To była końcówka 2039 roku lub początek 2040. Bardziej 40 bo Stanowski zaczynał trzecią czy czwartą kadencję. Padało, spacerowałem z Kropką brzegiem Wisły jak co dzień i szukałem wraków irańskich dronów i resztek Starlinków.
Część pozyskanych komponentów sprzedawałem szemranym typom z Albanii, a z tego co zostawało budowałem karmniki i budki lęgowe dla ptaków. To mnie uspokajało, a ruscy mieli pier%^7ca na punkcie tych karmników. Brali wszystko jak leci i wywozi do siebie. Stacjonowali wtedy jeszcze na Pradze Południe ale to już nie była okupacja. Bardziej przypominało to bazar w latach 90.
Ciepły wiatr ze wschodu przynosił zapach kebabu z Wiatraka. Kebab ten przypadł ruskim szczególnie gustu (pewnie przez te ogórki kiszone). Patrzyłem na dziki brzeg i wracałem wspomnieniami do starych czasów. Wtedy nie wiadomo skąd, wjeżdża amfibia z komando Weszlaków. AmbaFaitma! Już po mnie! Doświadczony życiem od razu kładę się na piachu, twarzą do ziemi, ręce za głowę, Kropka ujada, staram się ją uspokoić.
Czekam na najgorsze, próbuję się modlić, przed oczami przelatuje mi całe życie, napinam ciało czekając na cios pałką czy uderzenie paralizatorem. Wtedy słyszę: Panie Piotrze zapraszam na pokład. Myślę co jest grane? O co tu chodzi? To jakaś ustawka? Pytam gdzie jedziemy? Kark z twarzą ubeka odpowiada, iż do pałacu jego królewskiej mości Krzysztofa Stanowskiego czyli na dawny Narodowy.
Stadion Narodowy w tamtych latach to była twierdza z widownią na ponad 500 000 osób. Trudno sobie to dzisiaj wyobrazić ale wtedy robiło to piorunujące wrażenie – coś jak rzymska arena gladiatorów. Całe błonia od Zielenieckiej po okolice Efeza.
Co jak co, ale nie spodziewałem się, iż kiedykolwiek znienawidzę futbol. STANO wykorzystał burdel powyborczy w 2024 i dla beki wystartował w wyborach prezydenckich. Nikt wtedy nie brał tego na poważnie i nie spodziewał się, iż to wszystko tak się potoczy. Ludzie byli zmęczeni polityką, wojną na Ukrainie i pandemią. Chcieli tylko wina i igrzysk!
Zaraz po tym jak dziennikarskie ZERO przejął kontrolę nad krajem zaczął wprowadzać swoje porządki. Wypędził Borka i Smokowskiego na Madagaskar, oszczędził tylko Pola bo miał do nie sentyment i opinia publiczna tego chciała. Kolejny krok to oddzielenie kościoła od polityki. Podszedł do tematu radykalnie. Zamknął kościoły i ze wsparciem budżetu z Brukseli przebudował je na ekskluzywne Sport Bary.
Kler miał wybór albo przebranżawiają się na managerów tych lokali albo ekstradycja do Watykanu. Większość (jak nie wszyscy) zostawała i radziła sobie nad wyraz dobrze. Bo kto lepiej tace policzy jak nie ksiądz proboszcz? Tylko Toruń jak to Toruń, oponował ale jak dostał udział w zysku to gwałtownie zmienił retorykę. W efekcie STANO dostał ekskomunikę od papieża ale podobnie jak Władysław Jagiełło czy jeden z jego potomków miał na to WYEBANE i dalej robił swoje.
W pierwszej kadencji przeprowadził referendum w którym pytał ludzi jakim sportem się interesują i jak spędzają czas wolny. W zamian za udział dostawałeś colę ZERO i bon na hot doga w Żabce. Jak się domyślasz, frekwencja była prawie stuprocentowa. Gdyby społeczeństwo wiedziało co stanie się z tymi danymi to każdy zastanowiłby się 2 razy zanim postawi X przy polu NIE MAM ZAINTERESOWAŃ.
Wracając do tematu w drugiej kadencji jak STANO miał już Wiejską w kieszeni to w roli marszałka sejmu obsadził jedynego youtubera któremu ufał, Człowieka Wargę – ps. z Dvpy.
