Na początku lipca na stronie Prokuratury Okręgowej w Łodzi pojawił się komunikat skierowany do osób pokrzywdzonych działalnością spółki EPG sp. z o.o. z siedzibą w Sopocie. "Prokuratura Okręgowa w Łodzi nadzoruje śledztwo dotyczące działalności spółki EPG sp. z o.o. z siedzibą w Sopocie (obecnie Energia Plus Gaz Sp. z o.o. z siedzibą w Sopocie) związanej z zawieraniem w imieniu spółki umów dotyczących sprzedaży i instalacji urządzeń fotowoltaicznych, pomp ciepła oraz pieców (m.in. w ramach Programu Priorytetowego 'Czyste Powietrze') oraz z zawieraniem przez przedstawicieli spółki umów kredytowych dotyczących sfinansowania przedsięwzięcia" - podano.Reklama
Seniorka zawarła umowę z EPG. Ma do spłaty 90 tys. zł
Działalnością EPG zainteresowała się także "Uwaga!" TVN. Wcześniej do dziennikarzy zgłosili się seniorzy, którzy zawarli umowę z firmą na wymianę urządzeń grzewczych. Jedną z takich osób jest pani Danuta. Od przedstawicieli firmy usłyszała, iż całkowity koszt inwestycji wyniesie 17 tys. zł, dziś ma do spłaty 90 tys. zł razem z odsetkami. "Nawet nie wiedziałam, iż mam raty w dwóch bankach. W jednym 200, w drugim 800, ponad 1000 zł muszę płacić co miesiąc" - mówiła dziennikarzom emerytka.
"Uwaga!" ustaliła, iż sprzedażą pomp ciepła, fotowoltaiki i kotłów w spółce zajmują się osoby, które kiedyś robiły pokazy garnków. Dziennikarka programu spotkała się z dyrektorem handlowym spółki, mówiąc, iż też niegdyś działała w tej branży i chciałaby spróbować w OZE. Mężczyzna uwierzył i opisał jej metody działania handlowców EPG. Ujawnił, iż firma handluje głównie produktami objętymi dotacją z programu "Czyste Powietrze".
Zimą 2024 roku ministerstwo klimatu wstrzymało program, tłumacząc to wykryciem nieprawidłowości. Szefowa resortu Paulina Hennig-Kloska wyjaśniała później, iż dochodziło m.in. do przypadków zawyżania cen urządzeń i kosztów inwestycji w domach beneficjentów. W przypadkach stwierdzenia nadużyć wypłaty dotacji były wstrzymywane.
Kupiła piec za 33 tys. zł. W sklepie kosztuje 9 tys. zł
Jedna z seniorek mówiła "Uwadze!", iż piec, który sprzedało jej EPG, kosztował ją 33,6 tys. zł. W sklepie zapłaciłaby za urządzenie tej samej marki 9 tys. zł. Podczas spotkania z dziennikarką dyrektor handlowy firmy nawiązał do kwestii wyższych cen urządzeń sprzedawanych przez spółkę. "Owszem, ci klienci będą mieli oferty tańsze od ciebie 10-15 tys. zł, ale ty, chcąc grać z nimi ceną, nie wygrasz. Jak chcesz zarabiać dużo, musisz sprzedawać drogo. Ale żeby sprzedać drogo, musisz się czymś wyróżnić od konkurencji. Pokażę wam na szkoleniu, jak zbudować wartość takiego produktu. Jak zrobić, żeby klient widział, iż kupując od was piec na pellet, to nie jest taki zwykły piec na pellet, tylko sprzęt, k..., z NASA" - mówił.
"Istnieje świat, w którym można zarabiać bańkę miesięcznie"
Handlowiec zachęcał dziennikarkę do pracy w firmie wysokimi zarobkami. "Można podpisać umowę za 6 tys. marży, ale też za 17 tys. zł. Więc średnio, jeżeli przyjmiemy, iż to jest 13 tys. zł, to bardzo łatwo jest policzyć wynagrodzenie. Przy 8 umowach zarabiasz 44 koła netto" - wyjaśniał, a następnie ujawnił wynagrodzenia handlowców za 2024 rok. Jedna z osób zarobiła 1,6 mln zł. "Gary, ile pozwalają zarobić: cztery dychy, pięć dych? Uwierz mi, iż poza garami istnieje świat, w którym można zarabiać bańkę miesięcznie" - tłumaczył, gdy zapytała go, dlaczego przestał robić pokazy garnków.
Spółka EPG odpiera zarzuty
W oświadczeniu dla "Uwagi!" właściciel i zarazem prezes firmy EPG Adam Szymelfenig odpierał zarzutu, sugerując, iż za problemy klientów firmy odpowiada NFOŚiGW. "(...) Ocena działania naszej firmy wymaga uwzględnienia następujących kontekstów: problem z wypłatami dotacji leży po stronie NFOŚiGW (...), uchwały antysmogowe przez cały czas obowiązują, dlatego my - w przeciwieństwie do niektórych firm - nie zatrzymaliśmy realizacji inwestycji; chętnie porozmawiamy o tym, jakie straty poniosły firmy wykonawcze wskutek czasowego wstrzymania naboru wniosków do programu priorytetowego 'Czyste powietrze' oraz w jak trudnej sytuacji są nasi klienci na skutek przedłużającego się oczekiwania na środki z przyznanej dotacji" - stwierdził w oświadczeniu.
Twórcy programy pytali również o kwestię zaciągania wysokich kredytów przez przedstawicieli firmy w parabanku. "[...] Spółka nie prowadzi polityki dezinformacji wobec klientów, o jakiej Państwo wspominacie. To klient decyduje o zawarciu umowy kredytu, my jedynie przedstawiamy opcje, z których może skorzystać. Każdy kod autoryzacyjny pochodzi bezpośrednio od banku, rozmowa jest nagrywana, a bank - a nie my - dzwoni do klienta przed uruchomieniem środków" - przekazał Szymelfenig. W temacie zawyżania cen odpowiedział natomiast, że: "Zawyżone ceny oznaczałyby natychmiastowy odpływ klientów, a tymczasem nasza firma się rozwija rok do roku i cieszy zaufaniem tysięcy klientów".