Przedwyborcze pranie mózgów

5 miesięcy temu

Dlaczego kampania wyborcza do PE ma tak dziwny przebieg? Teraz juz to wiemy. Przeczytajcie koniecznie, zanim pójdziecie do urn.

W miarę zbliżania się wyborów do Parlamentu Europejskiego, wielu zastanawia się, czemu znaczna część kampanii wyborczej skupia się Rosji, a nie na kwestiach związanych z UE.

W miarę zbliżania się wyborów do Parlamentu Europejskiego, osoby mieszkające w UE i jednocześnie zainteresowane sprawami publicznymi mogą być całkowicie zdezorientowane. W trakcie tej kampanii dyskurs koncentruje się głównie na Rosji, a nie na kwestiach europejskich lub unijnych. Wydaje się to nielogiczne.

Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego nie jesteśmy w równym stopniu zaangażowani w dyskusje na temat głęboko europejskich kwestii, takich jak Zielony Nowy Ład, pakiet Fit for 55 czy pakt migracyjny, który zaledwie kilka tygodni temu przeszedł przez Parlament Europejski? Pokazuję mechanizm, ktory własnie w taki sposób został uruchomiony.

Pakt migracyjny i stawka wyborcza

Zbadanie sposobu, w jaki pakt migracyjny został przyjęty, może dać wgląd w inne kwestie, szczególnie w odniesieniu do dyskursu kampanii wyborczej.

Niezależnie od tego, czy popierasz, czy sprzeciwiasz się środkom zawartym w pakcie migracyjnym, uczciwa ocena postępowania pokazuje, iż do ostatniej chwili nie było pewności, czy ten wysoce kontrowersyjny akt zostanie przyjęty w Parlamencie Europejskim. Niepewność tę potęgował znaczący sprzeciw ze strony kilku państw członkowskich. W szczególności, amerykańska publikacja Politico – powszechnie uważana za kluczową platformę, na której Amerykanie ze Wschodniego Wybrzeża przekazują swoje punkty widzenia wysokim rangą europejskim biurokratom – poinformowała rano w dniu głosowania, iż prezydent Francji Emmanuel Macron zadzwonił do polskiego premiera Donalda Tuska, niemal błagając go, aby przekonał swoich posłów do wstrzymania się od głosu zamiast głosowania przeciwko paktowi.

Interwencja ta nie powiodła się, ponieważ wszyscy posłowie do Parlamentu Europejskiego Donalda Tuska głosowali przeciwko paktowi, dostosowując się do długoletnich i ostro krytykowanych europosłów Prawa i Sprawiedliwości. Napięcie związane z głosowaniem nad paktem migracyjnym podkreśla wysoką stawkę zbliżających się wyborów do Parlamentu Europejskiego, zaplanowanych na 7-9 czerwca.

Rosnąca panika wśród elit UE i raport ECFR

Elity UE doskonale zdają sobie sprawę, iż istnieje duża szansa na utratę obecnej dominacji.

Sondaże wskazują, iż Europejska Partia Ludowa (EPL), historycznie największa grupa polityczna w Parlamencie Europejskim, może stracić pozycję lidera, jeżeli Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy (ECR) połączą się z grupą Tożsamość i Demokracja (ID). Połączona grupa ECR i ID mogłaby uzyskać od 160 do 180 posłów do PE. EPL walczy o podobną liczbę mandatów, choć dokładne liczby różnią się w zależności od sondaży. Podczas gdy EPL przez cały czas posiadałaby większość w połączeniu z Socjalistami i Demokratami (S&D), razem kontrolując od 310 do 330 miejsc, nie stanowiłoby to niezależnej większości. Kolejne głosowania wymagałyby dodatkowego wsparcia ze strony mniejszych ugrupowań, w tym Zielonych, Lewicy i Odnowy Europy. W związku z tym nic nie byłoby gwarantowane, a bez zgody EPL przyjęcie europejskiego prawodawstwa byłoby bardzo trudne.

Sądząc po reakcjach europejskich przywódców, takich jak Ursula von der Leyen czy Frans Timmermans, oczywiste jest, iż wśród elit głównego nurtu UE narasta poczucie paniki.