Warga wpadł na pomysł żeby wrócić do referendum i rozdzielić najważniejsze funkcje w kraju względem jego wyników. Skubańczyk miał nosa! Największe przywileje zyskali fani sportów zespołowych szczególnie piłki nożnej, manualnej, siatkówki, koszykówki, dalej skoki narciarskie, lekkoatletyka itd.
Miałeś niefart jeżeli w referendum zaznaczyłeś, iż nie interesujesz się sportem lub NIE MASZ ZAINTERESOWAŃ bo z automatu trafiałeś do najniższej kasty społecznej. Jak tam trafiłeś to dostawałeś najgorszą robotę – sprzątanie latryn w sport barach i inne tego typu śmierdzące fuchy. Nie było dyskusji bo AI to analizowało.
Dodatkowe, nieoficjalne bonusy dostawali ci którzy załapali się do pierwszego miliona osób subskrybujących kanał ZERO na youtube. Miałem farta bo byłem w pierwszej bańce, jeżeli nie setce. Dodatkowo odsubowałem Kanał Sportowy, a słowa PIŁKA NOŻNA miałem wytatuowane pod prawą i lewą powieką.
Przywieźli mnie na Narodowy. Przed wejściem szczegółowa kontrola, jakieś skanery, automaty, Kropka szczeka nie wie co się dzieje. Dali jej coś na uspokojenie i w końcu przestała ujadać (to Jack Russell – non stop szczeka). Jakiś Weszlak próbuje się spoufalać. Mówi, iż też kiedyś miał psa tej rasy, ale Stano nie lubił zwierzaków, a on chciał awansować to go oddał do schroniska. Kiwam głową. Nie komentuję. Jest mooocno creepy.
Prowadzą mnie po czerwonym dywanie aleją chwały, mijam podświetlone puchary KTS Weszło. Mistrz Polski 10 razy z rzędu, 8 razy pucharów Ligi Mistrzów, superpuchary kontynentalne. Totalna dominacja w PL w Europie i na świecie. Co najlepsze to w składzie sami Weszlacy. Żadnych obcokrajowców. To robi wrażenie. Szczególnie na ludziach takich jak ja, którzy wychowywali się w atmosferze narodowej porażki czyli mecz otwarcia, mecz o wszystko i nic się nie stało. Wiesz o czym mówię?
STANO nieźle to sobie rozkminił bo postawił na TOTALNY rozwój futbolu i zarabiał na handlu ludźmi z czego jak sam wielokrotnie powtarzał – uczynił sztukę.
Dochodzimy do ciężkich, stalowych drzwi przypominających te z katedry gnieźnieńskiej tylko z 10 razy większych i wysadzanych diamentami. Podchodzi do mnie atrakcyjna blondynka, wyciąga rękę i z życzliwym uśmiechem mówi że, ma na imię Fortuna. Prosi żebym się nie denerwował bo Arcymistrz przygotował dla mnie coś wspaniałego. Coś co odmieni moje życie i czym będę ABSOLUTNIE zachwycony. Myślę sobie iż dobra, dobra, w Auchwitz przed wejściem do komory gazowej hitlerowcy też tak mówili. Mimo to jak zahipnotyzowany uśmiecham się do niej , zostawiam z nią Kropkę bo czuję iż mogę jej bezgranicznie zaufać. Pytam jeszcze czy mogę skorzystać z toalety przed audiencją. Prowadzi mnie do złotych drzwi. Załatwiam sprawy, chcę umyć ręce i opłukać twarz z piasku, odkręcam kran a tam zamiast wody leci cola ZERO. Czaicie? Cola ZERO! Jest grubo.
Komnata jak z Gry o Tron a choćby lepiej bo jest klima. Nie widziałem czegoś takiego choćby na Netflixie. Płoną lampy imitujące pochodnie, w tle subtelnie brzmi grany na harfie i altówce hymn Ligi Mistrzów (kaszanka). Na wysokim tronie w środku sali siedzi ON. Patrzy na mnie z góry. Nic nie mówi. Trwa to wieki. Zaczynam się pocić z nerwów. Muzyka staje się coraz bardziej podniosła i kiedy w końcu osiąga punkt kulminacyjny to nagle cichnie. Wtedy słyszę z ust jego Królewskiej Mości: Nie dygaj. Masz imponujące CV. Chcę żebyś dla mnie rekrutował. Ja w szoku. Mówię iż dawno tego nie robiłem, buduję karmniki dla ptaków, iż się wypaliłem i nie wiem czy chcę do tego wracać. On iż to jak z jazdą na rowerze. Tego się nie zapomina. Schodzi z tronu majestatycznym krokiem, odruchowo klękam i pochylam głowę. Bije od niego kojące ciepło, boska, mistyczna aura, podobnie jak od Fortuny ale 1000 razy mocniej.
