcie publikował filmy, niezależnie od tego, jakie są komentarze i będzie wystarczająco wytrzymały, ma szansę utrzymać się w branży.
„Gdy krytyka pochodzi od twojej społeczności, należy potraktować ją szczególnie poważnie”
Co można zrobić, kiedy jako influencer zaliczy się wpadkę? Jak wrócić do łask po czymś nieudanym?
Gimper: Przede wszystkim trzeba zdawać sobie sprawę, iż konfrontacja z falą krytyki jest niezwykle trudna emocjonalnie. Nasz mózg ma silną potrzebę przynależności do grupy, a samoocena często bazuje na opiniach innych. Gdy setki czy tysiące osób wypowiadają się o nas negatywnie, trudno zachować dystans.
Moja główna rada: nie spiesz się z odpowiedzią. Daj sobie czas, by emocje opadły. Porozmawiaj z bliskimi, którzy mogą spojrzeć na sytuację chłodniej. Zwróć też uwagę, od kogo pochodzi krytyka – czy to twoi stali widzowie, czy osoby z zewnątrz, które i tak cię nie śledzą. Gdy krytyka pochodzi od twojej społeczności, należy potraktować ją szczególnie poważnie.
Jeśli po zebraniu różnych opinii i własnej analizie dojdę do wniosku, iż faktycznie popełniłem błąd, uważam, iż należy szczerze przeprosić. Przeprosiny powinny wynikać z faktycznej refleksji i chęci poprawy, nie z kalkulacji wizerunkowej.
Takie podejście zapewnia szczerość wobec siebie i jednocześnie nie tworzy wizerunku osoby bez własnego zdania. Ludzie mogą się oburzać o różne rzeczy i mieć odmienne poglądy, ale to nie zawsze oznacza, iż zrobiliśmy coś złego. Czasami warto po prostu pozostać przy swoim stanowisku.