Ten rosnący niepokój jest dodatkowo potwierdzony przez raport euro-hiper-entuzjastycznego think tanku, Europejskiej Rady Stosunków Zagranicznych (ECFR), zatytułowany; „A New Political Map: A New Political Map: Getting the European Parliament Election Right„.

Raport, opublikowany 21 marca, odzwierciedla – w zdumiewająco wymowny sposób – nagłe uświadomienie sobie przez establishment ich niepewnej sytuacji i jest manifestacją ich obaw.

Na początek warto przyjrzeć się twórcom tego dokumentu. Autorami raportu są dwaj wybitni analitycy, z których jednym jest Ivan Krastev (Иван Кръстев), prawdopodobnie jedna z najbardziej znanych postaci w bułgarskiej historii po 1989 roku. Krastev jest fanatycznym zwolennikiem kapitalistycznej liberalnej demokracji i euroatlantyzmu, a także niezrównoważonym antykomunistą. Był także prominentnym zwolennikiem tych ideologii w różnych organizacjach i procesach politycznych w Europie Wschodniej.

Drugim autorem jest Mark Leonard, który w tej chwili pełni funkcję przewodniczącego/dyrektora Europejskiej Rady Stosunków Zagranicznych. Leonard twierdzi, iż zagrożenie dla pozycji grup głównego nurtu w nadchodzących czerwcowych wyborach jest znaczne, zauważając, iż ich przedstawiciele słabo są przygotowani do rozpoczynającej się kampanii. Zamiast zdobywać poparcie, nieumyślnie wzmacniają opozycję. Raport charakteryzuje opozycję jako „skrajnie prawicową” i „eurosceptyczną”.

Autorzy oparli swoją dość słabą i wyraźnie ideologicznie naginaną analizę na sondażach przeprowadzonych w 12 krajach UE: Polsce, Holandii, Austrii, Szwecji, Niemczech, na Węgrzech, we Francji, Hiszpanii, Portugalii, Rumunii, Grecji i we Włoszech. W kontekście tych sondaży i raportu „siły skrajnie prawicowe i eurosceptyczne” w Polsce odnoszą się do partii Prawo i Sprawiedliwość, podczas gdy „siły głównego nurtu” odnoszą się do Koalicji Obywatelskiej, partii kierowanej przez Donalda Tuska.

Warto zauważyć, iż od samego początku staje się oczywiste, iż rozumienie raportu opiera się na błędnych przesłankach (wyraźnie wynikających z najnowszych ideologicznych obsesji na punkcie Kaczyńskiego, Orbána i Fico), ponieważ kategoryzuje PiS jako „skrajnie prawicowy” i „eurosceptyczny” bez żadnego merytorycznego uzasadnienia opartego na ich działaniach lub deklaracjach. Jest absolutnie oczywiste, iż wszystko to jest napędzane przez rosnący niepokój elit UE, który ostatnio przerodził się w całkowitą nietolerancję dla wszelkich sprzeciwów (choć jest to głównie konserwatywny backlash) w odniesieniu do wojny, sankcji, a przede wszystkim agendy społeczno-kulturowej, a nie obiektywnej analizy.

Co do Polski: Koalicja Obywatelska Donalda Tuska jest w pełni zgodna z dyrektywami UE, podczas gdy PiS Jarosława Kaczyńskiego utrzymuje geopolityczną lojalność bardziej zgodną z Waszyngtonem i NATO niż z Brukselą. Pomimo wszelkich osobistych lub politycznych zastrzeżeń Kaczyńskiego do UE, konsekwentnie wspierał on członkostwo Polski i przestrzegał większości dyrektyw UE, z wyjątkiem kilku spornych kwestii związanych z sądownictwem i sprawami wewnętrznymi. Najwyraźniej partia Kaczyńskiego nie jest „eurosceptyczna”, ale po prostu sprzeciwia się – nawiasem mówiąc, głównie na potrzeby wewnętrzne – niektórym politykom i projektom UE. Opisywanie jego polityki w inny sposób jest oczywistym aktem celowej stronniczości.

W większości krytycznych kwestii, jak piszą autorzy raportu, stanowisko obywateli UE w odniesieniu do działań UE jest krytyczne.

Potwierdzają to dwa wspomniane tam badania opinii publicznej.

Pierwsze pytanie dotyczyło tego, czy respondenci uważają, iż UE odegrała pozytywną czy negatywną rolę w czterech głównych kryzysach.