Mówi iż rozbudował sieć aren sportowych do horrendalnych rozmiarów i ma kłopot z zapełnieniem trybun. Podkreśla iż nic go nie boli TAK BARDZO jak puste miejsca. Bo on robi to wszystko nie dla siebie ale dla ludu, dla kibiców. Trochę go rozumiem i jednocześnie współczuję.
Nie mówię mu jednak, iż ludzie mają dość piłki nożnej bo jest ona wszędzie. Od rana do wieczora w każdej TV i STANOnecie. Mecze rozgrywane są po kilka razy dziennie i to nie na jakichś kartofliskach tylko na galaktycznych arenach, po kilkadziesiąt tysięcy pojemności. Nie mówię mu iż przedobrzył bo boję się jego gniewu. To w końcu dyktator, a z takimi to różnie bywa. Ludzie zeszli do katakumb w obawie przed tym, iż mają oglądać kolejny spektakl w którym KTS goli Galakticos do zera. Scenariusz zawsze ten sam. Jakby fryzjer drukował. Nuda. Przejadło się. Basta.
STANO przechodzi do rzeczy. Mam zająć się ściągnieciem ludzi na trybuny. Mam w tym wolną rękę, nieograniczone środki i tydzień na rekrutację. Tydzień na wyciągnięcie ludzi z podziemi? Mówię mu iż sam tego nie ogarnę. Realizowałem różne trudne rekrutacje z gatunku mission impossible, często poniżej budżetu, ASAP ale to jest inny kejs. Będę potrzebował kogoś kto na tym zęby zjadł. STANO na to SPOKO. Mówię mu iż może być problem bo to człowiek z najniższej kasty. Mesjasz zmarszczył czoło i widać iż trochę się wkr^&ił, jakby nie dopuszczał do siebie myśli iż tacy ludzie chodzą jeszcze po tej ziemi. Dla niego to było nie do pojęcia ale mówi dobra działaj. Tylko pamiętaj, masz tydzień. Żadnego przekładania deadlinów. To nie korpo. jeżeli nie dowieziesz będziesz oglądał TYLKO polską Ekstraklasę do końca życia. Włosy zjeżyły mi się na głowie i serce zaczęło dudnić jak oszalałe. Nie było gorszych tortur.
Trudno, trzeba działać. Dzwonię do MiśQa z Mokotowa. To były headhunter wypalił się na rekrutacji KAMów i Brandów do firm produkujących m.in. napoje gazowane. Pamiętam iż krążyły o nim legendy. Wyciągał ludzi z pod ziemi. Jakoś utkwiło mi to w pamięci. Teraz już wiem dlaczego. MisieQ wypalił się też dlatego iż po robocie, zamiast zdrowo odreagować to tylko scrollował TicToca aż padał ze zmęczenia i zasypiał. I tak dzień w dzień. To niszczy ludzi bardziej niż CRACK.
Dzwonię nie odbiera, nagrywam się na pocztę. Odpalam mentolowego papierosa i myślę pewnie po gościu. Po chwili wibruje moja Nokia 3210. Patrzę zastrzeżony, odbieram słyszę w słuchawce znajome: ELO, ELO co tam jak tam mistrzu? Ten sam głos co przed laty, tylko trochę zachrypnięty. Mówię mu jaką mam sprawę, bez męczącego small talku. Sprawa na ostrzu noża, mówię iż mogę go wyciągnąć z najniższej kasty i jak pomoże to już nigdy nie będzie musiał babrać się w tym syfie. Długo nie myśli, pyta tylko jaki mamy budżet? Odpowiadam SKY IS NO LIMIT. Cisza w słuchawce. Po chwili namysłu rzuca z nonszalancją: DOBRA ROBIMY TO!
