Jedną z najważniejszych rzeczy, których nauczyłem się przez ostatnie lata pracy nad sobą i swoją produktywnością jest to, iż mnie jest dwóch.
Kiedy coś sobie postanawiam, jestem pełny zapału, planuję i rwę się do działania. Autentycznie i szczerze chcę coś osiągnąć. Coś zmienić. Coś poprawić. Coś zrobić.
To ta dobra wersja mnie. Uwielbiam takiego siebie.
Jest też ten gorszy ja.
To ja, który wykorzysta każdą okazję, żeby wymigać się od tego co zrobić powinienem albo oddać się temu czego powinienem nie robić.
Ten gorszy ja prokrastynuje w najlepsze. I nie ma sensu się z nim siłować. Trzeba go po prostu przechytrzyć.
Wszyscy prokrastynujemy. Niektórzy tylko trochę, inni całymi dniami. Jeszcze inni „dzięki” tej przypadłości tkwią w tym samym miejscu od lat. Efektem prokrastynacji jest poczucie braku brak postępu w projektach. Po całym dniu unikania zadań masz wrażenie, że tak naprawdę nic nie zrobiłeś.
Niby oczywiste, ale kiedy kończysz „pracę”, zawsze jest ten element zaskoczenia. Jakim cudem nic dzisiaj nie zrobiłem?
Zjawisko prokrastynacji maskuje się doskonale. Daleko mu do nicnierobienia. Prokrastynacja to wręcz jego odwrotność. Kiedy prokrastynujesz, robisz bardzo dużo. Robisz WSZYSTKO, by nie zrobić tego co powinieneś.
Często nie są to wcale pierdoły.
Sam wiesz do jakich poświęceń jesteś zdolny by tylko nie zacząć pracy nad tym jednym, jedynym zadaniem, które wisi na górze twojej listy od tygodni, podkreślone trzy razy grubym, czerwonym markerem.
Niektórzy jako remedium na prokrastynację podają bezlitosne okrojenie listy rzeczy do zrobienia. Wywalamy wszystko, zostawiamy tylko top x najważniejszych zadań. I na tym się skupmy. To przecież niewiele. Raz, raz i będzie zrobione.
Haha. Dobre.
Odwlekasz to co masz zrobić?
Wiesz co masz zrobić. Nie robisz. A potem masz wyrzuty sumienia, iż nie robisz tego co powinieneś? Dowiedz się jak przestać prokrastynować i skutecznie pokonywać wewnętrzny opór przed działaniem.
Problem pojawia się, kiedy żadnego z tych zadań naprawdę nie chce ci się robić. jeżeli na liście nie ma nic innego, wtedy jedynym sposobem by ich uniknąć jest nie robienie niczego, lub pogrążenie się w biernej rozrywce na YouTube czy przewijanie Facebooka z nosem wlepionym w ekran telefonu.
Dlatego powinieneś dokładnie zaplanować co następnym razem rzucisz prokrastynacji na pożarcie.
I tym samym przechytrzyć swoje gorsze ja.
Nie ograniczaj się w liczbie zadań. Trik polega na tym, aby na swojej liście to-do mieć tasków dużo. Na górze listy niech znajdą się te, których za wszelką cenę chcesz uniknąć. Na dole spisz te, które stanowić będą ścieżkę do produktywnej prokrastynacji.
I tu uwaga – zadania z dołu listy to nie mogą być byle pierdoły. To nie będzie się różnić niczym od zwykłego obijania się. A nam przecież chodzi o prokrastynację produktywną. Dlatego niech to będą zadania, które pchają twoje projekty do przodu. choćby jeżeli wymagają wysiłku, dyscypliny i skupienia – to nie ma znaczenia.
Jak pisze John Perry w swoim eseju Structured procrastination – wykonywanie tych zadań staje się sposobem na niewykonywanie tego jednego z góry listy. Twój wewnętrzny prokrastynator będzie usatysfakcjonowany.
Czyż to nie genialne?
Ale, ale! Co jeżeli to zadanie, którego tak bardzo chcę uniknąć, tak czy inaczej musi być w końcu zrobione?
I tu ponownie odniosę się do tego co pisze John Perry. Należy tak dobrać zadanie na górze listy, aby jednocześnie prowokowało odkładanie go na później, a z drugiej strony jego niewykonanie nie wiązało się z jakimiś poważnymi konsekwencją.
Znasz siebie najlepiej i to Ty wiesz najlepiej jak siebie „oszukać”…
… tego gorszego siebie.
Jak to wygląda u mnie?
Poszedłem o krok dalej i na swojej liście to-do stworzyłem sekcję, w której umieszczam zadania specjalnie dla mojego gorszego ja. Mniej więcej wiem choćby kiedy w ciągu dnia zacznę myśleć o prokrastynacji i wtedy właśnie wyciągam wspomnianą listę.
To nie są zadania przypadkowe. Umieściłem tam albo nawyki, które chcę wzmocnić, albo taski, które prędzej czy później będą musiały być wykonane. Ważne, by żadne z tych zadań nie zbliżyło się niebezpiecznie do tego, od którego chcę uciec.
Twoja kolej
Pomyśl ile wysiłku wkładasz w odkładanie rzeczy na później. Za każdym razem kiedy unikasz kolejnego obowiązku dopada cię pomysłowość o którą w życiu byś się nie posądzał.
Ile energii w ten sposób marnujesz? Całe mnóstwo. Unikanie pracy wymaga nieraz więcej wysiłku niż sama praca.
Te wszystkie nawyki, które chcesz wyrobić, ale „nie masz czasu”? Umieść je na liście. Chcąc uniknąć pracy – nagle znajdziesz czas na te właśnie nawyki.
Ale jeżeli nie będzie ich na liście – na pewno o nich zapomnisz.
Śmiem twierdzić, iż prokrastynacja to największa siła na świecie. Wiesz dobrze, iż dopadnie cię prędzej czy później. Do tej pory aby wymigać się od pracy sięgałeś po byle pierdołę.
Tym razem będziesz przygotowany.
Zdziwisz się ile rzeczy będziesz w stanie zrobić jeżeli motywacją do tego będzie unikanie pracy nad zadaniem, którego choćby nie chcesz ruszać.