Proporcja odpowiedzi pozytywnych do negatywnych była następująca:

COVID – 31 do 35 (reszta to odpowiedzi „nie wiem” lub „nie mam zdania”);

konflikt ukraiński – 29 do 37;

kryzys finansowy/gospodarczy w UE – od 20 do 41;

wojna w Strefie Gazy – od 10 do 35.

Drugie pytanie brzmiało: „Czy uważasz, iż UE ogólnie wykonała dobrą czy złą robotę, jeżeli chodzi o zajmowanie się każdą z poniższych kwestii?”.

Wymieniono pięć kwestii, z następującym stosunkiem wskazań pozytywnych do negatywnych:

COVID – 50 do 41;

Inwazja Rosji na Ukrainę – 38 do 49;

zmiany klimatyczne – 25 do 61;

globalne kwestie gospodarcze – 24 do 61

imigracja – 17 do 71.

Odpowiedź na kolejne pytanie ankiety była szczególnie interesująca. Respondenci mieli do wyboru zmniejszenie emisji CO₂ kosztem wyższych rachunków za energię lub obniżenie rachunków za energię kosztem nieosiągnięcia celów w zakresie emisji.

Średnio tylko 25% badanych państw wybrało pierwszą opcję, 18% odpowiedziało „ani jedno, ani drugie”, a do 41% wybrało niższe rachunki. Tylko Szwecja (37 do 32%) i Portugalia (31 do 26%) odpowiedziały, iż priorytetem jest redukcja emisji CO₂, prawdopodobnie ze względu na ich łagodny klimat. Wskaźniki odpowiedzi wahały się od 20 do 48% w Polsce, od 21 do 50% w Niemczech i od 18 do 49% w Grecji.

Przesłanie jest krystalicznie jasne: obywatele zdecydowanej większości państw UE nie są skłonni płacić wyższych cen energii, aby osiągnąć cele klimatyczne.

Wszystko to pokazuje, jak dalece raport EFCR jest oderwany do realnychy nastrojów społecznych.

PiS Kaczyńskiego zdobył w niedawnej przeszłości (2015-2023) znaczący mandat demokratyczny, zapewniając sobie zwycięstwa w dwóch kolejnych wyborach parlamentarnych i prezydenckich, a także w kilku innych wyborach w ciągu ośmiu lat, w sumie około dziewięciu lub dziesięciu zwycięstw. Można nie lubić postawy i polityki PiS (tak jak ja ich bardzo nie lubię), ale nie można lekceważyć ogromnego wpływu, jaki ta siła polityczna ma na polskie społeczeństwo i dominującą ideologię. Oczernianie jej jako „skrajnie prawicowej” lub po prostu kłamanie na temat tej partii, iż jest rzekomo „eurosceptyczna”, nikomu nie pomoże, a już na pewno nie obecnemu kierownictwu UE, które przez ostatnią dekadę histerycznie potępiało PiS i Kaczyńskiego bez żadnych racjonalnych podstaw poza faktem, iż nie zgadzał się on na niektóre pomysły, takie jak migracja, co do których wiele społeczeństw w całej UE, nie tylko w Polsce, było krytycznych. Jak wspomniałem wcześniej, wnioski z raportu są w mniejszym stopniu analizą faktów, a bardziej odzwierciedleniem perspektyw analityków ECFR, które są zbieżne z poglądami czołowych elit UE.

Raport ostrzega, iż przeciwnicy głównego nurtu polityki są gotowi zdobyć najwięcej głosów w dziewięciu krajach – Austrii, Belgii, Czechach, Francji, na Węgrzech, we Włoszech, w Holandii, na Słowacji i w Polsce.

Oczekuje się również, iż siły te zajmą drugie lub trzecie miejsce w kolejnych dziewięciu krajach, w tym w Bułgarii, Estonii, Finlandii, Niemczech, na Łotwie, w Portugalii, Rumunii, Hiszpanii i Szwecji. Krastev i Leonard argumentują, iż daremne jest skupianie się przez siły głównego nurtu na obronie „osiągnięć” UE (sic!) w obszarach, w których są one mocno krytykowane przez przeciwników. Te sporne obszary obejmują walkę ze zmianami klimatu, kryzys gospodarczy, wojnę na Ukrainie, imigrację i środki podjęte podczas pandemii COVID-19.