Następnego dnia spotykamy się o świcie w centrum szkolenia milicji KTS WESZŁO. Posiwiałeś trochę mówię na dzień dobry. Odpowiada iż to od tej roboty przy urynie, może też od TikToka? Zarzeka się iż skończył z tym i bije się pierś. Nie chce mi się w to wierzyć bo widzę iż kciuk ma wytarty do czerwoności od skrollowania. Pytam jaki masz pomysł żeby ściągnąć tych ludzi na stadiony? Zrzucimy NAPALM. What? Jak Wietnamie? Nie. Użyjemy ruskiego bota. Roześlemy im wiadomość. Napiszemy, iż wyszło słońce, siedzą przecież przy zimnych ledach w tych bunkrach całą zimę. Obiecamy im iż jak wyjdą ze swoich nor to szczodry STANO ich ułaskawi i dostaną coś innego niż piłka nożna, ale nie powiemy co bo to NIESPODZIANKA.
Zaznaczymy tylko, iż inni już to testowali i byli zachwyceni. Oszukamy ich? Nie. Tak się robi w rekrutacji. To nie oszustwo tylko przedstawienie realiów z punktu widzenia pracodawcy. Geniusz zbrodni myślę. Damy im pozorny wybór i pozwolimy decydować – kontynuuje. Na początku wyjdą ci najbardziej ciekawscy, dostaną po hot dogu, potem wsadzimy ich na STARy a resztę wywleczemy siłowo w nocy. Taki jest plan. Misieq ty to masz łeb! Zaimponowałeś mi jak Lato w 74. MisieQ nie skumał ale to nie miało znaczenia.
Jak zaplanowaliśmy tak zrobiliśmy. Była połowa lutego, wyjątkowo słoneczny dzień. Idealny na taką akcje. Ze 20 stopni w słońcu. Puściliśmy im zajawki ruskim botem i ruszyliśmy na Wilanów, w miejsce gdzie zagęszczenie katakumb było największe. Jechaliśmy kordonem z 200 STARów. Wszystko w dieslu. Dymiło aż miło! Nie to co te elektryki. Na miejscu rozstawiliśmy mobilne punkty wydawania hot dogów, mieliśmy też kilka ton krówek bezglutenowych, długopisy, jakieś notatniki, pendrivy itp. Pozakrywaliśmy tylko logo KTS WESZŁO żeby nie budzić podejrzeń.
Zapach kiełbasek z gilla sprawił, iż buntownicy zaczęli wychodzić z nor. Na początku ci młodsi, bladzi, bardziej ciekawscy, a za nimi starsi cherlawi, nieufni. Częstowaliśmy ich ciepłą colą ZERO w plastikowych kubkach. Zachęcaliśmy do dołączenia do nas. Opowiadaliśmy jak to u nas fajnie, jaki work life balance, jakie perspektywy szerokie, możliwości i takie tam bzdety. Łykali to jak młode pelikany i zgadzali się do nas dołączyć. Podpisywali kwity i sami ładowali się na pokład. Myślę sobie łatwo poszło, za łatwo. Jakbym coś przeczuwał, bo piątkowy chill przerwała seria wybuchów, następujących jeden po drugim. To strażnicy katakumb! Zwijamy się! Krzyczy MisieQ w panice zbierając krówki i ostatnie długopisy.
Pakujemy towarzystwo na pakę, siadam za fajerę i ruszam z impetem. Ledwo wySTARtowaliśmy a w luzzterku widzę, iż strażnicy ruszyli za nami w pościg pomarańczowymi Kama3ami. MisieQ wrzeszczy: gaz do dechy! To ruskie elektryki NAS NIE DOGONIAT. Cisnę na maksa ile fabryka dała. W radio słyszę znaną mi piosenkę, przyjemny głos śpiewa „Everybody Loves the Sunshine”, podkręcam głośniej, równolegle wchodząc w ostry zakręt. Przeszarżowałem, auto nierównomiernie obciążone. Wypadamy z drogi, dachowanie, wszystko wiruje, slow motion jak w Matrixie. Jak już mamy runąć w przepaść to…
BUDZĘ SIĘ CAŁY ZLANY POTEM!
Rozglądam się niemrawo po pokoju, uff to był tylko zły sen. Z tego koszmaru została tylko ta piosenka Roy Ayers – Everybody Loves The Sunshine. Pozwalam budzikowi grać dalej bo wprowadza mnie to w dobry nastrój. Idę do łazienki obmyć twarz ze snu. Odkręcam kran a tam zamiast wody leci… cola ZERO. WTF?
KURTYNA xD
A Ty jakie masz hobby? Jak odreagowujesz po pracy? Tworzysz czy reagujesz?