W Wigilię Bożego Narodzenia 1914 roku podczas rozpoczętej kilka miesięcy wcześniej I wojny światowej na froncie zachodnim w okolicach miasta Ypres, zawarto tak zwany "rozejm bożonarodzeniowy" (Christmas truce, Weihnachtsfrieden), który miał trwać do 8.30 drugiego dnia Świąt. Przy akompaniamencie szkockiego dudziarza żołnierze śpiewali razem psalmy i rozegrali choćby mecz futbolowy.
Wyżsi oficerowie z obu stron próbowali doprowadzić do jego wcześniejszego zakończenia. Tymczasem walk nie podjęto przez cały dzień. Po stronie niemieckiej doszło choćby do krótkotrwałego buntu w 107. pułku saksońskim. Na niektórych odcinkach frontu rozejm przeciągnął się do Nowego Roku. Rozejm zakończyli snajperzy z obu stron, strzelając do tych, którzy wciąż próbowali przechodzić na drugą stronę okopów.Reklama
Rok później już nie świętowano. Najpierw krwawy atak na Ypres przepuścili Brytyjczycy, a Niemcy użyli gazów bojowych. W Święta dowódcy z obu stron zarządzili ostrzał artyleryjski.
Zdumiewa mnie nienawiść polityczna
Zaczęła rosnąć nienawiść. Nic dziwnego - to jedno z najbardziej pierwotnych ludzkich uczuć - tak samo jak euforia czy żal. To silne uczucie niechęci połączone z pragnieniem odwetu na osobach, które uznaje się winnymi swojej krzywdy. O ile można zrozumieć żołnierzy w okopach w kolejnych latach wojny, gdy nawzajem jedni drugich zabijali na rozkaz swoich dowódców, o tyle zdumiewa mnie nienawiść polityczna ludzi popierających dziś różne partie polityczne, którzy się choćby ze sobą nie znają, nic złego nawzajem sobie nie zrobili, a domagają się odwetu.
Mogę zrozumieć wzajemną nienawiść polityków. Ostatecznie jedni drugich pozbawiają władztwa nad państwowymi pieniędzmi i spółkami Skarbu Państwa. To musi być bolesne. Zwalnianych z pracy menadżerów tych spółek, za to iż mieli pecha i zostali zatrudnieni przez poprzedników, też rozumiem. I choćby prześladowanych sędziów czy prokuratorów. Ale to jest w sumie garstka ludzi. Za co nienawidzi się ta cała reszta?
Na froncie w 1914 roku to dowódcom i politykom, którzy wojnę wywołali, przeszkadzał rozejm zawarty przez szeregowych żołnierzy na linii frontu aliancko-niemieckiego. Dziś na linii frontu polsko-polskiego to chyba żołnierze się bardziej nienawidzą od dowódców. Ci, który dowodzili pod Ypres też się chyba tak bardzo nienawidzili. Mieli po prostu interes.
Problem z nienawiścią polega na tym, iż wiąże się ona z chęcią odwetu, która zatruwa ludziom życie, a oni zatruwają życie innym. choćby postronnym.
Skąd się bierze w człowieku poczucie gniewu?
Przed ponad stu laty amerykański filozof, psycholog i psychofizjolog William James stworzył teorię emocji, która wywołała wówczas wiele emocji. Dziś słynny neurobiolog António Damásio uważa, iż teoria ta na temat znaczenia ekspresji w każdej emocji, a szczególnie tak silnej jak nienawiść, jest zaskakująco zgodna z dzisiejszym stanem wiedzy. Na pytanie, skąd się bierze w człowieku poczucie gniewu, wrogości czy wręcz nienawiści, James odpowiadał, iż ich źródłem są nasze fizjologiczne reakcje. Jego zdaniem ekspresja cielesna, która jest odpowiedzią na odbiór jakiegoś faktu, poprzedza emocję bo przecież, jak pytał na łamach The Principles of Psychology, "czy można nacieszyć się w pełni własną wściekłością, wyzbywszy się uczucia wrzenia w piersiach, krwi uderzającej do głowy, falowania nozdrzy, zgrzytania zębami, przemożnej chęci gwałtownego działania".
Pewnie stąd wrze w niektórych pragnienie powsadzania przeciwników jak nie do więzienia - na to trzeba czasu w naszym niewydolnym systemie wymiaru (nie)sprawiedliwości, ale przynajmniej od razu do aresztu tymczasowego. A może choćby lepiej trzymać tych znienawidzonych w areszcie tymczasowym, bo skazany przestępca to ma jakieś prawa w więzieniu, a tymczasowo aresztowany (w świetle prawa niewinny) praw w areszcie nie ma żadnych.
Ta krew uderzająca do głowy każe niektórym napawać się myślą, iż jak kogoś znienawidzonego w tym areszcie zamkną to zostanie zgwałcony - a niektórzy z pragnących zachować anonimowość użytkowników Twittera takie rzeczy pisali.
Miłość i nienawiść. Może trzeba zrobić eksperyment?
W 2008 roku Semir Zeki i John Romaya z University College London przy użyciu funkcjonalnego rezonansu magnetycznego przeprowadzili eksperyment podczas którego badani oglądali na zdjęciach twarze znajomych. Część z tych zdjęć przedstawiała osoby nie wzbudzające w nich emocji, a część przedstawiała osoby, do których badani czuli nienawiść. Ich widok wzbudzał bardzo wyraźną aktywację obszarów mózgu współuczestniczących w planowaniu i sterowaniu ruchami ciała. Co potwierdza, iż nienawiść silnie mobilizuje ludzi do działań wobec znienawidzonych.
Nie wyjaśnia to jednak samego źródła nienawiści jeżeli nienawidzący nie doznał osobiście żadnych krzywd od tego, kogo nienawidzi. Może można nienawidzić kogoś z miłości do kogoś innego? Zeki i Romaya zaobserwowali, iż odczucie nienawiści wiąże się z pobudzeniem również w tych rejonach mózgu, które zawiadują zgoła inną emocją - prawej skorupie i przyśrodkowej wyspie. Obszary te są aktywne, także wówczas gdy odczuwamy... miłość.
Czyżby to miłość do jednych, wywoływała taką nienawiść do drugich? Może trzeba zrobić eksperyment, osadzić jakąś grupę w areszcie tymczasowym i podłączyć do rezonansu?
Robert Gwiazdowski
Autor prezentuje własne poglądy i opinie.
Śródtytuły pochodzą od redakcji.