Instrukcje ECFR dotyczące zmian w kampanii i rzeczywistość nieuniknionych kwestii

A teraz najważniejsze: raport radzi politykom głównego nurtu, aby zdystansowali się od rzeczywistych, palących kwestii, które mają znaczący wpływ na codzienne życie obywateli Unii Europejskiej.

Nawet jeżeli niektóre tematy, takie jak wojna na Ukrainie lub pandemia COVID, nie mają bezpośredniego wpływu, przez cały czas odbijają się głębokim echem i poruszają opinię publiczną w całej UE.

Są to niezaprzeczalnie krytyczne kwestie obecne w sercach i umysłach opinii publicznej.

O co chodzi? Dlaczego think tank głównego nurtu, zatrudniający intelektualistów, analityków i naukowców, otwarcie zaleca partiom głównego nurtu ignorowanie najważniejszych i szeroko dyskutowanych tematów? Kwestie te nie tylko mają ogromne znaczenie, ale także angażują i przemawiają do opinii publicznej.

Autorzy raportu sugerują otóż, iż partie głównego nurtu powinny unikać tych tematów, ponieważ we wszystkich tych kwestiach stanowiska i działania UE są bardzo krytycznie postrzegane przez jej obywateli, na co wskazują badania opinii publicznej cytowane w raporcie. Ta krytyka wyjaśnia, dlaczego Krastev i Leonard radzą politykom głównego nurtu, aby nie skupiali sie na tych spornych obszarach, aby uniknąć dalszego zrażania wyborców.

Autorzy raportu stwierdzają, iż próba obrony rzekomych osiągnięć UE w spornych obszarach tylko zwróci na nie większą uwagę, zwiększając tym samym poparcie dla frakcji „eurosceptycznych” lub „skrajnie prawicowych”.

Jest to szczególnie znaczące w odniesieniu do wojny na Ukrainie, gdzie nastroje społeczne są szczególnie nieprzychylne.

Zamiast tego proponują strategiczną zmianę, przedstawioną w czterech punktach:

1) Uczynić wybory do PE plebiscytem na temat UE: Grać na maksymalną polaryzację, przedstawiając wybory jako fundamentalny wybór za lub przeciw Unii Europejskiej.

2) Mobilizacja wyborców prounijnych: Historycznie rzecz biorąc, wyborcy prounijni głosowali częściej niż opozycja. Unikanie kontrowersyjnych tematów ma na celu demobilizację opozycji.

3) Skupienie się na innych kwestiach: Skupienie uwagi na tematach mniej kontrowersyjnych i bardziej mobilizujących ich bazę, takich jak kwestie kobiece.

4) Unikanie skupiania się na Ukrainie: przedstawić nową polityczną lub geopolityczną wizję UE jako przeciwwagi dla USA, zwłaszcza pod rządami Donalda Trumpa.

Pomimo tych zaleceń, intensywność i znaczenie kwestii takich jak wojna na Ukrainie były tak przekonujące, iż europejscy politycy nie mogli ich całkowicie uniknąć.

Obecność i rosnące znaczenie tych tematów wymusiły ich włączenie do dyskursu, odzwierciedlając wyzwania stojące przed partiami głównego nurtu w zakresie kontrolowania narracji podczas wyborów. Ten krajobraz polityczny, zaledwie kilka tygodni przed wyborami, ujawnia nieracjonalność opisanych strategicznych porad dotyczących kampanii w zderzeniu z realiami, które dominują w sferze publicznej.

Całkowite zniszczenie debaty publicznej i polityki

Właśnie dlatego jesteśmy w tej chwili świadkami karykatury debaty publicznej, w której prawdziwa dyskusja polityczna została zastąpiona nieustanną karuzelą oskarżeń i kampanii oszczerstw przeciwko różnym stronom spektrum politycznego, skupionych wokół tego, kto jest „przeciwko” UE, a tym samym pracuje dla Putina.

Warto przy tym podkreslic, iż nie zwraca sie wcale uwagi na wiarygodność rzucanych w tej debacie oszczerstw i oskarżeń.

Zjawisko to jest szczególnie widoczne w Polsce i do pewnego stopnia w Czechach. Krajobraz polityczny w Czechach, na przykład, został znacząco ukształtowany przez negatywne stanowisko wobec Andreja Babiša, a rząd Petra Fiali doświadczył dramatycznie niskich wskaźników poparcia, a sam Fiala uzyskał katastrofalnie niskie wyniki na poziomie zaledwie kilku procent.

Mimo to jego gabinet pozostaje jednym z najbardziej fanatycznie proukraińskich w UE, obok Polski, Rumunii i państw bałtyckich. Prezydent Petr Pavel, były niski rangą urzędnik NATO, który sprawuje urząd od nieco ponad roku, jest postrzegany przez czeskich konserwatystów i wiele lewicowych organizacji jako medialny twór proamerykańskich kręgów, pozbawiony niezależnego programu.

Kwestia ta nie ogranicza się oczywiście do Polski i Czech. Na przykład w Bułgarii kandydaci wyrażający choćby łagodne obawy co do kierunku rozwoju UE – czy to z lewicy, jak Wania Grigorowa, czy z prawicy, jak Kostadin Kostadinow – są nieustannie oczerniani, zwłaszcza przez takie media jak Radio Wolna Europa, które ma bezpośrednie powiązania z amerykańskim Departamentem Stanu. Rezultatem jest środowisko polityczne, w którym merytoryczna debata jest blokowana przy każdej próbie przez lawinę histerycznych oszczerstw.

Kampanie oszczerstw przeciwko tym, którzy nie w pełni zgadzają się z obecną polityką UE, są intensywne, agresywne i wszechobecne. Zgodnie z „instrukcjami” przedstawionymi przez Krasteva i Leonarda, te głosy sprzeciwu mają być bagatelizowane i krytykowane jako „eurosceptyczne” lub „antyunijne”. UE jest przedstawiana jako ucieleśnienie demokracji, praw człowieka i ochrony przed zagrożeniami, takimi jak Rosja i Ameryka Donalda Trumpa.

Strategia ta nie okazała się jednak w pełni skuteczna. Gwałtowny spadek gospodarczy i rosnące niezadowolenie społeczne z powodu konfliktu na Ukrainie sprawiły, iż nie można było uniknąć krytyki.

W rezultacie dyskurs polityczny w wielu krajach europejskich przekształcił się w chaotyczną wymianę oskarżeń, osiągając karykaturalne rozmiary. W Polsce było to szczególnie widoczne, a debata polityczna sprowadziła się do serii wulgarnych i paranoicznych oskarżeń o bycie rosyjskim agentem lub wspieranie Rosji. Ten klimat paranoi przeniknął do polskiego parlamentu i innych kluczowych instytucji, a politycy z różnych frakcji krzyczeli na siebie w coraz bardziej niedopuszczalnych i wulgarnych tonach.

Jednym ze szczególnie uderzających przykładów jest kampania Platformy Obywatelskiej Donalda Tuska, która wyprodukowała klipy wideo oskarżające partię Prawo i Sprawiedliwość Jarosława Kaczyńskiego (PiS) o współudział z Rosją. Pomimo tego, iż PiS jest znaczącą siłą polityczną w Polsce, reprezentującą znaczącą część nastrojów i poglądów politycznych społeczeństwa, jest on nieustannie atakowany i oczerniany. Ataki te posuwają się choćby do sugerowania, iż PiS jest odpowiedzialny za historyczne okrucieństwa popełnione przez Sowietów, takie jak masowe egzekucje w Katyniu.

Ta toksyczna atmosfera podważa wszelkie szanse na racjonalną, kulturalną dyskusję, sprowadzając krajobraz polityczny do pola bitwy bezpodstawnych oskarżeń i skrajnej polaryzacji. Niezdolność do zaangażowania się w merytoryczną debatę na temat rzeczywistych kwestii stojących przed UE, takich jak kryzys gospodarczy i wojna na Ukrainie, dodatkowo podważa zaufanie publiczne i przyczynia się do ogólnej degradacji dyskursu politycznego w Polsce, Bułgarii i poza nią.

Zamiast angażować się w dyskusję z aktywnymi mniejszościami społeczeństwa w różnych krajach, rozpoczęto pogłębianie polaryzacji i oczernianie przeciwników i osób ich popierających. To oczywisty przepis na katastrofę. I prawdopodobnie ją zobaczymy.

Idź do oryginalnego materiału